Targi nto - nowe

Kierowca: Stoję na granicy z Niemcami już ponad dobę, drugie tyle przede mną

Mirela Mazurkiewicz
Osoby, które próbują wjechać do Polski, muszą uzbroić się w cierpliwość. Samochody utknęły w wielokilometrowych korkach m.in. na granicy z Niemcami.

Pan Wacław jest kierowcą zawodowym. Gdy skontaktował się z nami we wtorek rano (17 marca) wracał z Niemiec i czekał w wielokilometrowej kolejce do przejścia granicznego w Zgorzelcu. Od granicy z Polską dzieliło go ponad 40 kilometrów.

- Sytuacja jest fatalna, bo taki korek oznacza, że spędzimy tu wiele godzin. Nie ma przenośnych toalet, dlatego kierowcy załatwiają swoje potrzeby, gdzie się da. To uwłaczające ludzkiej godności - mówi Opolanin. - Jestem w kontakcie z kolegami, którzy stoją na innych przejściach, m.in. w Świecku i Olszynie i tam sytuacja jest podobna. Ludziom puszczają już nerwy.

Kierowcy uważają, że wielogodzinnego stania można by było uniknąć, gdyby nie brak porządnej organizacji. - Stoimy w kilkudziesięciokilometrowym korku, żeby na końcu ktoś zmierzył nam temperaturę i zanotował w kwestionariuszu parę informacji - denerwuje się pan Patryk, zawodowy kierowca z Opolszczyzny, który na początku tygodnia wracał z Czech.
Granicę przekroczył po 10 godzinach.

- Skoro kierowcy i tak stoją, to może należałoby im wcześniej rozdać te ankiety, żeby je na spokojnie wypełnili. Ludzi, którzy mierzą temperaturę i spisują kwestionariusze jest za mało, dlatego trwa to w nieskończoność. Przecież to nie jest skomplikowana robota, można by było zaangażować do niej wojsko.

Pan Wacław, który utknął na granicy w Zgorzelcu, skontaktował się z nami również w środę rano (18 marca), czyli po dobie czekania.

- W ciągu 24 godzin pokonałem 16 kilometrów, a to oznacza, że do granicy zostało mi jeszcze 25 kilometrów. W takim tempie spędzę tu kolejną dobę - denerwuje się. - W nocy niemiecka straż pożarna rozdawała gorącą zupę, a karetka pogotowia rozwoziła wodę. Toalet nadal nie ma. Wzdłuż autostrady są siatki, więc kierowcy załatwiają się przy naczepach. Wychodząc z auta, trzeba uważać, bo co kawałek można wdepnąć w takiego "papierzaka".

Kierowcy są rozgoryczeni, choć rozumieją środki ostrożności.

- Tu winny nie jest wirus, ale człowiek. Dopóki ktoś tego sensownie nie rozwiąże, ja nie wybieram się w trasę, bo szkoda czasu i nerwów - mówi pan Wacław. - Jeśli tak samo zrobią inni kierowcy, zacznie się problem z dostawami. Mam nadzieję, że rząd w końcu się obudzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska