Kierowcy z wyrokami jeżdżą autobusami

Archiwum
Archiwum
Szoferzy z MZK w Kędzierzynie-Koźlu muszą złożyć oświadczenia o niekaralności. Wielu ma z tym problem.

W Miejskim Zakładzie Komunikacji od kilku dni panuje wielkie poruszenie. - Szefostwo zażądało od nas, żebyśmy złożyli oświadczenia o niekaralności. Wybuchła panika, bo okazało się, że część naszych chłopaków miała kiedyś problemy z prawem - opowiada jeden z ponad 100 kierowców zatrudnionych u miejskiego przewoźnika.

On sam słyszał o co najmniej 7 osobach, które były wcześniej karane. - Ale chodzą plotki, że dotyczy to aż kilkunastu ludzi - zaznacza szofer.

Joanna Koziarska, prezes Miejskiego Zakładu Komunikacji, przyznaje, że problem jest, choć nie tak duży, jak opowiadają między sobą sami kierowcy. - Na razie wiem o dwóch takich przypadkach, że nasi pracownicy byli w przeszłości karani - zaznacza prezes Koziarska.

Ci pracownicy są ujęci w Krajowym Rejestrze Karnym. - Jedna z tych osób walczy o to, aby ją stamtąd wykreślić, bo jest to możliwe - dodaje pani prezes. Ale zaznacza, że faktyczna liczba kierowców, którzy mieli w przeszłości problemy z prawem, będzie znana, kiedy wszyscy złożą oświadczenia. - Na razie na nie czekamy. Z każdą z takich osób chciałbym też porozmawiać o tym, dlaczego w ogóle mieli problemy z prawem - tłumaczy.

Po co to wszystko? MZK zostało niedawno przekształcone w spółkę prawa handlowego. Musi mieć ona licencję na wożenie pasażerów, a do tego potrzebne są właśnie zaświadczenia o niekaralności kierowców. Ci, którym nie uda się wykreślić z rejestru, będą musieli odejść z pracy.

W MZK trwa właśnie wielka restrukturyzacja.

- Przez lata panował tu bałagan. Teraz nowe władze miasta wzięły się za porządki - opowiada jeden z kierowców. - Wcześniej nikt nie patrzył, kogo przyjmowano do pracy.

Niedawno wyszło na jaw, że "lepkie ręce" mogły mieć pracownice tzw. punktów kontroli czasu. Prokuratura podejrzewa, że dwie panie przywłaszczyły sobie w sumie ponad 240 tysięcy złotych ze sprzedaży biletów.

MZK w Kędzierzynie-Koźlu jest w fatalnej sytuacji finansowej, rocznie miasto musi dopłacać do jego funkcjonowania 6 mln zł. Zdaniem władz miasta to efekt wieloletnich zaniedbań, do jakich dochodziło w zarządzaniu zakładem. Niedawno władze przekształciły go w spółkę ze 100-procentowym udziałem gminy. W przyszłości nie wyklucza się częściowej prywatyzacji firmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska