Kietrzanie wypełnili przedmeczową normę

Marcin Sabat
Marcin Sabat
W meczu dwóch pretendentów do walki o awans padł bezbramkowy remis, który satysfakcjonuje Włókniarza. * Zagłębie Sosnowiec - Włókniarz Kietrz 0-0

W Sosnowcu kibice oglądali ciekawe widowisko, w którym dużo było walki i ambitnej gry, ale zabrakło bramek. Fakt ten nie dziwi, gdyż z obu stron nie było zbyt wielu okazji, by je zdobyć. Zarówno Zagłębie, jak i Włókniarz prezentowały się zdecydowanie lepiej i skuteczniej w obronie niż w ofensywie. Podobać mogła się zwłaszcza postawa stopera z Kietrza Jerzego Gąsiora, który poukładał grę swojej drużyny w tyłach i nie dopuszczał do większego zagrożenia pod bramką Hołdy, nawet w okresie, kiedy znaczną przewagę osiągnęli miejscowi.

* Zagłębie Sosnowiec - Włókniarz Kietrz 0-0
Zagłębie: Stanek - Koster, Stach, Drzymot (56. Łuczywek), Antczak - Jaroszek (56. Bogacz), Treściński, Baczyński, Wurcel (66. Stolpa) - Ujek, pikuta (74. Derbin). Trener Krzysztof Tochel.
Włókniarz: Hołda - Jermakowicz, Gąsior, Hanzel, Marcinkowski - Trzeciak, Sosna, Jasiński, Wojdyła (46. Jurok, 88. Drożdż) - Kowalczyk (86. Kondzielnik), Makarski (46. Szary). Trener Wiesław Korek.
Sędziował Jarosław Kuśnierz (Warszawa). Żółte kartki: Ujek - Gąsior, Jermakowicz, Kondzielnik. Widzów 1800.

Sygnał do ataków dał Sosna, który w 12. min kąśliwym uderzeniem sprawdził czujność Stanka, ale ten obronił na raty. W odpowiedzi w zamieszaniu w polu karnym gości do piłki doszedł znany z występów w Odrze Opole Ujek, ale w ostatniej chwili jego strzał zablokował Gąsior. Z kolei po akcji Pikuty z najbliższej odległości spudłował Wurcel.
W końcówce odważnie zaatakował Włókniarz i miał dwie okazje, aby objąć prowadzenie. Najpierw minimalnie, po pięknym, mierzonym uderzeniu w okienko pomylił się Jasiński, a po kiksie Drzymota przed bramkarzem znalazł się Trzeciak, ale i on nie potrafił trafić w światło bramki.
W II połowie przeważali gospodarze, a dobrze wprowadził się Łuczywek, po którego dośrodkowaniu bliski szczęścia był Ujek. Miejscowi mieli przewagę optyczną, ale nie potrafili stworzyć klarownych sytuacji bramkowych, a ich akcje najczęściej kończyły się na "szesnastce". Losy meczu mogły odmienić się jeszcze w 90. min. Wówczas w polu karnym przyjezdnych upadł Treściński, ale mimo protestów sosnowiczan arbiter nakazał grać dalej.
- Jestem przekonany, że należał się nam rzut karny - mówił poirytowany Ujek. - Byłem blisko i obrońca zdecydowanie popychał Daniela.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska