Kilka gorzkich prawd historyka Dariusza R.

Ewa Kosowska-Korniak
- Padłem ofiarą polowania na czarownice - mówił wczoraj w swojej mowie końcowej oskarżony doktor Ratajczak. Zebrał rzęsiste brawa.

PRZYPOMNIJMY
W grudniu 1999 r. Sąd Rejonowy w Opolu umorzył postępowanie karne wobec historyka Uniwersytetu Opolskiego oskarżonego o zaprzeczanie zbrodniom nazistowskim, ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu, choć prokurator domagał się kary 10-miesięcznego ograniczenia wolności oraz potrącenia przez ten okres 25 proc. pensji naukowca na cel społeczny. Od tego wyroku odwołał się zarówno prokurator, jak i oskarżony. W kwietniu ubiegłego roku sąd II instancji uwzględnił jedynie apelację prokuratora i uchylił postanowienie sądu I instancji, przekazując sprawę do ponownego rozpoznania przez Sąd Rejonowy.

Wczoraj Sąd Rejonowy w Opolu zamknął przewód sądowy w sprawie tzw. kłamstwa oświęcimskiego. Wcześniej nie przyjął wniosku dowodowego oskarżonego doktora Dariusza Ratajczaka o dopuszczenie dowodu z opinii jego oponenta, profesora Wojciecha Wrzesińskiego z Uniwersytetu Wrocławskiego (profesor stwierdził w niej, że dr Ratajczak nie wyraził w książce "Tematy niebezpieczne" własnych poglądów).

- Twierdzenie, że oskarżony jedynie cytował poglądy rewizjonistów, jest przyjętą przez niego linią obrony - stwierdziła w swojej mowie końcowej prokurator. - Przypomnę, że sąd okręgowy w uzasadnieniu wyroku stwierdził, iż oskarżony utożsamia się z tymi poglądami. Nawet we wstępie do książki pisze, że ma do zakomunikowania "kilka gorzkich prawd".
Prokurator, która zarzuca Ratajczakowi czyn z art. 55 ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, czyli "publiczne i wbrew faktom zaprzeczanie zbrodniom nazistowskim" w wydanej w marcu 1999 roku książce "Tematy niebezpieczne", zacytowała wczoraj po raz kolejny pewne stwierdzenia historyka (cyklon B służył do dezynfekcji, a nie zabijania ludzi, ludzie umierali wskutek głodu i chorób, a ciała palono, by zapobiec epidemii). Dlatego domaga się wymierzenia mu kary 10 miesięcy ograniczenia wolności i potrącenie 25 procent pensji na cel społeczny - Muzeum w Oświęcimiu.

Ratajczak w swojej mowie stwierdził, że jako historykowi nie podoba mu się art. 55 ustawy o IPN, gdyż "istnieje niebezpieczeństwo, że będzie on wykorzystywany do działań, które ani z historią, ani z rozsądkiem nie mają nic wspólnego".
- Historia stała się nauką ideologizowaną. Nie jest obecnie ważne, co się pisze, ale jak odczytają ciebie ludzie pod względem ideologicznym i politycznym. To jest bardzo niebezpieczny trend - mówił historyk.

- Wpływowi dziennikarze tytułami "Łgarza pod sąd" starali się niedwuznacznie sugerować niezależnemu sądownictwu, co należy ze mną zrobić - kontynuował oskarżony. - To, co odczytała pani prokurator, bez obrazy, jest bardzo podobne do tego, co pisali niektórzy dziennikarze w roku 1999. Wiem, że oni akurat mojej książki najczęściej nie czytali.
Dodał, że ostatnie 2,5 roku było dla niego okresem trudnym, w którym doznał "nieprawdopodobnej słownej agresji ze strony ludzi o znanych nazwiskach". Stwierdził, że padł ofiarą "polowania na czarownice". Uznał, że obalił tezy merytoryczne oskarżenia, i wniósł o uniewinnienie.
Zebrana na sali sądowej publiczność - sympatycy i czytelnicy jego książek oraz studenci historii Uniwersytetu Opolskiego - przyjęła jego wystąpienie rzęsistymi oklaskami. Ci ostatni apelowali do dziennikarzy o niefotografowanie ich twarzy, gdyż obawiali się reperkusji ze strony uczelni.
Sąd odłożył o tydzień publikację wyroku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska