W lipcu ubiegłego roku policjanci zatrzymali busa jednej z opolskich firm wożących ludzi do pracy na zachodzie. Powód? Kierowca nie miał zapiętych pasów.
- Natomiast podczas kontroli okazało się, że w aucie jest... około kilograma amfetaminy - mówią policjanci z opolskiej policji, którzy pracowali przy sprawie.
Siedzący za kierownicą, Marek R. powiedział policjantom, że nie wie skąd narkotyki wzięły się w samochodzie.
Tłumaczył też, że do pojazdu miało dostęp wiele osób - m.in. inni kierowcy, a dzień wcześniej w busie montowany był system GPS, więc i wtedy ktoś mógł je podrzucić.
Po pewnym czasie Marek R. zrzucił winę na dyspozytora firmy, w której pracował. Ale ten również zaprzecza, że amfetamina należała do niego. Mało tego powiedział śledczym, że Marek R. groził mu, że spali jego samochód i go zabije. Mężczyźni byli bowiem od dłuższego czasu w konflikcie.
Po jednej z kłótni, w lipcu ub. roku, faktycznie ktoś podpalił dwa samochody (audi A3 i audi A4) należące do dyspozytora. Potem spalił się również bus należący do firmy przewozowej.
Dyspozytor firmy, który jest świadkiem w tej sprawie, został objęty przez prokuraturę programem ochrony.
Na sprawę w Sądzie Rejonowym w Opolu przyszedł w asyście zamaskowanych i uzbrojonych policjantów.
Mało tego.
Podczas przesłuchań mężczyzna wyjawił nazwiska dwóch strażników z Aresztu Śledczego w Opolu, którzy według niego mieli być na usługach Marka R.
Śledczy wszczęli już w tej sprawie osobne postępowanie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?