"Die Welt" - popularny niemiecki dziennik - napisał, że Famillienkasse (Niemieckie Kasy Świadczeń Rodzinnych) są zalewane wnioskami Polaków pracujących w tym kraju o zaległe świadczenia na dzieci. Z szacunków wynika, że jednorazowe wypłaty dochodzą nawet do 25 tys. euro (ponad 100 tys. zł).
Zdaniem gazety, jest to efekt wyroku Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu w sprawie Polaka - Waldemara Hudzińskiego, któremu 6 lat temu Famillienkasse odmówiła wypłaty takiego świadczenia, mimo że pracował on kilka miesięcy w Niemczech.
Tamtejsi urzędnicy uznali, że Polak przebywał w tym kraju tylko czasowo, podczas gdy jego dzieci były w Polsce, gdzie także wypłacane są zasiłki.
Tyle, że różnice wysokości między nimi są kolosalne (patrz infografika), a dodatkowo u zachodnich sąsiadów nie są one uzależnione od wysokości dochodu. Po prostu: kto ma dziecko - dostaje zasiłek.
Hudziński zaczął dochodzić swoich racji w unijnych sądach. Wyrok korzystny dla obywatela Polski zapadł w 2012 roku. Wynikało z niego, że każdy cudzoziemiec, obywatel UE ma prawo do zasiłku, jeśli pracuje w Niemczech i w pełni podlega opodatkowaniu, bez względu na to, gdzie mieszkają jego dzieci.
“Die Welt" podaje, że liczba składanych dokumentów o zasiłek rodzinny, które po uprawomocnieniu się wyroku wpłynęły do niemieckich instytucji przydzielających świadczenia, jedynie do końca ubiegłego roku wzrosła aż o 30 proc.
Opolskie biura zajmujące się pomocą Polakom w staraniu się o Kindergeld nie zauważyły jednak gwałtownego wzrostu liczby osób starających się o zaległe świadczenia (wniosek o zasiłek na dzieci można składać do 4 lat wstecz).
- Warunkiem jego otrzymania jest przepracowanie minimum pół roku w tym kraju i odprowadzanie pełnych składek od wynagrodzenia. Ci, którzy pobierają zasiłek w Polsce, albo muszą z niego zrezygnować, albo zostanie on odliczony od niemieckiego świadczenia - mówi Anna Piontek z biura rachunkowego Perfecta w Strzelcach Opolskich.
Joanna Mróz z Kadłuba, która także pomaga Polakom pracującym u zachodnich sąsiadów w składaniu wniosków o Kindergeld, przyczyny nasilenia liczby wniosków, o których pisze niemiecka prasa, upatruje gdzie indziej.
- Z moich informacji wynika, że Niemcy postanowili przenieść wszystkie sprawy związane z dziećmi Polaków i Czechów, które mieszkają w swoich krajach, do jednej Famillienkasse w Budziszynie - mówi. - W pierwszej turze trafiło tam 40 tys. wniosków, druga tak samo duża transza ma trafić w drugiej turze. W efekcie ta kasa, mówiąc potocznie, nie wyrabia się z obsługą. Problemem jest raczej to, że wiele osób nie dostaje od początku roku świadczeń, a kasa odpowiada na pisma z wielomiesięcznym opóźnieniem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?