O miejskiej karcie zbliżeniowej mówi się w Opolu od ponad 10 lat.
W przypadku autobusów miałaby wyprzeć tradycyjne bilety, gdyż wystarczyłoby przyłożyć kartę do czytnika wewnątrz autobusu, a ten odjąłby wymaganą kwotę ze stanu konta.
Karta miała być używana też w bibliotekach, na basenach i w innych miejskich obiektach sportowych. Ratusz planował także, aby system nie ograniczał się do miejskich instytucji. Planowano jej wprowadzenie przy współpracy z uczelniami czy innymi instytucjami. Całość nazwano Opolską Elektroniczną Multikartą (OEM) i wyceniono na ponad 5,5 miliona złotych. Liczono, że 85 procent wartości projektu sfinansuje Unia Europejska. Niestety nic z tego.
- Wygrały inne projekty, głównie te złożone przez opolskie szpitale, na nasz pieniędzy nie starczyło - przyznaje Arkadiusz Wiśniewski, zastępca prezydenta Opola ds. infrastruktury.
Przypomnijmy, że to już kolejna klapa miejskiej karty, która w różnej formie funkcjonuje od lat w innych dużych miastach Polski.
- Taka karta to nie jest żaden luksus, a co ważne, ona nie tylko ułatwia życie, ale może również obniżyć koszty poprzez oszczędność na prowadzeniu systemu sprzedaży biletów - przekonuje Arkadiusz Wiśniewski.
Dlatego ratusz jest zdeterminowany, aby kartę wprowadzić, choć na razie trudno będzie znaleźć na to pieniądze w budżecie miasta.
- Będziemy ich szukać także dlatego, że wprowadzenie karty obiecaliśmy uczelniom i studentom - przyznaje Wiśniewski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?