- To była nasza najgorsza okazja, ale wyszło mi niezłe uderzenie - mówił Sowada. - Ręka? Patrzyłem w niebo, gdy dotknęła mnie w nią piłka i nie było celowego ruchu, czy zagrania, a takich sytuacji się nie gwiżdże.
- Rywal odniósł korzyść, że dotknął piłkę ręką i sędzia powinien przerwać akcję - tłumaczył Józef Zwierzyna, trener Górażdży.
Jeszcze większe pretensje miejscowi mieli w 90. min. Wówczas we własnym polu karnym interweniował Dariusz Broj.
- Wydawało się nam, że pomógł sobie ręką, ale sędzia tego nie widział, a asystent, który był blisko nie reagował - opisywał pomocnik Góra-żdży Mateusz Zalewski. - Trudno jednoznacznie ocenić, ale głównie jesteśmy sobie sami winni. Przespaliśmy pierwszą połowę, a w drugiej nasze ataki nie dały efektu.
W pierwszej części Orzeł dominował, ale Marcin Piechaczek nie trafił w piłkę, a Paweł Zygmunt po błędzie Rafała Kołodzieja zaliczył tylko słupek. Gospodarze grali z kontry, a dobrą okazję zmarnował Michał Stachoń.
Po przerwie Zalewski, Jakub Wieloch i Przemysław Suchodolski uderzali groźnie z dystansu.
- Padał deszcz i było ślisko, więc próbowaliśmy, ale wszystko szło w środek bramki i golkiper parował piłkę - dodał Zalewski.
- Niepotrzebnie się cofnęliśmy, popełniliśmy kilka błędów i było niebezpiecznie - powiedział Mariusz Staniów, obrońca Orła. - Nie szło nam w kontrze, ale liczą się trzy punkty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?