- Jaka afera musiałaby ujrzeć światło dzienne, aby rząd podał się do dymisji? Bo afera Rywina, starachowicka, lekowa, a także ostatnia, dotycząca gier hazardowych - nie burzą dobrego samopoczucia rządzących.
- W moim przekonaniu to nie jest kwestia liczby afer ani ich wielkości. Problem w tym, że tak naprawdę żadna z nich nie została do końca wyjaśniona. Proszę zauważyć, że już wiadomo, iż z afery Rywina, pierwszej i największej, wyniknie niewiele. Prokuratura zgromadziła bardzo słaby materiał, nie ma tam nic o grupie, która stała za Rywinem. On jest skarżony z takiego paragrafu, że nie ma żadnego interesu, aby odkrywać "grupę trzymającą władzę". Gdyby to zrobił, to naraziłby się na cięższy zarzut. Kolejne afery też są zamulone, ciągle pojawiają się następne, a te wcześniejsze nie są do końca wyjaśniane. Znam tylko jeden przypadek dogłębnie wyjaśnionej afery, to książka Kai Gazdowskiej "Zjawisko klientelizmu polityczno-ekonomicznego w spółkach węglowych". Autorka, na przykładzie jednej branży, świetnie pokazała, na czym polega cały mechanizm psucia gospodarki.
- Im więcej afer, tym większa obojętność na nie?
- To jest nie do uniknięcia. Dziennikarze robią swoje, nie mogą przecież przestać o tym pisać, powiedzieć: przyhamujmy trochę. Obowiązkiem dziennikarza jest natychmiast informować o wszystkich istotnych faktach. Natomiast nie ulega wątpliwości, że w interesie władzy jest bagatelizowanie i rozmywanie tych informacji.
- Jak pan przyjmuje apel Prawa i Sprawiedliwości o samorozwiązanie się parlamentu?
- To mogłaby być poważna i pożyteczna inicjatywa, gdyby była dobrze przygotowana, gdyby to nosiło jakieś cechy realności, było poprzedzone jakąś analizą polityczną. Na dziś jest to pomysł czysto propagandowy, bez szans na realizację.
- Wyciąganie na światło dzienne brudów polskiego światka politycznego pogłębia przepaść między społeczeństwem a klasą polityczną. Jak to się może odbić w wyborach parlamentarnych?
- Jeśli wycofamy się z życia publicznego, jeśli jeszcze mniej nas pójdzie na wybory, to skazujemy się na niebezpieczeństwo, że znów będzie próbował nas uwieść jakiś Tymiński. Moim zdaniem to realne zagrożenie. Przez pewien okres miałem nadzieję, że afera Rywina i impet działania komisji sejmowej obudzi obywatelską troskę. I faktycznie, nawet zaczęły się pojawiać takie oznaki zatroskania o państwo, głównie w środowiskach inteligenckich. Ale to szybko ustało. Dziś widzę, że ten cały wysyp afer raczej pogłębia pasywność społeczeństwa. Ludzie przestali wierzyć, że tam na górze może być normalnie.
- Dziękuję za rozmowę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?