Daria Ster jest jedną z czworga uczniów w klasie z orzeczoną niepełnosprawnością. Ma kłopoty z poruszaniem się. Ale to nie przeszkodziło jej choćby w pojechaniu na wycieczkę do Kotliny Kłodzkiej i chodzeniu razem z kolegami po skałach. - Wiedziałam, że mogę robić to samo, co wszyscy, a jak się poźliznę czy upadnę, to ktoś mnie podtrzyma albo podniesie - mówi dziewczynka. - Bo się przyjaźnimy i zawsze wspieramy.
Maja Perdun, Kasia Dziduch i Piotrek Woźniak, zdrowi koledzy Darii, opowiadają jak na co dzień, pomaga się w ich klasie uczniom niepełnosprawnym. - Daria może liczyć na poniesienie plecaka czy podanie ręki, gdy wchodzi po schodach - mówią - Kiedy nie ma jej na lekcji, nosimy do domu zeszyty, a Piotrek przejmuje na czas jej choroby obowiązki skarbnika.
Gdy pytam, czy coś ich różni od kolegów niepełnosprawnych, zaprzeczają stanowczo: - Przecież to tacy sami ludzie, jak my. W opolskiej PSP 15 jest sześć integracyjnych klas - po jednej na każdym poziomie. Do takiego oddziału chodzi zaledwie 15-16 uczniów. Do ich dyspozycji na wszystkich lekcjach, obok nauczyciela przedmiotu, mają pedagoga wspomagającego. W VIa jest nim Joanna Hyla.
Opinia
dr Tomasz Grzyb
(fot. SM)
Opinia
dr Tomasz Grzyb, psycholog społeczny:
- Klasa integracyjna jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Przede wszystkim dlatego, że nie ma lepszego okresu w życiu człowieka niż dzieciństwo, by zobaczyć, że ktoś kto jeździ na wózku, chodzi o kulach lub wygląda trochę inaczej niż ja, tak naprawdę niczym się ode mnie nie różni. Ma te same prawa, te same obowiązki i tak naprawdę równe szanse, bo to, że coś mojemu koledze przychodzi z większym niż mnie trudem, nie oznacza, że nie może tego robić.
Tego typu doświadczenie jest dla dzieci bardzo korzystne, zarówno dla zdrowych, jak i dla niepełnosprawnych.
- Jestem tu po to, by pomagać uczniom zrealizować ich szkolne zadania w tempie dostosowanym do ich możliwości - wyjaśnia - Czasem trzeba przygotować komuś dodatkowe ćwiczenia, a czasem zwyczajnie być przy dziecku, które ze względu na niepełnosprawność ma wydłużony czas na pisanie sprawdzianu. Uczniowie wołają mnie czasem także wtedy, gdy któryś z ich kolegów się przewróci.
Na obecności nauczyciela wspomagającego zyskują także uczniowie zdrowi. Oni też mogą liczyć na jego pomoc.
Nauczyciele i rodzice, z którymi rozmawiamy, są zgodni - w tej klasie i w tej szkole z akceptacją niepełnosprawności nie ma problemu.
- Taka postawa była kształtowana w tych dzieciach od początku edukacji - tłumaczy Katarzyna Kochmann, mama Darii. - Słyszały często, że to nie ma znaczenia, czy ktoś ma nóżki zdrowe czy chore, bo wszyscy powinniśmy sobie nawzajem pomagać. Na wycieczki integracyjne jeździli nie tylko uczniowie, ale i rodzice. Mogliśmy się wszyscy poznać i zaprzyjaźnić.
Bywało, że zdarzały się w szkole przypadki braku akceptacji ze strony uczniów zdrowych, ale z pomocą szkolnego psychologa i pedagoga udało się takie konflikty rozwiązać, nie raniąc niczyich uczuć. Teraz w klasie podział na zdrowych i niepełnosprawnych praktycznie nie ma znaczenia.
- Klasa jest zintegrowana - obserwuje Katarzyna Kochmann - Kiedy dziewczyny umawiają się na wspólne odrabianie zadań, dobierają się według zasady, kto jest lepszy z matematyki, a kto z polskiego i to jedyne kryterium. Ale jednocześnie o niepełnosprawnych się pamięta.
Dwa razy w tygodniu mogą korzystać w szkole z rehabilitacji. - Widok naszych kolegów jadących na wózku szkolnym korytarzem nikogo już nie dziwi - mówi Maksymilian Przybylak, uczeń VIa.
- Jest nam czasem przykro, gdy pomyślimy, że oni urodzili się chorzy. Ale zaraz potem przychodzi inna myśl: dobrze, że są tutaj, razem z nami. Spora grupa uczniów VIa wybiera się do gimnazjów z klasami integracyjnymi. Takie plany - co ważne - mają nie tylko uczniowie niepełnosprawni, zdrowi także.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?