- Gdyby jutro były wybory parlamentarne, lista wyborcza Aleksandra Kwaśniewskiego zdobyłaby tylko 10 procent poparcia - wynika z najnowszego sondażu "Rzeczpospolitej". Dlaczego wielkie, 70-procentowe poparcie dla Kwaśniewskiego nie przekłada się na firmowaną jego nazwiskiem listę wyborczą?
- Bo tak naprawdę nic na temat tej listy nie wiadomo, nawet tego, czy Kwaśniewski faktycznie byłby w stanie taką listę poprzeć i kto by się na niej znalazł. Mógł tutaj też zadziałać mechanizm, że wyborca ceni Kwaśniewskiego jako człowieka, ale już nie poważa jego inicjatyw politycznych czy towarzystwa, które do niego przylgnęło. To samo może spotkać Jolantę Kwaśniewską, która jest lubiana jako "żona przy mężu", ale kiedy przeistoczy się w polityka, może bardzo stracić.
- Katastrofalny wynik zanotowała w sondażu lista Stowarzyszenia Ordynacka - tylko 1 procent poparcia. A mówiło się, że Ordynacka jest "trendy", pół SLD chciało tam uciekać...
- Aż trudno uwierzyć, że komuś się mogło zdawać, że Ordynacka odniesie sukces wyborczy. Przecież to stowarzyszenie zawiązane jest na prymitywnym chwycie przesadzania tyłka z kanapy na kanapę. Dlaczegóżby ludzie mieli głosować na stowarzyszenie, które deklaruje, że jest związkiem kolesi ze studiów, którzy się wzajemnie wspierają? Dlaczego mają głosować na ludzi z "towarzystwa", Kwiatkowskiego, czy Czarzastego?
- Działacze SLD, zawiedzeni stylem sprawowania rządów, nie mają za bardzo gdzie uciekać?
- Na to wygląda. Uważam, a jest to moje bardzo subiektywne zdanie, że najlepiej gdyby oni spakowali walizki i w ogóle uciekli z polityki.
- Do Jana Rokity niektórzy już dziś mówią: panie premierze. Na Jolantę Kwaśniewską patrzymy jak na przyszłego prezydenta. Tymczasem ledwo minęliśmy półmetek kadencji parlamentu i prezydenta. Skąd te wyborcze emocje już teraz?
- Bo już dawno nastąpiło wyczerpanie rządzącego układu, ludzie mają dość. Ekipie Millera nie pomoże już nic, nawet cudowne ocalenie z katastrofy dodało jej ledwie punkcik poparcia, i jest to poparcie chwilowe, związane ze współczuciem. Chętnie czytamy sondaże, bo wolimy już myśleć o tym, co będzie, w teraźniejszości nie pokładamy żadnej nadziei.
- Ale wybory najwcześniej za półtora roku!
- Tak pan uważa? Bo ja nie jestem pewien. Dynamika wydarzeń w Polsce jest bardzo duża i nie zdziwiłbym się, gdybyśmy doczekali się wyborów już w przyszłym roku.
- Dziękuję za rozmowę.
Klęska towarzystwa
Z Pawłem ŚPIEWAKIEM, socjologiem z Uniwersytetu Warszawskiego, rozmawia Krzysztof ZYZIK