Klienci psioczą, właściciel milczy

Agata Jop
Nabili nas w butelkę - mówią opolanie, którzy zdecydowali się na wymianę okien korzystając z usług firmy z Kluczborka.

URSZULA LEŚKIEWICZ, MIEJSKI RZECZNIK PRAW KONSUMENTA W OPOLU:
- Miałam już około dziesięć zgłoszeń dotyczących tej firmy z Kluczborka. Konsumenci skarżą się na jakość wykonanej usługi lub na to, że wpłacili zadatek, a usługa nie została wykonana. Firma nie wystawia rachunków. Podejrzewam, że na umowach są sfałszowane podpisy i tę sprawę zamierzam skierować do prokuratury. Ma także miejsce wykroczenie przeciwko ustawie z marca 2000 roku o ochronie niektórych praw konsumentów oraz o odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny. Jeden z rozdziałów tej ustawy mówi o umowach zawieranych poza lokalem przedsiębiorstwa. Konsument może wówczas w ciągu dziesięciu dni od takiej umowy odstąpić, o czym powinien zostać poinformowany na piśmie. Powinien też otrzymać wzór oświadczenia o odstąpieniu od umowy. Z umów, które przynieśli do mnie klienci firmy raz wynika, że jest ona płatnikiem podatku VAT, a innym razem, że nie jest. Mam informacje, że osoby prowadzące tę firmę miały lub mają do czynienia z sądami i że chodzi o taką samą działalność, czyli montaż drzwi i okien, ale prowadzoną pod innym szyldem. Jako rzecznik skieruję pewną ilość pozwów do sądu przeciwko firmie z Kluczborka. Na razie mogę przestrzec konsumentów przed zawieraniem jakichkolwiek umów w mieszkaniach.

Schemat jest zawsze ten sam: do mieszkania puka akwizytor (mężczyzna lub kobieta), proponuje wymianę okien, zachwala ofertę swojej firmy, bo ceny są tu niskie, przy płaceniu gotówką można liczyć na 3-procentowy rabat, a wydaną sumę można sobie odliczyć od podatku. Akwizytorzy reprezentują firmę Piotra G. z siedzibą w Kluczborku. Z naszych informacji wynika, że we wrześniu i październiku szukali klientów w Opolu na pl. Teatralnym, w maju i czerwcu na Zaodrzu i na os. Dambonia.

W mieszkaniu pani S.R. przy ul. Wojska Polskiego wymieniali okna w czerwcu. - Byłam szczęśliwa, że sama nie muszę szukać odpowiedniej firmy - opowiada pani R. - Obmierzyli okna, wymontowali stare, przywieźli nowe oraz drzwi balkonowe. Dopiero w momencie instalowania tych drzwi okazało się, że są... 20 centymetrów za krótkie. Zgodziliśmy się na wybudowanie progu. Zapłaciliśmy ok. 6,5 tysiąca złotych (częściowo w ratach). Czekaliśmy aż skończą robotę, bo mieli jeszcze założyć listwę maskującą. Zwlekali z tym. Rozmawiałam z pracownikami tej firmy, wszystko było już dogadane, ale się nie pojawili. Tymczasem od nowych okien wieje bardziej niż od starych.

Pani R. wydała wiele pieniędzy na rachunki telefoniczne, bo usiłowała się dodzwonić do właściciela firmy. W najlepszym razie mogła porozmawiać z pracownikiem, najczęściej żaden z dwóch podanych na pieczątce telefonów nie odpowiadał. Podobny problem ma K.B. z placu Teatralnego, który umowę podpisał w październiku i wpłacił 550 zł zadatku.
- Nieścisłości w umowie znalazłem dopiero po jej dokładnym przeczytaniu - mówi B. - Brakowało informacji, że mam prawo ją zerwać w ciągu dziesięciu dni i zwrócić się o natychmiastowy zwrot zadatku. Był za to zapis, że zakład nie jest płatnikiem VAT, co oznacza, że nie mogę odliczyć sobie pieniędzy od podatku. Po trzech dniach nikt się nie zjawił, żeby zmierzyć okna. Wielokrotnie próbowałem się dodzwonić - bez skutku. Stwierdziłem, że zostałem nabity w butelkę.
Wreszcie pracownik kluczborskiej firmy się zjawił, zmierzył wnęki i stwierdził, że... nie ma takich okien jak te stare. Zaproponował szersze okna przy dopłacie 250 zł do każdego. Oznaczało to, że klient ma zapłacić dodatkowo 750 zł. Umowa opiewała na sumę 3.964 zł.

Klient się nie zgodził i wysłał do Kluczborka oświadczenie o rezygnacji z usługi i zażądał zwrotu zadatku. Do wczoraj nie miał ani nowych okien, ani swoich pieniędzy. Wysłał do Piotra G. list polecony. Pismo nie zostało odebrane i wróciło do nadawcy.
Z Piotrem G. nie sposób się skontaktować. "Chwilowo nie mogę odebrać telefonu - mówi męski głos w poczcie głosowej. - Oddzwonię później, jeżeli będzie to możliwe." Taką wiadomość wielokrotnie odsłuchiwali w ciągu ostatnich tygodni klienci, rzecznik praw konsumenta w Opolu, a także my - wczoraj. Udało nam się za to porozmawiać z mężczyzną, który podawał się za pracownika Piotra G. Powiedział nam, że z szefem będzie się widział wieczorem, że nie jest osobą, z którą można rozmawiać o problemach klientów, a klienci...: -Niektórzy nie chcą słuchać, co się do nich mówi. Nie z każdym idzie się dogadać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska