Klincz w radzie powiatu namysłowskiego

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
Podczas ostatniej sesji na sali było tylko 7 radnych. We wtorek szykuje się powtórka.
Podczas ostatniej sesji na sali było tylko 7 radnych. We wtorek szykuje się powtórka. Fot. Jarosław Staśkiewicz
Najpierw obrady storpedowała opozycja, teraz nie przyszli koalicjanci

- To dziecinada, do cholery - komentował we wtorek jeden z gości na sesji rady powiatu namysłowskiego. - To dorośli ludzie? Wypada ich wszystkich odwołać, wszystkich!

Trudno dziwić się irytacji widza, bowiem to już druga sesja z rzędu, która praktycznie się nie odbyła. W_czerwcu kworum zabrakło w wyniku forteli opozycji, tym razem obrady zbojkotowali radni rządzącej koalicji.

Na sesję zwołaną na wniosek pięciu radnych z PO i Przyjaznego samorządu przyszło jeszcze tylko dwóch radnych SLD. Zabrakło jednak 10 rajców z PSL-u, Wspólnoty Obywatelskiej i PiS-u.

Ta obstrukcja wynika ze sporu o wybór następcy wicestarosty. Stanowisko to jest wolne od marca, kiedy posłem został dotychczasowy zastępca starosty Bartłomiej Stawiarski z PiS.

Zgodnie z umową koalicyjną jego miejsce powinien zająć ktoś wskazany przez tę samą partię, ale koalicjanci długo nie chcieli się zgodzić na proponowanego przez PiS Konrada Gęsiarza, który jest radnym miejskim.

Kiedy w końcu uzgodniono tę kandydaturę, opozycja znalazła sposób, żeby zablokować wybór. Otóż na sesjach zwoływanych na wniosek grupy radnych bez zgody wnioskodawców nie można wprowadzić nowych punktów do programu.

Czy da się tak działać w nieskończoność?

- Na pewno nie dopuszczę do tego, by wicestarostą został ktoś z PiS-u - zarzekał się w środę Krzysztof Szyndlarewicz, radny z listy PO.

Na razie, oprócz wzajemnego bojkotowania, obie strony prowadzą spór na łamach lokalnych informatorów lub wysyłając do siebie listy otwarte. Zarzucają tam sobie kłamstwa, sabotaż, łamanie przysięgi, manipulację czy nieodpowiedzialność.

- Uczestnictwo w sesji [...] byłoby nie kompromisem lecz kapitulacją większości wobec manipulacji mniejszości radnych - tłumaczył starosta Andrzej Michta w rozmowie publikowanej na stronie internetowej powiatu, gdzie przypominał, że przewodniczący wcześniej nie zwołał sesji na wniosek zarządu (tłumaczył to brakami formalnymi we wniosku). - Czy takie działanie Przewodniczącego nie jest faktycznie sabotażem i łamaniem przysięgi radnego [...]?

- Przerzucanie odpowiedzialności na mnie, za waszą nieudolność i nieodpowiedzialność to szczyt hipokryzji - odpowiadał w liście Sławomir Gradzik i nie wahał się posunąć do insynuacji: - A może po prostu wszyscy jesteście już członkami Prawa i Sprawiedliwości, co z przestrzeganiem praw nie ma nic wspólnego i staracie się za wszelką cenę kupić sobie zaufanie i wdzięczność tych, którzy zrobią wam miejsce na listach wyborczych?

Warto dodać, że obecna „wojna” wybuchła 1,5 roku po tym, jak starostą został Andrzeja Michta z PSL-u, a wyboru dokonano jednogłośnie. Starosta traktował to wówczas jako znak, że należy „zakopać dawne waśnie, konflikty i topory wojenne”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska