Kluby piłkarskie biją kolejne rekordy, ale kto bogatemu zabroni?

Marcin Sagan
Marcin Sagan
Futbol to już prawdziwy przemysł. Trwa „produkcja” piłkarzy, ale też i handel na ogromną skalę, w którym bardzo często brakuje sportowej logiki przy wydawaniu pieniędzy.

Towar jest tyle wart, ile ktoś jest w stanie za niego zapłacić. Tymczasem za „towar”, jakim są piłkarze, płaci się coraz więcej. Kluby dostają coraz więcej pieniędzy od telewizji i sponsorów. Osiągają coraz wyższe dochody ze sprzedaży koszulek czy innych pamiątek. Do tego dochodzą też ogromne pieniądze inwestowane w europejskie kluby przez milionerów (a w zasadzie miliarderów) z Azji czy USA.

W minionym okienku transferowym, które zamknęło się z końcem sierpnia, pobito kilka rekordów. Dotyczyły one też polskich zawodników.

Najdroższym piłkarzem świata nie jest już Gareth Bale, a został nim Paul Pogba. Walijczyk Bale, który w tegorocznych mistrzostwach Europy poprowadził swoją reprezentację do historycznego sukcesu - awansu do półfinału, trzy lata temu przechodził z Tottenhamu Londyn do Realu Madryt za nieco ponad 91 milionów euro. Francuz Pogba był o prawie 14 milionów droższy. Padła magiczna granica 100 milionów euro. Dla porównania, całoroczny budżet najlepszego polskiego klubu - warszawskiej Legii - po tym, jak awansowała ona do fazy grupowej Ligi Mistrzów, wyniesie około 45-48 mln euro.

Smaczku transferowi Pogby z mistrza Włoch Juventusu Turyn do Manchesteru United dodaje fakt, że cztery lata temu przebył on odwrotną drogę. Z ekipy „Czerwonych Diabłów” przeszedł do „Starej Damy”, bo uznano w Manchesterze, że nic z niego nie będzie, i oddano go za „drobne”, czyli sumę 3,5 mln euro. Interes, jaki zrobiły władze Juventusu, jest niesamowity.

Czarnoskóry Pogba to oczywiście bardzo dobry piłkarz. Pewnie jeden z najlepszych w Europie i na świecie, w dodatku perspektywiczny, bo dopiero 23-letni. Nie ma jednak co ukrywać, że 105 milionów euro to kwota przepłacona. Fachowy portal www.transfermarkt.de, zajmujący się wycenami piłkarzy i doskonale analizujący rynek transferowy, szacuje jego wartość na 70 mln euro. Owszem, bardzo dużo, ale aż 35-milionowa przebitka? Czyżby w klubie z Manchesteru siedzieli ekonomiczni ignoranci? Otóż nie. Nawet jak za zawodnika zapłacono tak ogromne pieniądze, to jest nadzieja wręcz granicząca z pewnością, że one się zwrócą i to wcale nie w postaci nagród za ewentualne dobre wyniki, jakie Pogba osiągnie z drużyną.

Klub z Manchesteru ma ogromną rzeszę fanów na całym świecie. Ich profil na Facebooku „lubi” prawie 71 milionów ludzi. Sama Anglia z tamtejszymi fanami to ułamek. Prawdziwy rynek jest w Azji. Niech choćby milion osób kupi wartą 75 euro koszulkę z nazwiskiem nowej gwiazdy na plecach. To już niesamowity zysk. A jak kupi ją dla przykładu trzy miliony osób?

Pamiętać też trzeba, że angielska liga jest niezwykle popularna na całym świecie i stacje telewizyjne płacą niebotyczne pieniądze za możliwość transmitowania jej spotkań. Tam głównie „pchają się” miliarderzy z całego świata na czele z rosyjskim oligarchą Romanem Abramowiczem, który od kilku lat rządzi w londyńskiej Chelsea. To również w angielskiej Premiership pracują najlepsi trenerzy, z ekscentrycznym Portugalczykiem Jose Mourinho, Hiszpanem Josepem Guardiolą czy Włochem Antonio Conte.

Nazwisko Pogba średnio zorientowanym kibicom piłkarskim mówi wiele. Kto to jednak jest John Stones, Leroy Sane, Granit Xhaka, Sadio Mane czy Shkodran Mustafi? Być może to przyszłe gwiazdy angielskiej ligi i europejskiej piłki, zawodnicy mający podbijać serca kibiców. Startują z bardzo wysokiego pułapu oczekiwań wobec nich. Za każdego z nich zapłacono bowiem co najmniej 40 milionów euro i są w pierwszej dziesiątce najdroższych zawodników w minionym okienku transferowym.

W tym roku kluby angielskiej ligi na nowych piłkarzy przeznaczyły ponad miliard funtów, których wartość jest przecież jeszcze wyższa niż euro. Dla przykładu Stones to 22-letni obrońca, który z Evertonu Liverpool przeniósł się do Manchesteru City. W angielskiej kadrze, która skompromitowała się na ostatnich mistrzostwach Europy, Stones nie zagrał ani minuty. Doświadczenie w europejskich pucharach też ma marne. Za takiego zawodnika zapłacono ponad 55 mln euro. Skoro jednak na zespół Manchesteru City pieniądze łożą bogaci szejkowie, to zdziwienie jest nieco mniejsze.

Polski futbol ma wielką, niekwestionowaną gwiazdę - Roberta Lewandowskiego. Król strzelców Bundesligi wyceniany jest na około 75 milionów euro. Dwa lata temu Bayern Monachium zrobił znakomity interes, sprowadzając go za darmo po wygaśnięciu jego kontraktu z Borussią Dortmund. Oczywiście „za darmo” oznacza tylko kwotę transferu z innego klubu, bo jego rzutki menedżer Cezary Kucharski w zamian za „dostarczenie darmowego towaru” skasował sowitą prowizję, a i sam zawodnik miał zagwarantowane zarobki na poziomie 10 mln euro rocznie. Gdyby jakiś klub skusił się na wykupienie „Lewego” z Bayernu, musiałby za niego wyłożyć astronomiczne pieniądze. Być może nawet zbliżone do tych, jakie ManU zapłacił za Pogbę.

Aż wierzyć się nie chce, że do ostatniego okienka transferowego najdroższym polskim piłkarzem był bramkarz Jerzy Dudek. Kiedy przechodził z holenderskiego Feyenoordu Rotterdam do angielskiego Liverpoolu, kosztował 7,4 mln euro, a było to w 2001 roku. Piętnaście lat to w futbolowym przemyśle cała wieczność.

W końcu jednak rekordy zostały pobite, i to kilkakrotnie. Jeszcze w czasie francuskich mistrzostw Europy gruchnęła wieść o przenosinach Grzegorza Krychowiaka z FC Sevilla do jednego z najbogatszych klubów świata - Paris St Germain, rządzonego przez szejków. Suma transferu - 26 mln euro. Na szczycie najdroższych polskich piłkarzy Krychowiak nie trzymał się jednak długo.

Pobił go Arkadiusz Milik. Kibice w naszym kraju są na niego dość mocno źli po jego popisach nieskuteczności na mistrzostwach Europy czy też w ostatnią niedzielę, kiedy to też pudłował podczas meczu eliminacji mistrzostw świata z ekipą Kazachstanu. Napastnik polskiej reprezentacji poszedł z Ajaxu Amsterdam do włoskiego Napoli za 32 mln euro.

Polski kibic powie, że to transfer przepłacony. W zalewie tych, którym możemy zarzucić brak uzasadnienia sportowego, ten akurat wydaje się rozsądny. Milik był czołowym strzelcem eliminacji mistrzostw Europy i czołowym strzelcem mającej dobrą markę ligi holenderskiej. Polscy kibice zżymają się na niego, ale faktem pozostaje, że bardzo łatwo dochodzi on do sytuacji, a na dodatek jest młody, bo ma 22 lata. Młodość i potencjał to są dwie bardzo ważne cechy, które windują cenę zawodnika.

Zresztą Milik ma szansę stać się ulubieńcem fanatycznych kibiców w Neapolu. Może nie takim jak w przeszłości uważany tam wręcz za boga Argentyńczyk Diego Maradona, ale na pewno kimś ważnym. Już w swoim debiucie strzelił dwa gole drużynie AC Milan.

Nie ma co ukrywać, że wspaniałym oknem wystawowym są najpoważniejsze imprezy międzynarodowe, jak mistrzostwa świata czy Europy. Nie jest przypadkiem, że po udanym dla Polaków starcie na francuskich boiskach biało-czerwoni stali się bardziej łakomym kąskiem na transferowym rynku. Kluby oprócz Krychowiaka i Milika zmieniło jeszcze kilkunastu innych zawodników naszej kadry, a łącznie zapłacono za nich ponad 100 mln euro. Takiego okienka transferowego dla polskich piłkarzy jeszcze nie było w historii.

Nie do końca można jednak wszystko tłumaczyć udanym występem zespołu prowadzonego przez Adama Nawałkę. W jego kadrze był Piotr Zieliński, który na francuskich boiskach zagrał tylko 45 minut w meczu z Ukrainą, a że spisał się słabo, to trener Nawałka ściągnął go z boiska. Ten sam Zieliński za sumę 20 mln euro zmienił klub we włoskiej lidze i z przeciętnego Empoli przeszedł do Napoli. Tworzy tam polską parę z Milikiem.

tóż w wypadku Zielińskiego decydujące było to, że miał poprzedni sezon bardzo udany we Włoszech. Dodając do tego fakt, że ma dopiero 22 lata i gra na pozycji ofensywnego pomocnika, mamy odpowiedź na pytanie, czemu kosztował 20 mln euro. Napoli za dwóch Polaków zapłaciło aż 52 mln euro. Miało z czego, bo samo z kolei sprzedało Argentyńczyka Gonzalo Higuaina do Juventusu Turyn za 90 mln, a pieniądze na to „Juve” miało z transferu Pogby. Taki piłkarski łańcuch pokarmowy.

W tym roku pobity też został jeszcze jeden, z polskiego punktu widzenia ważny rekord. Mistrz Anglii Leicester zapłacił 5,5 mln euro Cracovii Kraków za Bartosza Kapustkę. To najdroższy w historii transfer z klubu polskiej ekstraklasy. Poprzedni rekord przetrwał pięć lat. Turecki Trabzonspor zapłacił Polonii Warszawa za Adriana Mierzejewskiego 5,25 mln. W 2010 roku Robert Lewandowski przechodził z Lecha Poznań do Borussii Dortmund za 4,75 mln euro.

Wydatek drużyny „Lisów” na Kapustkę to jednak tylko „drobne”. Mistrz Anglii za 16,5 mln choćby kupił Nigeryjczyka Ahmeda Musę. Stać go też, żeby nadzieję polskiej piłki posadzić na ławce rezerwowych. Nie ma co ukrywać, że bardzo ważna jest też marka ligi, z jakiej przychodzi zawodnik. Wspomniany Musa przyszedł ze znacznie mocniejszej od polskiej ligi rosyjskiej (CSKA Moskwa), gdzie są inne ceny za piłkarzy.

Jeden z innych uzdolnionych polskich zawodników, Karol Linetty, kilka tygodni temu przeszedł z Lecha Poznań do Sampdorii Genua za 3 mln euro. Wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie i jeśli będzie regularnie grał, to w ciągu roku jego wartość może wzrosnąć kilkakrotnie, choćby do sumy, jaką zapłaciło Napoli za rok starszego Zielińskiego.

Pozycja Polaków jest coraz mocniejsza, ale nie ma co ukrywać, że w porównaniu z reprezentantami innych krajów jeszcze słaba. Na francuskich mistrzostwach Europy mieliśmy jedną z najlepszych par środkowych obrońców. Kamil Glik, owszem, zamienił włoskie Torino na grający w lidze francuskiej AS Monaco za 11 mln euro, ale dla będącego odkryciem imprezy Michała Pazdana już nawet w połowie tak dobrych ofert nie było.

„Pytały” o niego Besiktas Stambuł czy niemieckie Mainz, ale nie ma co ukrywać, że to co najwyżej kluby ze średniej europejskiej półki. Koniec końców został w warszawskiej Legii i pozostaje refleksja: jak to jest, że za wspomnianego Anglika Stonesa płaci się krocie, a za innych solidnych piłkarzy zdecydowanie mniej.

Minione okienko transferowe daje jednak nadzieję, że w końcu i Polacy będą pożądani w tym wielkim futbolowym cyrku. Swoją wartość muszą jednak potwierdzać w każdym kolejnym występie nie tylko w reprezentacji, ale przed wszystkim w swoich zagranicznych klubach i europejskich pucharach.

Kolejne „okno wystawowe” już za niespełna rok, i to w naszym kraju. Odbędą się bowiem u nas młodzieżowe (do lat 23) mistrzostwa Europy. Jako gospodarz oczywiście na nich zagramy. Trzeba też pamiętać, że dla piłki otwiera się wielki rynek chiński. Już pół roku temu za Wielki Mur jechali bardzo dobrzy zawodnicy, a pieniądze za nich płacono bardzo duże. Może to na Dalekim Wschodzie padnie nowy rekord transferowy?

Na czele dwie potęgi.

Klubem, którego zawodnicy są wyceniani łącznie najwyżej, jest Real Madryt. Wartość jego piłkarzy wynosi 769,3 mln euro. Drugi jest FC Barcelona (756,5 mln), a kolejne miejsca zajmują: Bayern Monachium (582,23), Manchester United (534,25) i Manchester City (518 mln).

Najwyżej wycenianym piłkarzem jest natomiast argentyński geniusz futbolu Lionel Messi (120 mln euro). Za nim jest Portugalczyk Cristiano Ronaldo z Realu Madryt (110 mln), a kolejne dwa miejsca zajmują koledzy Messiego z formacji ofensywnych „Barcy”: Brazylijczyk Neymar (100 mln) i Urugwajczyk Luis Suarez (90 mln). Ex aequo na 7. miejscu są dwaj piłkarze Bayernu Monachium: reprezentant Niemiec Thomas Müller i nasz Robert Lewandowski. Obaj są wyceniani na 75 mln euro.

W polskiej lidze najdroższy jest Belg. Według fachowego portalu transfermarkt.de najbardziej wartościowym zawodnikiem polskiej ekstraklasy jest Belg Vadis Odjidja-Ofoe z warszawskiej Legii wyceniany na 4,5 mln. Przyszedł on do stołecznego klubu kilka tygodni temu z angielskiego Norwich za darmo. Ma jednak zagwarantowaną roczną pensję w wysokości pół miliona euro

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska