Właścicielką salonu urody w Opolu jest Paulina Gręda. Ma 24 lata, a na koncie doświadczeń zawodowych pracę: jako instruktorka tańca (sama tańczyła przez 13 lat w opolskiej grupie Adena), jako dermokonsultantka przez pół roku w aptece.
Przez rok prowadziła razem z koleżanką sklep z bielizną, a od listopada ubiegłego roku prowadzi właśnie salon urody.
Nowoczesny lokal, w pastelowych kolorach, z dużymi czarno-białymi zdjęciami wykonanymi przez trzy wspólniczki w biznesie i ich znajome. Są na nich zaprzyjaźnione modelki z kwiatami we włosach i zadbanych dłoniach.
Współudział polega na tym, że Olga Ginter i Agnieszka Kaleta płacą Paulinie za wynajem części lokalu, a zysk każda wypracowuje na swoje konto.
To ponoć powszechne zwyczaje panujące w tak pokrewnych branżach jak kosmetyka i fryzjerstwo. Paulina jeszcze dodatkowo zatrudnia jedną osobę - Alicję Iżak - Iżewską.
- Razem świadczymy kompleksowe usługi - opowiada Paulina. - Agnieszka i Olga miały już swoje klientki, które trafiły za nimi do tego salonu. Teraz kiedy przychodzą nowe osoby, to przyciąga ich nie tylko spory parking, ustronne, spokojne miejsce, ale oczywiście poziom i kompleksowość usług - zapewnia Paulina.
Mimo że konkurencja w mieście jest spora, to uznały, że poradzą sobie na rynku. Na razie są zadowolone. Agnieszka: - W zawodzie pracuję od 18 lat, a od 3 na własny rachunek. Kontakt z młodszymi koleżankami sprawił, że mam więcej werwy - śmieje się.
Paulina oprowadza po pomieszczeniach: w trzech oddzielonych zamykanych gabinetach są urządzenia do zabiegów kosmetycznych, w jednej największej sali miejsce do pracy dla Olgi, stanowiska fryzjerskie, spora recepcja, szafa dla klientek. Jest jeszcze małe pomieszczenie socjalne.
Paulina w trakcie studiów z administracji we Wrocławiu robiła też studium kosmetyczne w Opolu. Tam spotkała koleżankę z liceum - Olgę.
Olga oprócz pracy w zawodzie kosmetyczki skończyła studia z zarządzania i marketingu w Opolu. - Przydały się do prowadzenia firmy - mówi. - A zdobieniem paznokci interesowałam się, odkąd tylko pamiętam.
Co jest najtrudniejsze w jej pracy? - Ból pleców po kilku godzinach siedzenia non stop, bo do skupiania wzroku można się przyzwyczaić - opowiada. - Ale nie jest to praca, którą można robić, jeśli się jej nie lubi - kontynuuje opolanka.
Konieczne jest też zainwestowanie w kursy, tak w przypadku kosmetyczek, jak i fryzjerki. Za jeden trzeba zapłacić około 1000 zł.
Na razie pracują ciężko, bywa, że i po 10 godzin dziennie, ale liczą, że w przyszłości przyniesie to owoce i będą zatrudniały ludzi, a same zajmą się szefowaniem.
O unijnej dotacji na uruchomienie działalności Paulina nie mogła myśleć, bo miała już wcześniej firmę, ale zapowiada, że będzie się starała o dofinansowanie na rozwój w Opolskim Centrum Rozwoju Gospodarki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?