30-letia kobieta trafiła do szpitala z urazem barku 27 sierpnia. Tam postanowiła opowiedzieć swoją historię - jak była więziona, bita, głodzona i gwałcona przez mieszkańca wsi Gaiki pod Głogowem. Jej koszmar trwał 4 lata, ten czas spędziła w zamknięciu, w ciemnościach, w stodole przy domu, w którym mieszkał oprawca z rodzicami.
Pisaliśmy o tym tutaj:
Opuściła szpital, nie chce wracać do domu
W poniedziałek (2 września) po 6 dniach opuściła Szpital Powiatowy w Głogowie.
- Kobieta opuściła dziś nasz szpital. Pozwolił na to jej stan fizyczny. Została przewieziona do bezpiecznego miejsca wskazanego przez Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie – poinformowała Ewa Todorov, rzeczniczka szpitala.
Nieoficjalnie wiadomo, że 30-latka nie ma dokąd wrócić. Wyjeżdżając z Leszna przed czterema laty do Mateusza J., skonfliktowała się z rodziną. W mediach pojawiły się informacje, że zostawiła w Lesznie dwójkę dzieci z poprzedniego związku, które mają teraz siedem i dziewięć lat. Ich wychowaniem zajęli się jej rodzice. Zdaniem kobiety, jej powrót do Leszna nie jest możliwy.
Historia 30-latki poruszyła całą Polskę
Przez 4 lata była uwięziona w pomieszczeniu gospodarczym bez okien, ogrzewania i bieżącej wody. Była na przemian gwałcona i katowana przez 36-letniego Mateusza J. Gdy oprawca wypuszczał ją poza budynek, zakładał jej na głowę kominiarkę, by nie mogła obserwować, gdzie jest. W czasie czterech lat kobieta kilka razy trafiała do szpitala: z perforacją przełyku, z poważną raną pachy i uszkodzeniem węzłów chłonnych. Śledczy mówią, że obrażenia powstały w czasie gwałtów.
W szpitalu w Nowej Soli urodziła dziecko, które zaraz po urodzeniu oddała do adopcji. Dlaczego nigdy nie mówiła lekarzom o swoim piekle?
- Kobieta była przesłuchana i złożyła wyjaśnienia. Twierdzi to, co jest podstawą zarzutu. Jej przesłuchanie odbędzie się jeszcze raz przed sądem z udziałem psychologa – mówi Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Sprawca: "Ona na wszystko się godziła"
Zeznania w głogowskiej prokuraturze złożył też Mateusz J. zanim trafił na trzy miesiące do aresztu.
- Podejrzany złożył obszerne wyjaśnienia, ale nie przyznaje się do popełnienia zarzucanych czynów. Twierdzi, że wszystkie zachowania, jakie miały miejsce między nimi, działy się za zgodą pokrzywdzonej – informuje prokurator Łukasiewicz.
Prokuratura przyznaje, że ani oprawca, ani jego ofiara nie byli wcześniej leczeni psychiatrycznie. Śledczy zwrócił się jednak do NFZ o dokumentację medyczną wszystkich hospitalizacji pokrzywdzonej, także tych w Nowej Soli.
W ustaleniu, co działo się w komórce w Gaikach ma pomóc m.in. wizja lokalna. Prokurator planuje ją wkrótce przeprowadzić z udziałem pokrzywdzonej.
Tu rozgrywał się dramat młodej kobiety uwięzionej przez Mateusza J.:
Wiemy ile osób zginęło w powodzi
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?