Kobiety rodzą w szpitalu w Opolu bez swojego ginekologa

Mario/360opole.pl
Szpitala przy ul. Reymonta w Opolu
Szpitala przy ul. Reymonta w Opolu Mario/360opole.pl
Tylko jeden lekarz wsparł pacjentkę, którą opiekował się w ciąży.

- W zasadzie wpadł on tylko na salę porodową, porozmawiał z rodzącą i wypadł - mówi Izabela Marklewicz-Strysz, pielęgniarka naczelna Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Ginekologiczno-Położniczego w Opolu. - W sumie trwało to z piętnaście minut, co trudno nazwać konkretnym wsparciem. Poród odbył się przed południem. Lekarz tej pacjentki już się potem ani nie pojawił, ani nie zadzwonił do szpitala.

Od 10 grudnia kobiecie rodzącej w opolskim szpitalu może towarzyszyć lekarz,który zajmował się nią w czasie ciąży, nawet jeśli nie jest pracownikiem tej placówki.

Nie może on odbierać porodu, ale może wyrazić swoją opinię czy sugestię co do jego przebiegu.

Taką decyzję podjęła dyrekcja szpitala po dramatycznym porodzie bliźniczek państwa Bonków, w trakcie którego lekarze popełnili rażące błędy. Maja, która przyszła na świat jako pierwsza, rozwija się dobrze. Natomiast Julia, urodzona 45 minut po siostrze, uległa niedotlenieniu.

Lekarze nie podjęli wtedy decyzji o cesarskim cięciu, choć powinni to zrobić, co sugerował im lekarz prowadzący ciążę. Jego opinię jednak zignorowano.

Zobacz też: Dramat rodziny Bonków. Szpital ginekologiczny w Opolu stara się naprawić błędy
Możliwość uczestniczenia w porodzie ginekologa-położnika znanego ciężarnej miała na przyszłość zapobiec takim tragediom. Ale choć od wprowadzenia nowego zarządzenia minęło już 5 tygodni, to niestety pozostaje ono głównie na papierze.

- Poza tą jedną wizytą na sali porodowej lekarza nie pracującego w naszym szpitalu nie mieliśmy od pacjentek żadnej informacji, że ich ginekolog chciałby im towarzyszyć - podkreśla Izabela Marklewicz-Strysz. - Może lekarze nie są tym zainteresowani albo, co jest bardziej prawdopodobne, nie mają na to czasu. Informacja, że istnieje taka możliwość, widnieje cały czas na stronie internetowej szpitala.

Zobacz też: Dramat rodziny Bonków. Opolanie: w tym szpitalu źle się dzieje

Dr Rafał Bilski, zastępca ordynatora oddziału patologii ciąży opolskiego szpitala, twierdzi, że nigdy nie było problemu z tym, żeby lekarz pojawił się u swojej rodzącej pacjentki jako osoba towarzysząca.

- Podobnie jak to jest w przypadku męża, mamy, babci, raz był nawet obecny brat pacjentki - dodaje dr Bilski.- Myśmy się w to nigdy nie wtrącali. Lekarz mógł jej również udzielić wsparcia, choć nie mógł podejmować decyzji. Na to, jak na razie, nasze prawo nie pozwala.

- Ja mam tyle pacjentek w prywatnym gabinecie, że nie mam czasu na bieganie do szpitala do rodzącej - mówi anonimowo znany opolski ginekolog. - Ten pomysł z góry był skazany na niepowodzenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska