Kobiety są jak Polacy pod Grunwaldem

Redakcja
Z prof. Joachimem Glenskiem, kierownikiem Katedry Komunikacji Społecznej i Dziennikarstwa Instytutu Nauk Społecznych Uniwersytetu Opolskiego oraz pracownikiem Zakładu Badań Historycznych i Niemcoznawczych Instytutu Śląskiego, rozmawia Katarzyna Kownacka

- W jednym z wywiadów dla prasy powiedział pan, że ma wszystkie wydania "Playboya". Miał pan na myśli polską edycję tego czasopisma?
- Rzeczywiście - mam wszystkie numery polskiej wersji, a nawet "Playtboya", który poprzedził właściwego "Playboya". Z wydań niemiecko- i francuskojęzykowych mam tylko niektóre egzemplarze. Po opisaniu i zaforyzowaniu chciałbym przekazać moje zbiory Bibliotece Uniwersyteckiej. Na razie nie miałem na to czasu i zdążyłem jedynie cieszyć wzrok widokiem pięknych pań.
- Co w "Playboyu" jest cennego poza widokiem pięknych pań?
- Nie jest to periodyk, którego trzeba by się wstydzić. Prócz pięknych zdjęć są tam też teksty, które wymagają jakiegoś wysiłku intelektualnego - choćby wywiady ze znanymi osobami, w tym również z autorytetami kościelnymi.
- "Playboy" pojawił się w Polsce w latach dziewięćdziesiątych. Jak pan sobie radził ze sprowadzaniem go do kraju wcześniej?
- Sprowadzałem sam. Pamiętam, jak w czasie stanu wojennego szedłem Luboszycką z teczką pełną pism erotycznych. Z naprzeciwka szło na mnie sześciu funkcjonariuszy z pałkami. Strasznie się wtedy bałem, że mnie wylegitymują, każą otwierać aktówkę. Gdybym miał w niej bibułę, byłbym dumny. Miałem pisma erotyczne! Ale na szczęście mnie nie zatrzymali...
- A jaki stosunek do tego hobby ma Pańska żona?
- No cóż - jako stuprocentowa kobieta spod znaku Ryb oraz żona prasoznawcy toleruje moje zainteresowania, choć nie musi oczywiście akceptować śmielszych ujęć pism erotycznych ani męskiego punktu widzenia. Za to regularnie czytuje iskrzące dowcipem felietony Hanny Bakuły. Jest entuzjastką przekazania "Playboya" bibliotece, chociażby ze względu na dorastające wnuki, które zresztą wychowują się poza Opolem.
- Badał pan kiedyś "Playboya" z prasoznawczego punktu widzenia?
- Osobiście nie, ale pewien magistrant zapalił się kilka lat temu do monograficznego opracowania tego periodyku. Niestety kiedy się ożenił - zmienił temat i... obronił dobrą pracę o prasie Ozimka. Sam w latach siedemdziesiątych napisałem artykuł na temat zachodnioniemieckich magazynów ilustrowanych, w tym między innymi pism erotycznych, ale pruderyjny redaktor naczelny Zeszytów Prasoznawczych zdecydowanie go odrzucił. Za niemieckim "Der Spiegel" przejąłem statystykę, w której wyliczono na przykład ile razy pokazano w nich sutki czy pośladki. Ten artykuł pojawił się w Kwartalniku Opolskim. Ale czemu dziwić się ówczesnej pruderii? Wtedy w Polsce balet Operetki Krakowskiej występował jeszcze co najwyżej w obcisłych trykotach.
- Poza "Playboyem" już w tej chwili na rynku prasy jest wiele innych tytułów męskich pism - "CKM", "Hustler", "Maxim" - porównywalne stylistyką i klimatem do "Playboya". Są też pisma dużo "twardsze".
- Szczerze mówiąc, niewiele mi mówią wymienione przez panią tytuły, a co do pism twardszych, to nie są to pisma erotyczne, a pornograficzne, a takich nie lubię. Owszem, jestem zdania, że sięgnąć można po wszystko, ale niekoniecznie od razu to kolekcjonować. Ktoś powiedział, że różnica między Polakiem a Francuzem polega również na tym, że pierwszy lubi kobiety nagie, a drugi rozebrane. Jako Ślązak i neobonapartysta jestem gdzieś w środku. W każdym razie nudyści są, moim zdaniem, wyrazicielami totalnej nudy erotycznej.
- Granica między erotyką a pornografią jest bardzo płynna.
- Dla mnie pornografia zaczyna się tam, gdzie wchodzi ginekologia i pokazywane są stosunki seksualne, chuć. Tu nieważny jest człowiek, ale pozycje, seks. To szybko staje się nudne.
- A na zdjęciach z Playboya ważne są kobiety?
- Oczywiście. Najlepiej ogląda mi się znane aktorki, artystki. Patrzę wtedy na konkretną osobę, mając w pamięci to, jaką jest ona aktorką, postacią. Na przykład nigdy nie oglądałem Wielkiego Brata, więc zupełnie nic nie mówiły mi pozujące bohaterki programu. Za to znam grającą w Złotopolskich Renatę Gabryjelską i uważam, że ostatnia jej sesja dla Playboya była fatalna.
- Dlaczego?
- Bo zrobili z niej blondynkę w jakiś dla niej nienaturalnych warunkach. Zupełnie mi się nie podobała. Nie była sobą. To była jej maska. Patrzę na to oczywiście subiektywnie. Dla modelki może to być psychologiczny dystans, który chroni jej świat intymny przed obiektywem fotografa i okiem czytelnika.
- Nie uważa pan, że kobiety traktowane są w tych pismach instrumentalnie?
- Przecież to piękne zdjęcia w piękny sposób ukazujące kobiety. Powinny cieszyć oko, zachwycać. Wszystko w zasadzie zależy od oglądającego. Zodiakalne Byki mogą je rzeczywiście tak odbierać. Dla Byków cielesność jest bardzo ważna. Mówi się teraz, że Freud nie miał racji. Miał, ale dla Byków właśnie. Sam zresztą nim był. To samo dotyczy Katarzyny II, znanej z wyuzdania.
- Zajmuje się pan też astrologią. Na ile nasza aktywność seksualna zależy od gwiazd. Mężczyźni jakich znaków lubią być zdobywani, a jakich wolą podbijać serca?
- To zależy - znaki mocne, na przykład Lwy, do których sam się zaliczam, nie lubią być zdobywane. Same są zdobywcami. Znaki słabsze - Ryby, Koziorożce, Wagi - mogą być prowadzone, prowokowane, lubią dominację.
- Na rynku prasy obok pism męskich dostępna jest też prasa kobieca. Nie ma tam zdjęć nagich panów, aktów.
- Po pierwsze - z badań sprzed trzech lat wynika, że nagością, striptizem, zainteresowanych jest tylko 28 proc. kobiet i aż 89 procent mężczyzn. Po drugie - w tych czasopismach jest wiele niezdrowej emancypacji. Zamiast zbliżać kobiety do mężczyzn, przekonywać, że mają wobec nich inne obowiązki poza praniem koszul i gotowaniem, prasa kobieca nastawia kobiety przeciw mężczyznom, wkładając im do głowy kobiecą niezależność. W ubiegłym tygodniu doszedłem do wniosku, że kiedy opada adrenalina miłości, kobiety wpadają w obowiązki domowe, obowiązki wobec dzieci. Tym się zasłaniają. Potem dzieci wychodzą z domu, a mężczyźni wyrzucani są jak trutnie. No więc się rozpijają, załamują, budzi się w nich agresja wobec kobiet.
- I zachowują się wobec nich agresywnie albo wymieniają je na młodsze? Za to obwiniać kobiety?
- No tak, wymieniają. Tym bardziej w czasach, kiedy przyszła viagra. Przypominam sobie, jak w jednym z programów chyba niemieckiej telewizji, jakaś Francuzka około czterdziestki stwierdziła, że normalnie współżyją z mężem trzy razy w tygodniu, a jeśli się pokłócą - to dwa. U nas to jest niemożliwe. Jest albo ekstaza miłosna, albo pauza, całkowite zamknięcie się, odizolowanie. Nie oddziela się jeszcze miłości od seksu, jak na Zachodzie.
- Nieporozumienia i kłótnie nie sprzyjają okazywaniu sobie czułości.
- Tu bardziej chodzi o pamiętliwość kobiet, ich obowiązkowość i konsekwencję. Jak już powiedziałem adrenalina miłości z czasem mija, zmienia się w przyjaźń. Ale zobowiązania pozostają. Z kobietami jest tak, jak kiedyś z Polakami w bitwie pod Grunwaldem - bitwę wygrali, ale już Malborka nie zdobyli. A zdobywanie twierdzy ma być regularne. To przedłuży szczęście.
- Pana zdaniem kobieca prasa ma nam to uświadamiać?
- Powinna to uświadamiać już dziewczętom. Oczywiście nie chodzi o to, by maturzystkom od razu kazać zdawać egzamin komisyjny z Kamasutry. Ambitne pisma powinny łączyć to, co przekazuje prasa męska i kobieca, znajdować jakiś modus vivendi. Kobieta nie jest lalką, której nie można dotknąć. Ma być kobietą z krwi i kości. Nie powinna wyciągać własnych ambicji, ale też nie dać się upokarzać. Prawda jest chyba bardziej w tym, co powiedział Słowian Trocki ze Złotoryi - "kobieta im mniej ma praw nad mężczyzną, tym większą nad nim władzę". Udowadnia to bezsprzecznie historia.
Starożytni mówili, że im więcej przepisów ma państwo, tym mniej są one przestrzegane. Kolejne, wciąż nowe prawa kobiet czynią je bardziej wyabstrahowanymi, nieosiągalnymi. Dotyczy to również molestowania seksualnego. W końcu dojdzie do tego, że kolega będzie się obawiał zrobić kawę koleżance z pracy.
Czekam, aż pojawią się na rynku pisma dla małżonków. Są dla mężczyzn, kobiet, dziewcząt, hodowców psów, kotów, wędkarzy, może pojawią się również dla małżeństw.
- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska