Koch@m cię, enter. Randki w internecie

Iwona Kłopocka-Marcjasz
Iwona Kłopocka-Marcjasz
W sieci już nie tylko szukamy informacji, robimy zakupy, płacimy rachunki. Tam szukamy także miłości na całe życie. Na towarzyskich czatach codziennie spotyka się milion Polaków.

Zwariowała - powiedziała mama Ani, gdy córka przyznała się do zarejestrowania na jednym z serwisów randkowych z zamiarem znalezienia swojej drugiej połówki. Ania jest śliczna, mądra, miła, wykształcona (w czerwcu z wyróżnieniem skończyła studia na Uniwersytecie Warszawskim i od razu zabrała się do robienia doktoratu). Czego brakuje tak wyposażonej 24-letniej pannie, że nie może w "normalny" sposób znaleźć partnera na dobre i złe?
- Czasu i szczęścia - przyznaje dziewczyna. - Wokół sami zajęci albo nieudacznicy. Nie będę chodzić po ulicy z tabliczką "szukam męża". Zresztą, jakie są szanse na znalezienie go na drodze z domu na uczelnię i z powrotem? Tymczasem internet to nieograniczona przestrzeń i możliwości.

Rozsądne podejście. Nowoczesne, a nawet światowe. W Stanach Zjednoczonych i Japonii poszukiwania życiowego partnera w internecie wyparły już tradycyjne metody. Najpopularniejsza w Irlandii strona www.match.com chwali się tym, że kojarzy rocznie pół miliona par. Brytyjczycy mają do dyspozycji ponad 800 tego typu stron internetowych. Polacy i w tej dziedzinie błyskawicznie gonią Zachód. Z przeprowadzonych w 2007 roku badań CBOS wynika, że z internetu korzysta 40 procent dorosłych rodaków. Co dziesiąty przyznaje się do zawieranych w internecie znajomości. Stale przybywa serwisów randkowych. Działająca od września 2002 roku Sympatia.pl ma 3 278 586 profili. Randka.wp.pl informuje o 1 259 538 zarejestrowanych osobach. Dopasowani.pl donoszą, że dziennie przybywa im ponad 1000 nowych profili. Przeznaczeni.pl ("Łączymy ludzi z wartościami") - serwis matrymonialny dla katolików - w ciągu czterech lat dorobił się blisko 170 tysięcy użytkowników.

Wirtualne życie
W XIX wieku małżeństwa kojarzyli rodzice i często nie miało to nic wspólnego z miłością młodych. W XX wieku partnera poznawało się w szkole, na uczelni, w pracy. W XXI wieku nasze życie coraz bardziej przenosi się do przestrzeni wirtualnej. Przez internet robimy zakupy, rezerwujemy wczasy na drugim końcu świata, płacimy rachunki, kontrolujemy oceny naszych dzieci w szkolnym dzienniku. Dlaczego nie mielibyśmy tam szukać (i znajdować) tego jednego, jedynego. Zdaniem prof. Kazimierza Krzysztofka, socjologa nowych mediów ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, we współczesnym świecie coraz mniejsze znaczenie ma to, gdzie się kogoś poznało. Ważniejsze jest to, co się z tą znajomością zrobi. A powody, dla których ludzie rejestrują się na serwisach randkowych są dwa: brak czasu na bezpośrednie zawieranie znajomości (co wymaga sporo zachodu i inwestowania) oraz - niestety - coraz większe ułomności społeczne młodego pokolenia. A internet daje anonimowość, poczucie bezpieczeństwa, dostępność, łatwość i szybkość nawiązywania kontaktów, a także ich różnorodność. No i nawet najbardziej nieśmiały w realu absztyfikant nabiera w nim odwagi i animuszu, bo wirtualna rozmowa daje więcej czasu na znalezienie właściwej odpowiedzi i pozwala uniknąć skrępowania.
Jak to działa
Najpierw trzeba założyć swój profil, czyli pokazać się: kolor oczu, wzrost, budowa ciała, upodobania, sposób spędzania wolnego czasu, zawód, stan cywilny, chęć posiadania dzieci, nałogi. Im więcej takich podstawowych pytań zadają nam w formularzu, tym lepiej. Koniecznie trzeba dołączyć zdjęcie, bo to aż siedmiokrotnie zwiększa szansę zwrócenia uwagi (nikt nie chce kupować kota w worku). Potem w podobny sposób opisujemy tego wymarzonego (tę wymarzoną). I już możemy rzucić się do wyszukiwarki (różne opcje pozwolą nam wyeliminować żonatych, palaczy, osoby w nieodpowiednim wieku lub mieszkające za daleko od nas), a po wyłowieniu podobnego kandydata wysłać mu "oczko" lub wiadomość.

Tak działa większość serwisów. Dopasowani.pl poszli dalej, by tę igłę ze stogu siana łatwiej było wydobyć. Aby się u nich zarejestrować, trzeba najpierw wypełnić test psychologiczny. Jak piszą twórcy: "Serwis dopasowani.pl powstał pod wpływem fascynacji wiedzą o enneagramie. Ta unikalna nauka pozwala scharakteryzować ludzkie rodzaje osobowości oraz związki zachodzące między nimi. Enneagram klasyfikuje ludzkie charaktery na 9 podstawowych typów. Każdy z nich ma własne motywy działania, obawy, lęki oraz własne sposoby rozwiązywania problemów. Serwis dopasowani.pl wykorzystuje mechanizm enneagramu, aby zasugerować użytkownikowi profile osób najbardziej mu odpowiadające charakterologicznie".
Kiedy już nasz charakter został określony (niżej podpisanej wyszedł Zdobywca, skrzydło Gwiazda - cokolwiek to znaczy) serwis podpowiada nam najbardziej pasujące do nas osoby. Ponad 80 procent dopasowania to już podobno duża szansa, żeby zaiskrzyło.

Trzeba się napracować
Założenie profilu to pierwszy krok. Potem trzeba się sporo napracować. - Spędziłem w necie 80 godzin, nim wypatrzyłem moją przyszłą żonę - przyznaje Tomek (otik76) na jednym z forów.
"Bez pracy nie ma kołaczy. Im więcej czasu poświęcisz na przeglądanie profili innych użytkowników, tym większe masz szanse na znalezienie tej jedynej, wyjątkowej osoby. Codzienne logowanie sprawi, że Twój profil będzie pojawiał się na początku listy wyszukiwania - radzą na pokochaj-mnie.pl.
I dalej: "Zamiast kontaktować się tylko z jedną osobą, spróbuj nawiązać kontakt z kilkoma osobami jednocześnie. Wymień z nimi kilka wiadomości i zobacz, czy są rzeczy, które was łączą. Nie twórz zbyt dużej grupy osób, z którymi kontaktujesz się jednocześnie, bo w takim przypadku możesz zacząć mylić te osoby".

Wyklikana miłość
W realu potrzebujemy kilkunastu sekund, by ocenić, czy ktoś nam przypadł do gustu czy nie. Wygląd, gesty, uśmiech, spojrzenie - to jest pierwsze wrażenie. W necie są tylko słowa. Czy można więc zakochać się w sieci? Psycholog Joanna Heidtmann z Uniwersytetu Jagiellońskiego uważa, że tak. "Miłość, a raczej zakochanie karmi się słowami, a internet dostarcza ich w dużej ilości".
- Sieć znosi bariery, które w kontakcie "face to face" nie pozwalają nam być sobą - pisze Jotes na forum psychologia. - Z drugiej strony umożliwia też bycie kimkolwiek innym, stworzenie zupełnie nowej tożsamości, bycie swoim własnym wyobrażeniem, fantazją. Niesie to sporo zagrożeń, jednym z nich jest po prostu rozczarowanie. W sieci każdy jest inny, często bardziej naturalny, spontaniczny, ale przede wszystkim bardziej taki, jaki chciałby być.
- W sieci można nawiązać znajomość i randkować. To takie samo miejsce jak kawiarnia czy park. Miłość i związek mogą się jednak narodzić tylko w realu. Bo żeby się pokochać trzeba być ze sobą - podkreśla dr Martyna Sobiechowska, psycholog z Wrocławia.

Czułe słówka
Największą pułapką internetowej miłości jest zbytnie zaangażowanie emocjonalne przed pierwszym spotkaniem. Według amerykańskiego badacza Matthew Bamblinga z uniwersytetu w Queensland wpadają w nią przede wszystkim kobiety, schwytane na lep pięknych słówek. Dla większości kobiet idealny kandydat to mężczyzna mądry, dowcipny i z poczuciem humoru. - Błyskotliwe komentarze otwierają im serca - mówi dr Sobiechowska. - Tworzą wyimaginowany obraz, który może drastycznie odbiegać od rzeczywistości. Dlatego internetowi randkowicze już po kilku mailach powinni dążyć do spotkania. To pozwala uniknąć bolesnych rozczarowań.
Nie wiedziała tego Karolina, studentka z Gdańska, która zakochała się przez internet w Maćku z Krakowa. Przez wiele miesięcy najpierw do siebie mailowali, pisali SMS-y, rozmawiali przez telefon. Zdążyli sobie nawet wyznać miłość. Kiedy w końcu ona zdecydowała się przemierzyć całą Polskę, na dworcu czekał na nią chłopak sięgający jej do ramienia. Czar prysł w jednej chwili. - Wstydzę się tego, ale nie mogłam z nim być - przyznaje dziewczyna.

Weselne dzwony
Iza: Poznaliśmy się z Grześkiem na portalu sympatia.pl dokładnie 25 lutego 2007 r. Dzień później spotkaliśmy się w realu. Od tamtego czasu jesteśmy razem - nierozłączni. 15 sierpnia 2009 r. wzięliśmy ślub.
Dorota: Mniej więcej 3 lata temu siedziałam sobie w domu i z nudów puściłam oczko świeżo zalogowanemu mężczyźnie o nicku "misiopatysio". Moje puszczone oczko przerodziło się w znajomość. Znajomi nam mówili, że to nie przetrwa, a pierwsze zauroczenie minie. Dziś jesteśmy już 1,5 roku po ślubie i mamy 6-miesięcznego synka.

Elwira: Wszystko zaczęło się 3 lata temu od niewinnego oczka. Potem zabawne flirciki na cafe, kilka listów, wymiana numerami telefonów i już wpadliśmy! Nie było prosto. On z Białegostoku, ja ze Szczecina. Po kilku listach pomyślałam sobie, że fajny z niego chłopak, ale nic z tego nie będzie, za dużo kilometrów nas dzieli. Dziś jesteśmy już małżeństwem.
Każdy portal randkowy publikuje dziesiątki podobnych listów szczęśliwie dzięki niemu skojarzonych, zakochanych i zaobrączkowanych par. Przeznaczeni pl. prowadzą nawet precyzyjną statystykę. Mają w swym dorobku 355 małżeństw, 478 zaręczonych, 1244 zakochanych i 40 dzieci urodzonych z zawiązanych tam związków.

- Gdybym tego sama nie doświadczyła, nie uwierzyłabym, że w internecie można znaleźć życiowego partnera - przyznaje szczęśliwa Marta. - Prędzej pomyślałabym: "puknij się w łeb, człowieku, tam są sami desperaci, zboczeńcy i oszuści". Dzisiaj wiem, że los robi niespodzianki i nigdy nie wiadomo, kiedy, skąd i jak cię dopadnie "twoje kochanie".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska