Koci domek do likwidacji

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Może uda mi się w okolicy wydzierżawić kawałek ziemi i przenieść domek - mówi Anna Zahorska.
Może uda mi się w okolicy wydzierżawić kawałek ziemi i przenieść domek - mówi Anna Zahorska. Archiwum/KS
Społeczna opiekunka zwierząt ostatecznie przegrała sądowy spór ze Spółdzielnią Mieszkaniową w Prudniku.

- Szkoda. To nie ja przegrałam, ale zwierzęta - komentuje Anna Zahorska z Prudnika. Sąd Okręgowy w Opolu ostatecznie utrzymał wyrok prudnickiego sądu, nakazujący Annie Zahorskiej usunięcie drewnianego domku dla bezpańskich, dziko żyjących kotów.

Obiekt stał na podwórzu spółdzielczego bloku w centrum miasta. Z wnioskiem o sądowy nakaz opróżnienia terenu wystąpiła Spółdzielnia Mieszkaniowa w Prudniku. Sąd uznał, że decyduje prawo własności, a nie inne względy społeczne.

Kobieta wybudowała przytułek dla kotów 13 lat temu. Na własny koszt opiekowała się przez te lata bezpańskimi zwierzętami, karmiła je, leczyła. Części sąsiadów jednak koty przeszkadzały i szkodziły.

- Sąd okręgowy przedłużył mi tylko termin, do którego mam usunąć obiekt - mówi Anna Zahorska. - Mam na to jeszcze dwa miesiące. Ten wyrok kończy drogę prawną i muszę się mu podporządkować. Może uda mi się jednak wydzierżawić w sąsiedztwie jakiś kawałek ziemi i przenieść domek?

Pani Zahorska zapowiada, że będzie interweniować w spółdzielni i urzędzie miejskim, jeśli w zimie kotom będzie się działa krzywda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska