Koci grzbiet babci Irci

Sabina Kubiciel
Jeszcze do niedawna kobieta po pięćdziesiątce uważana była za leciwą matronę, która najlepsze lata ma już za sobą. Dziś stopniowo zmienia się to wyobrażenie.

Przede wszystkim panie w dojrzałym wieku korzystają już z tego, że nie muszą martwić się o dzieci - czy mają odrobione zadanie i czy spakowały do tornistra podręczniki. Nie muszą też spieszyć się do domu, aby ugotować obiad, a wieczory spędzać na prasowaniu. Mają więcej czasu, aby pomyśleć o sobie.

Lansowana na Zachodzie moda na młody wygląd i sprawność fizyczną dotarła i do podopolskich wsi. Z roku na rok rośnie liczba miejscowości, gdzie odbywają się zajęcia ruchowe przy muzyce, których uczestniczkami są panie w kwiecie wieku.
- Kobiety po pięćdziesiątce, jeśli nie dbają o siebie, zaczynają się bardzo szybko starzeć - twierdzi Irena Szopa, mieszkanka Prószkowa, a także organizatorka aerobiku, który adresowany jest przede wszystkim do pań w dojrzałym wieku.
W Prószkowie zajęcia dla pań odbywają się od ponad roku. Spotykają się one dwa razy w tygodniu - po półtorej godziny. Sala kameralna w Gminnym Ośrodku Kultury, gdzie zwykle odbywają się sesje rady lub miejscowe władze przyjmują gości, zamienia się w klub fitness i przebieralnię.

Na początek rozgrzewka. Trzeba rozruszać szyję, ramiona, później kilka podskoków w miejscu - i można zaczynać. Najpierw bieg po kole w takt muzyki, później kilka ćwiczeń na mięśnie brzucha. Najwięcej kłopotów sprawia paniom wykonywanie układów tanecznych, bo i one znajdują się w programie zajęć. Tym samym panie ćwiczą nie tylko ciało, ale także umysł, gdyż trzeba zapamiętać, co po czym następuje, liczyć kroki i słuchać muzyki, aby nie zgubić rytmu.
Gertruda Słota w zajęciach uczestniczy od niedawna.
- Szwagierka namawiała mnie na przyjście - mówi. - Jestem po operacji i ćwiczenia są dla mnie formą rehabilitacji, a nie kryję, że i dobrze byłoby przy okazji stracić kilka kilogramów - mówi.
Elżbieta Wocka uważa, że w grupie ćwiczy się lepiej, samemu w domu nie ma na to ochoty.
- Tutaj można nie tylko poruszać się, ale również spotkać się, porozmawiać, a tym samym wnieść trochę odmiany w codzienność - uważa pani Elżbieta.
Kobietą gumą nazwać można Różę Rother. W przerwie ćwiczeń rozbawia koleżanki, wykonując dziwne wygibasy - jej nogi zdają się nie mieć kości.
Dwa miesiące temu wojnę zbędnym kilogramom wypowiedziała Maria Wiercimok, jedna z najmłodszych uczestniczek zajęć.
- Znacznych efektów ćwiczeń na razie nie widać. Dla mnie ważne jest to, że zaczęłam coś robić, aby pozbyć się nadwagi i poprawić sprawność fizyczną.
Wanda Świsłowska trafiła na zajęcia pół roku temu. Podobnie jak pani Maria, wśród starszych koleżanek traktowana jest jak podlotek.
- Miałam dolegliwości ruchowe więc postanowiłam przyjść na zajęcia. Bardzo je lubię. Przyprowadzałam koleżanki. Niestety nie przychodzą już. Przypuszczam, że zraziły się tańcem, bo wymaga dużo więcej wysiłku aniżeli ćwiczenia - stwierdza.
Niektórzy mieszkańcy Prószkowa z przymrużeniem oka patrzą na zajęcia pań. Wiele kobiet w dojrzałym wieku uważa, że ćwiczenia przy muzyce to nie dla nich. Nie chcą być postrzegane jak dziwaczejące, starzejące się kobiety, które za wszelką cenę pragną uchodzić za młode.
- Kobiety starsze ode mnie potrafią się świetnie ruszać i czerpać z tego satysfakcję. Na ćwiczenia nigdy nie jest się za starym. Jeżeli ktoś to lubi, to przyjdzie - mówi Wanda Świsłowska. - Przyznam, że przychodząc pierwszy raz, sądziłam, że będę się tutaj nudziła, bo ćwiczeni będą zbyt proste. Okazało się, że mam kłopoty z czymś, co moim starszym koleżankom nie sprawia żadnych trudności - dodaje.
Ma się tyle lat, na ile się czuje, czego przykładem może być Irena Szopa. Nie kryje, że przekroczyła już sześćdziesiątkę, ale sprawnością fizyczną i wewnętrzną werwą przerasta niejedną dwudziestolatkę. Mówi, że ma w sobie sprężynę i nie wyobraża sobie bezczynnego siedzenia.
- Kiedyś usłyszałam, że wielu prószkowian się mnie boi, bo chodzę dumna po ulicy. Odpowiedziałam, że nie chodzę dumna, tylko wyprostowana. Pomyślałam, że nie tylko ja mogę wyglądać na taką "dumną", dlatego zorganizowałam te zajęcia - mówi z uśmiechem Irena Szopa.

Sześcioletni Mateusz przyszedł razem z babcią. Przyniósł z sobą książkę z obrazkami przedstawiającymi pokemony i zabrał się do ich kolorowania. Zajęcie to nie było jednak tak interesujące jak przyglądanie się wyczynom babci, która wyginała się robiąc "koci grzbiet" albo biegała w miejscu, starając się jak najwyżej podnieść kolana. Pokemony idą w kąt, a Mateusz stara się naśladować ćwiczenia wykonywane przez panie. Przemierzanie sali na czworakach sprawia mu jednak największą frajdę.
Klaudia uczestniczy w zajęciach razem z mamą. Ma dwanaście lat i uważa, że musi ćwiczyć, aby mieć szczupłą sylwetkę.
- Jeszcze do niedawna przychodził z nami mój dziesięcioletni brat, ale jemu ćwiczenia nie są potrzebne, bo i tak jest za chudy - uważa Klaudia.

Po półtorej godziny intensywnego ruchu czas na chwilę wytchnienia. Teraz można poplotkować, pośmiać się z wyczynów kobiety gumy, czyli Róży Rother, która udowadnia, że nawet po maratonie ćwiczeń drzemią w niej niespożyte pokłady energii. Jeszcze tylko należy zamienić legginsy na spodnie, a trampki na buty na obcasach i już można wracać do domu. Tam przed telewizorami czekają mężowie, którzy zapewne nie przypuszczają, że ich żony są sprawniejsze od wielu telewizyjnych dwudziestolatek, które oni omiatają tęsknym wzrokiem po ekranie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska