- Oczywiście, że jeszcze jeżdżę na rowerze - przyznaje jubilat Franciszek Surmiński, który w sobotę w Rudziczce pod Prudnikiem obchodził 80. urodziny i 55 lat od sportowego debiutu na kolarzówce. - Jak się napracuję, to chętnie przejadę się kawałek. Dla odpoczynku.
Pytany o swoją receptę na zachowanie znakomitej kondycji fizycznej pan Franciszek tłumaczył, że unika papierosów i wódki. Lubi dobre wino, w jedzeniu nie wybrzydza i pija bardzo dużo mleka. A niezwykła wytrzymałość fizyczna jego organizmu, to po części tajemnica genów i ciężkiej pracy na wsi, którą wykonywał od dzieciństwa, także w trakcie sportowej kariery.
Franciszek Surmiński był właściwie pierwszym kolarzem z Opolszczyzny, który zaczął odnosić w latach 60. XX wieku sukcesy w kraju i za granicą. Potem jako kapitan drużyny i trener wyszkolił dziesiątki młodszych sportowców. Miedzy innymi nieżyjącego już Stanisława Szozdę.
- Chciałem się wzorować na takich sportowcach jak pan Franek - przyznaje Benedykt Kocot, kolarz z Chrząstowic i brązowy medalista olimpijski.
- Franek siłę miał nieprzeciętną, ale brakowało mu zagrań taktycznych. Wiele razy pomógł mi zwyciężyć. Przyjaźnimy się od 1959 roku - wspomina 75-letni Józef Gawliczek, zwycięzca Tour de Pologne w 1966 roku.
- Żeby wygrywać, ktoś musi rządzić na wyścigu, więc ja dyrygowałem w drużynie - opowiada Franciszek Surmiński. - Pomagałem innym i cieszyłem się z ich sukcesów. A jak oni nie dawali rady, to ja byłem niezniszczalny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?