Koledzy z drużyny siatkówki ratowali mieszkańca Łąki. Pomógł defibrylator od miejscowych strażaków. Sześć razy z niego "strzelano"

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
To może przydarzyć się każdemu z nas. Od każdego z nas może zależeć czyjeś zagrożone życie. Mieszkańcy Łąki Prudnickiej ten egzamin zdali na piątkę.

W środę 18 stycznia w hali sportowej w Łące Prudnickiej koło Prudnika spotkało się kilku znajomych mieszkańców tej miejscowości, żeby wspólnie zagrać rekreacyjnie w piłkę siatkową.

W pewnej chwili jeden z grających – 46 letni mężczyzna, na chwilę odszedł na bok, żeby zatelefonować. Koledzy zobaczyli jak przewraca się na podłogę i mdleje. Natychmiast pobiegli do niego i stwierdzili, że jego tętno i oddech zanikają. To objawy nagłego zatrzymania krążenia, mężczyzna zaczął dosłownie umierać na ich oczach.

Obecni zachowali się bardzo przytomnie. Zagrały emocje, każdy był bardzo zdenerwowany, ale szybko podzielili się zadaniami. Część zajęła się resuscytacją chorego, czyli prowadzili ręczny masaż serca. Inni wezwali pomoc przez numer alarmowy, a potem telefonicznie ściągnęli na miejsce mieszkającego w tej samej wiosce kolegę – strażaka OSP i zawodowego ratownika medycznego, który dojechał jeszcze przed przyjazdem karetki pogotowia. Chory mężczyzna dwukrotnie reagował na masaż serca, dwa razy wracało mu tętno i oddech, ale po chwili znów zanikały.

Strażak – ratownik kazał natychmiast przynieść na miejsce defibrylator AED, który miejscowa jednostka straży ma na wyposażeniu i wozi go w swoim samochodzie ratowniczym. Jeden z obecnych pobiegł do remizy. Wyładowania elektryczne defibrylatora mogą przywrócić samoistną akcję serca, choć nie zawsze dzieje się to za pierwszym razem.

W Łące Prudnickiej „strzelano“ z defibrylatora 6 razy, w tym trzy razy przed przyjazdem karetki pogotowia. Jego załoga przejęła dalszą resuscytację. Z sukcesem, bowiem po dłuższej chwili mężczyzna pojechał karetką do szpitala w Nysie w stanie już ustabilizowanym, oddychając samodzielnie. Kiedy go przekazywano personelowi Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, był przytomny i można się było z nim porozumieć. Obecnie ciągle jeszcze przechodzi badania szpitalne.

Uczestnicy zdarzenia nie chcą być wymienieni w artykule z imienia i nazwiska. Powtarzają, że nie zrobili nic specjalnego. To nie było bohaterstwo, po prostu potrafili się odpowiednio zachować. I mieli do dyspozycji defibrylator.

Defibrylator AED to urządzenie umieszczone na ścianach w wielu budynkach publicznych. W razie potrzeby wystarczy je wyjąć, uruchomić, a potem automat głosem człowieka podpowiada, jak należy postępować. Wystarczy się nie bać.

Mapę rozmieszczenia defibrylatorów można znaleźć na stronie internetowej

www.ratujzsercem.pl.

Według tego portalu mamy na Opolszczyźnie prawie 50 stacjonarnych defibrylatorów w siedzibach straży, policji, w urzędach, szkołach czy zakładach, a nawet w sklepach.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska