Kolej nie chce na tory 8,5 mln zł

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Czeskie pociągi przejeżdżają przez Głuchołazy ciągle na podstawie konwencji z czasów Bolesława Bieruta.
Czeskie pociągi przejeżdżają przez Głuchołazy ciągle na podstawie konwencji z czasów Bolesława Bieruta. Krzysztof Strauchmann
Kolej nie chce pieniędzy na tory. Nie będzie modernizacji linii przez Głuchołazy. PLK wycofało się z projektu. Za parę lat linia pewnie zniknie.

Kolejna odsłona pełnej paradoksów historii linii kolejowej nr 333 i 334 od granicy państwa w Mikulowicach przez Głuchołazy do granicy w Jindrzichowie.

Właściciel 17-kilometrowej linii, kolejowa spółka PKP PLK SA, nie chce 8,5 mln zł dotacji pokrywających 85 procent kosztów modernizacji torowiska i urządzeń technicznych.

Pieniądze na ten cel miały się znaleźć w nowym unijnym Programie Operacyjnym Współpracy Transgranicznej Republika Czeska - Polska na lata 2013-2020. Jeszcze w ubiegłym roku wstępny projekt w tej sprawie zgłosiła gmina Głuchołazy, jako wiodący partner we współpracy z województwem ołomunieckim w Czechach oraz PLK SA. Urząd Marszałkowski Woj. Opolskiego wstępnie wpisał remont linii na listę tzw. indykatywną. Autorzy pomysłu mogli liczyć na dotację bez konkursu.

- Do końca stycznia mieliśmy termin nadesłania ostatecznego projektu, jednak PLK nie dosłała nam swojego stanowiska - mówi wiceburmistrz Głuchołaz Roman Sambor. - Dopiero w lutym dostaliśmy pisemną informację, że PLK nie jest zainteresowane udziałem w projekcie ze względów ekonomicznych, technicznych i prawnych.

W ich opinii modernizacja nie skróci czasu przejazdu na tym odcinku. Nie mają tego w swoich planach remontowych. Poza tym nie mają jasności, czy linia będzie nadal wykorzystywana przez Czeskie Koleje.

Linia przez Głuchołazy jest obecnie wykorzystana tylko przez Czeskie Koleje na trasie z Krnowa do Jesenika. Czeski przewoźnik od kilku lat systematycznie ogranicza jednak ruch na tym odcinku. Wycofał się z transportu towarowego, zlikwidował pociąg pospieszny, ograniczył liczbę połączeń.

Czesi tłumaczą to wysokimi opłatami tranzytowymi (800 tys. zł rocznie dla PLK) oraz złym stanem torów, na których pociągi jeżdżą ledwie 40 km na godzinę.

- Stan tej linii jest oceniany jako dobry - mówi Mirosław Siemieniec, rzecznik prasowy PKPPLKSA.

Od kilku lat polskie i czeskie władze centralne nie są w stanie rozstrzygnąć, na jakiej podstawie prawnej czeski pociąg będzie dalej jeździł przez Głuchołazy. Ciągle odbywa się to na podstawie konwencji Bieruta z 1948 roku, niezgodnej z prawem unijnym.

Wiceminister transportu Andrzej Massel, który był w 2012 roku w Głuchołazach i obiecywał intensywne poszukiwanie rozwiązań dla tej trasy, został odwołany w listopadzie. Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju, które teraz nadzoruje koleje, od ubiegłego piątku nie odpowiedziało na naszą prośbę o komentarz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska