Kolejarze z Kluczborka chcą ratować węzeł

Monika Kluf
Na zdjęciu od lewej: Jan Mainka, Jerzy Mielnik, Jacek Wilk, obok na stopniach pociągu: Stanisław Konarski i Adam Czapaj, przed nimi, w garniturze, Jerzy Ciupke.
Na zdjęciu od lewej: Jan Mainka, Jerzy Mielnik, Jacek Wilk, obok na stopniach pociągu: Stanisław Konarski i Adam Czapaj, przed nimi, w garniturze, Jerzy Ciupke.
Nie piszą petycji, nie grożą protestami. Założyli Stowarzyszenie Kolejarzy i Sympatyków Węzła Kluczbork i mają zamiar przywrócić mu dawną świetność.

Do niedawna to był jeden z ważniejszych węzłów kolejowych w kraju. - Tu znajdował się wylot dla większości towarów przewożonych ze Śląska do portów i z południowo-wschodniej części Polski na zachód - przypomina Jerzy Mielnik, dyżurny ruchu.
Przez Kluczbork przejeżdżało kilkanaście pociągów pośpiesznych, m.in. Poznań - Katowice, Kraków - Kołobrzeg, Przemyśl - Szczecin i co najmniej setka par pociągów pasażerskich.

- Z tej setki została połowa, a pociągi pośpieszne jeżdżą dwa: Przemyśl - Szczecin i Katowice - Kołobrzeg - mówi Adam Czapaj, instruktor maszynista.
Upadek węzła bierze się stąd, że linie niszczeją, bo nie ma pieniędzy na ich utrzymanie i remonty. - A jak tory niszczeją, pociągi muszą jeździć wolniej - tłumaczy Jacek Wilk, dyżurny ruchu. - Jeśli klient z Kluczborka do Poznania ma jechać 4-5 godzin, to woli podjechać czymś na dworzec do Opola, skąd w stolicy Wielkopolski dojedzie w niecałe trzy godziny.
Kolejarze z Kluczborka nie chcą przyglądać się powolnej agonii węzła. Chcą go uratować.

Nie piszą petycji, nie grożą protestami. Założyli Stowarzyszenie Kolejarzy i Sympatyków Węzła Kluczbork i mają zamiar przywrócić mu dawną świetność.
Jak? - Mamy pewien plan - mówi Stanisław Konarski, z zawodu maszynista, z powołania społecznik. - Napisaliśmy wniosek w sprawie przywrócenia części pociągów pośpiesznych. A ponieważ sami nie możemy zabiegać o pieniądze na remonty torowisk, będziemy szukać sojuszników, by te pieniądze zdobyć - dodaje Konarski. - Ten wniosek to formalna podstawa do lobbingu w naszej sprawie, nawet na szczytach władzy państwowej.
Konarski i jego koledzy zapewniają, że przemawia przez nich nie tylko tęsknota za dawnymi, dobrymi czasami. Walczą o utrzymanie miejsc pracy.
- W tej chwili w gminie mamy około tysiąca kolejarzy - liczy Jerzy Ciupke, wiceprezes stworzyszenia. - Jak się PKP podzieliły na spółki i spółeczki, podzielili się pracownicy. Teraz patrzymy na siebie nie jak brać kolejarska, tylko jak konkurenci na rynku. Tak być nie może!
Żeby zintegrować środowisko, stowarzyszenie zorganizowało festyn z wyścigami drezyn przy nieczynnej nastawni w Kuniowie koło Kluczborka.
- Mamy zamiar przerobić ją na Dom Kolejarza i Izbę Pamięci z eksponatami przypominającymi czasy rozkwitu węzła - zapowiada Jacek Wilk, prezes stowarzyszenia.

Na festyn zjechali się kolejarze z Ostrowa, Częstochowy, Tarnowskich Gór, Głubczyc, Opola, Brzegu oraz koledzy z innych spółek.
- Największą atrakcją okazały się zawody w pchaniu zestawów kołowych, przy gonitwie drezynami po torach równoległych też była niezła adrenalina - wspomina z uśmiechem Adam Czapaj.
O kluczborskich kolejarzach zrobiło się głośno. Decydenci też zaczęli na nich inaczej patrzeć. Dyrektor jednej z kolejarskich spółek na początku studził ich entuzjazm, teraz stał się ich sojusznikiem.
Na festynie kolejarze osiągnęli jeszcze jeden cel. Zebrali pieniądze dla hospicjum domowego dla dzieci w Opolu.
- Bo mamy postanowienie, i zapisaliśmy je nawet w statucie, że będziemy prowadzić działalność dobroczynną - zaznacza Wilk. - My pomożemy innym, to może przy walce o to, co dla nas najważniejsze, inni pomogą nam.
Stowarzyszenie zaopiekowało się też kolejarskimi emerytami i rencistami. - I Bogu dzięki, bo zdaje się, że o tych, co przepracowali tu ponad połowę swojego życia, wszyscy zapomnieli - zamyśla się maszynista emeryt Jan Mainka.
Większość byłych kolejarzy jest rozgoryczona. Zwłaszcza ci, którzy choćby o należny im darmowy bilet muszą toczyć wielomiesięczne boje z urzędnikami, odsyłani od spółki do spółki.
- Nic dziwnego, że jak zrobiliśmy im spotkanie opłatkowe, ci starsi ludzie mieli łzy w oczach - wspomina Jerzy Jastrzębski.

Za kilka tygodni kolejarze z Kluczborka szykują kolejną imprezę. Chcą pożegnać lato "Piknikiem Papieskim". Jedną z atrakcji będzie wymyślony spontanicznie maraton dla biegaczy po... podkładach kolejowych.
Sprowadzą też na piknik od miłośników kolei z Pyskowic zabytkowy parowóz. W swojej serii to jedyny egzemplarz w Polsce, który jest na chodzie. Zachęceni przez kolegów z Pyskowic, kolejarze z Kluczborka mają zamiar, jako stowarzyszenie, sprowadzić tu lokomotywę parową.

- Chcemy ją wyremontować i wykorzystać jako element agroturystyki kolejowej - zapowiada Stanisław Konarski.
Miejscowi i przyjezdni będą mogli w sezonie pojechać starą "ciufcią" na... grzyby. A są takie miejsca na biegnącej przez las trasie na Opole, gdzie prawdziwków i podgrzybków jest w bród. Wypady na grzybobranie drezynami stowarzyszenie zorganizuje jeszcze tej jesieni.
- Udowodnimy, że ten węzeł może i musi znów żyć pełną parą - zapowiadają kolejarze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska