Kolejna bomba ekologiczna. Teraz w Namysłowie

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
Część pojemników na tym składowisku jest w bardzo złym stanie: mimo mrozu czuć zapach rozkładających się substancji, a na śniegu widać ślady wycieków.
Część pojemników na tym składowisku jest w bardzo złym stanie: mimo mrozu czuć zapach rozkładających się substancji, a na śniegu widać ślady wycieków. Jarosław Staśkiewicz
Na składowisku w Namysłowie jest dużo gorzej niż w Brzegu i Pogorzeli. Tutaj chemikalia z porzuconych beczek i pojemników wyciekają już do gruntu.

Nielegalne składowiska odpadów w Brzegu i Pogorzeli - o których informujemy od kilku dni - to nie jedyne takie miejsca w naszym regionie. Prawdziwa bomba ekologiczna tyka w Namysłowie, na terenie dawnej mleczarni.

CZYTAJ Chemikalia w Brzegu. Prokuratura chce aresztu dla mężczyzny, który przywiózł beczki

Po jej upadku miejscowy przedsiębiorca urządził tu legalne składowisko odpadów, ale trzy lata temu starostwo cofnęło mu pozwolenie na tę działalność. Firma Ekolog-Service nie pozbyła się jednak zgromadzonej chemii, m.in. farb, emulsji i olejów, która do dziś zalega w beczkach i pojemnikach. Sprawę postanowił nagłośnić nowy właściciel terenu, który nabył go na licytacji od komornika.

- Mamy olbrzymi problem z tymi odpadami - mówi Władysław Dziedzic, znany producent krzeseł i mebli biurowych, którego firma od czerwca ubiegłego roku jest właścicielem działek przy ul. Oleśnickiej w Namysłowie. - Mieliśmy zapewnienia od poprzedniego właściciela, że to będzie uprzątnięte, tymczasem wszystko zostało na naszej głowie.

Przedsiębiorca powiadomił prokuraturę, starostwo, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska i straż pożarną, a na własny koszt wywiózł tę część odpadów, która znajdowała się w budynku przeznaczonym do rozbiórki.

Niestety, choć minęło już pół roku, sprawa nie ruszyła z miejsca, a znaczna część pojemników z nieznanymi substancjami jest w tragicznym stanie. W wielu miejscach widać, jak z zardzewiałych beczek i popękanych pojemników wydostają się kolorowe ciecze. Wszystko stoi w olbrzymim nieładzie, często na stosach i trudno oszacować ilość substancji, nie mówiąc już o zawartości pojemników.

- Latem było słychać jak te beczki pod wpływem gorąca strzelają, a te pojemniki po prostu puchły - opowiada Władysław Dziedzic. - A przecież kilkanaście metrów od tego składowiska płynie Widawa! Cały teren ogrodziliśmy i zatrudniamy ochronę, ale ktoś musi nam pomóc to wywieźć.

- Jesteśmy na etapie przymuszania właściciela tego składowiska do usunięcia odpadów - zapewnia starosta namysłowski Andrzej Michta. - O sprawie dowiedziałem się późną wiosną 2016 roku i odtąd prowadzimy postępowanie, m.in. za pośrednictwem urzędu skarbowego próbujemy wyegzekwować grzywnę nałożoną na właściciela odpadów.

- Nabywca terenu kupił go z całym inwentarzem i to on powinien odpowiadać za odpady - przekonuje tymczasem przedsiębiorca, który prowadził składowisko. I dodaje: - Dopóki ja byłem właścicielem, panował tam porządek.

- Ja nie odżegnuję się od odpowiedzialności, mieszkam w Namysłowie i na pewno nie powiem, że sprawa mnie nie obchodzi - zastrzega w rozmowie z nto były właściciel składowiska. - Ale w inspekcji ochrony środowiska powiedzieli mi wyraźnie, choć nie mam tego na piśmie, że komornik sprzedał teren z dobrodziejstwem inwentarza, a więc z odpadami. A do momentu, gdy mogłem wchodzić na ten teren, panował tam porządek i nie było mowy o żadnych przeciekach do gruntu, bo robiłem badania gleby - zapewnia przedsiębiorca.

Według starostwa powiatowego właścicielem odpadów pozostaje jednak firma, która składowisko prowadziła, a nie nowy nabywca gruntu.

- W tym momencie nie możemy uprzątnąć terenu, bo najpierw trzeba przeprowadzić całą procedurę związaną z właścicielem, który jest przecież znany - podkreśla starosta Andrzej Michta. - Wykonawstwo zastępcze, czyli zlecenie wywiezienia odpadów to ostateczny krok. Nie mówiąc już o tym, że nie mamy w budżecie pieniędzy na takie działania. Nie mamy jeszcze oszacowanych kosztów, ale dla każdego samorządu to duży problem. Myślę, że potrzebne są tu zmiany w prawie, bo zgodnie z obowiązującymi przepisami ten sam przedsiębiorca mógłby złożyć wniosek o uruchomienie nowego składowiska i musielibyśmy wydać mu takie pozwolenie.

Podobny problem mają samorządowcy w Brzegu i Olszance, gdzie niedawno odkryto nielegalne składy odpadów chemicznych. Tu na wniosek władz obu gmin pomoc zadeklarował wojewoda opolski. Niewykluczone, że pieniądze mogłyby pochodzić z funduszów ochrony środowiska - narodowego i wojewódzkiego. Według wstępnych szacunków utylizacja odpadów w tych dwóch gminach może kosztować w sumie około 800 tysięcy złotych.

Strażacy przyznają, że pojemniki, które znaleziono w Pogorzeli przypominają te odkryte kilka dni temu w Brzegu.

Składowisko chemikaliów w Pogorzeli. Kolejny magazyn toksycz...


ZOBACZ Składowisko chemikaliów w Pogorzeli. Kolejny magazyn toksycznych chemikaliów w powiecie brzeskim?

WIDEO: Nielegalne składowisko odpadów w Brzegu [x-news/TVN24]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska