Kolejny raz nie wybrano wicestarosty namysłowskiego. Sesja rady powiatu trwała dwie minuty

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
Sławomir Gradzik (z lewej) nie poczekał na powrót starosty Andrzeja Michty i zamknął obrady.
Sławomir Gradzik (z lewej) nie poczekał na powrót starosty Andrzeja Michty i zamknął obrady. Jarosław Staśkiewicz
W środę na sali obrad w starostwie było 6 radnych, a w sąsiednich pomieszczeniach kolejnych 10. Mimo to przewodniczący nie czekał na kolegów i zakończył posiedzenie rady powiatu, uznając że brak jest kworum.

Przebieg wczorajszej sesji rady powiatu był nieoczekiwany. Przed wyznaczoną godziną 13 na sali pojawiło się 16 z 17 radnych i wszystko wskazywało na to, że w końcu radzie uda się wybrać osobę na wakujące stanowisko wicestarosty. W planie sesji było też kilka istotnych projektów dotyczących inwestycji czy unijnych dotacji.

- Tuż przed 13 na salę wszedł burmistrz Namysłowa Julian Kruszyński wraz z wiceburmistrzem Arturem Włodarczykiem i poprosili na rozmowę starostę Andrzeja Michtę - relacjonuje wiceprzewodniczący rady Mariusz Jabłoński. - Po kilku minutach pan starosta poprosił do siebie pozostałych członków zarządu, prosząc przewodniczącego, by poczekał z rozpoczęciem sesji.

Była godzina - według różnych relacji - między 13.00 a 13.02, a na sali pozostało wówczas zaledwie sześciu rajców, bo do holu wyszli także radni opozycji.

- Wtedy przewodniczący rady Sławomir Gradzik bezczelnie wykorzystał sytuację, włączył mikrofon, ogłosił rozpoczęcie obrad, stwierdził, że brakuje kworum i zakończył sesję, wyznaczając kolejny termin na 31 sierpnia - mówi Jabłoński. - Nawet nie zdążyliśmy zareagować, bo zaskoczenie było pełne.

Jak przekonują radni koalicji PSL-Wspólnota Obywatelska (która, przynajmniej teoretycznie, rządzi powiatem wspólnie z PiS-em i SLD) - cała ta sytuacja, łącznie z wizytą burmistrza, była wcześniej zaplanowana i pomyślana tak, by zablokować wybór wicestarosty.

Miastem rządzi Platforma Obywatelska wspólnie z Przyjaznym Samorządem, ale w powiecie tym ugrupowaniom nie udało się stworzyć koalicji większościowej, dlatego od wielu miesięcy trwają próby zmiany układu sił. Doskonałą okazją do przemeblowania sceny była rezygnacja z funkcji wicestarosty Bartłomieja Stawiarskiego, który został posłem.

Teraz starosta z PSL-u ma olbrzymie problemy, żeby pogodzić wszystkie interesy i wybrać swojego zastępcę. Gdy było blisko, na przeszkodzie stanęła niecodzienna sytuacja z zerwaniem obrad.

- W polityce stosuje się różne chwyty, ale wymaga się szacunku wobec stanowiska, a tu tego szacunku wobec starosty zabrakło - komentuje Krzysztof Kuchczyński, były burmistrz, a obecnie szef PSL w powiecie, który był na sali podczas rekordowo krótkiej sesji.

- To bardzo przykre co się stało. Jeśli myśli się o silnym samorządzie, to nie może być miejsca na takie chamskie metody - dodaje Kuchczyński.

Burmistrz Julian Kruszyński zaprzecza oskarżeniom ludowców. - Poprosiłem pana starostę o rozmowę ostatniej szansy, bo nie ukrywam, że zależy nam na zmianie koalicji. Uważamy, że ta obecna niedobrze służy powiatowi i dlatego próbowaliśmy jeszcze przed sesją przekonać pana Andrzeja Michtę do zmiany decyzji - tłumaczy burmistrz Kruszyński.

Jak zapewnia, dla niego zakończenie obrad również było zaskoczeniem i nie miał z tym nic wspólnego.

Dlaczego w takim razie przewodniczący nie poczekał na radnych obecnych w budynku? - Rozpoczęliśmy punktualnie, stwierdziłem brak kworum i podjąłem szybką, impulsywną decyzję - mówi Sławomir Gradzik. - Wcześniej zrobiło się jakieś zamieszanie, starosta i część radnych nagle zniknęli, nie wiedziałem kiedy wrócą, dlatego zakończyłem obrady.

O ile wybór wicestarosty nie jest sprawą pierwszorzędnej wagi, o tyle - na co zwracają uwagę ludowcy - w programie sesji było kilka istotnych projektów.

- Przez takie działania nie mogliśmy podjąć uchwały o zaciągnięciu kredytu na remont ulicy Grunwaldzkiej w Namysłowie - przypomina Jabłoński. - Podejmowanie tej uchwały 31 sierpnia nie ma sensu, bo nie zdążymy z zakończeniem robót w tym roku i przepadną nam dotacje ze "schetynówek".

- Polityka okazała się ważniejsza niż dobro mieszkańców - dorzuca radny miejski i nauczyciel w Zespole Szkół Rolniczych Tomasz Wiciak. - Czekaliśmy na uchwałę w sprawie przesunięć pieniędzy na unijny projekt dla naszej szkoły i też nie wiadomo, co będzie dalej z tym projektem.

Radni wprawdzie złożyli wniosek o zwołanie sesji wcześniej, niż na koniec wakacji, ale decyzja należy do przewodniczącego Gradzika. - Muszę ten wniosek dopiero przeanalizować - tłumaczył w czwartek w rozmowie z nto.

Starosta Andrzej Michta jest na służbowym wyjeździe i nie udało nam się z nim skontaktować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska