Koło się pokręciło

Tomasz Dragan
- Poseł Tyma wyrzucił nas z partii, bo bał się o swoją pozycję w ugrupowaniu - mówią o opolskim szefie "Samoobrony" byli członkowie Andrzej Wojtycza i Jerzy Kaputa.

W naszych szeregach nie ma miejsca dla awanturników - odpiera te zarzuty parlamentarzysta. Cel był prosty. Powołać organizację, wygrać wybory i przejąć władzę wszędzie gdzie się da: w gminach, Brzegu i całym powiecie. Wysyłając przy okazji dotychczasowych włodarzy samorządowych na polityczną emeryturę.
- I tak by było, gdyby nie poseł Tyma - emocjonuje się Andrzej Wojtycza. - Zakładając "Samoobronę" w Brzegu, myślałem, że jest to ogólnonarodowy ruch społeczny, taki podobny do "Solidarności" z początku lat osiemdziesiątych. Z ideałami socjalnymi oraz walką o poszanowanie uczciwych ludzi w naszym społeczeństwie. Ale to, co się stało w Brzegu, było dla nas wielkim szokiem. Okazało się, że ta cała "Samoobrona" to po prostu kult jednostki. Jak za komuny: wódz każe, a ludzie wykonują.
A tak pięknie się zaczęło...
Jest luty tego roku. Do dwójki zapaleńców - Wojtyczy (byłego policjanta, a wówczas już urzędnika brzeskiego magistratu) i Kaputy (emeryta) - dołącza trzeci - Andrzej Cieślik (elektronik). Wcześniej to był największy wróg pracującego w urzędzie Wojtyczy, wytykający mu na spotkaniu z burmistrzem Brzegu Maciejem Stefańskim niekompetencję i arogancję. Wspólne interesy polityczne okazały się jednak dobrym lekarstwem na wzajemne dąsy. Cała trójka w wielkiej zgodzie i z entuzjazmem organizuje spotkanie z liderem partii, Andrzejem Lepperem. Dzisiaj Wojtycza przyznaje, że przyjazd przewodniczącego partii - jak to określa - natchnął ludzi do działania.
- To było prawdziwe pospolite ruszenie - dodaje Wojtycza. - Czuliśmy się naprawdę silni i potrzebni mieszkańcom miasta i powiatu.
W ciągu zaledwie kilku tygodni z trójki zrobiły się trzy setki. A potem nawet cztery - tyle osób zapisało się do czterech kół, jakie Wojtycza, Kaputa i Cieślik uruchomili w powiecie (gminy: Skarbimierz, Lubsza i Brzeg). Jako ojcowie - założyciele partii mieli pierwszeństwo w kandydowaniu do stanowisk w organizacji. Cieślik został wybrany przez delegatów na zjazd powiatowy na szefa tego szczebla, Wojtycza na jego zastępcę, a Kaputa na przewodniczącego miejskiego koła. Tylko do tego ostatniego ogniwa terenowego swój akces zgłosiło 90 osób. W Sukiennicach w rynku brzeskim zawisnął transparent "Samoobrony". W siedzibie partii w błysku fleszy aparatów prasowych, huku korków szampana i stukach kieliszków wypełnionych białym płynem uruchomiono biuro parlamentarne posłów Zenona Tymy i Józefa Tomali. Na przełomie kwietnia i maja na nazwisko Wojtycza lub Kaputa większość lokalnych polityków, podskakując na krzesłach, kręciło palcami wokół skroni.
- To ci wariaci, których nikt nie chce do siebie przygarnąć - komentują zachowania liderów "Samoobrony" brzescy politycy związani z burmistrzem Maciejem Stefańskim.
- Bali się nas i tego, że wiemy wszystko o ich poczynaniach - dodaje Wojtycza.
To przede wszystkim ekipie Stefańskiego "Samoobrona" wynajduje rzekome przekręty w miejskiej kasie oraz zarzuca prywatę. Wojtycza twierdzi, że wie, gdzie szukać konkretów, ponieważ jako kierownik w urzędzie miał wgląd w dokumenty. Oświadczenia oskarżające władze miasta z burmistrzem Stefańskim na czele trafiają do lokalnych gazet oraz prokuratury. Brzeskie koło "Samoobrony" zarzuca Stefańskiemu m.in. przegranie procesu z upadłą firmą w sprawie zwrotu kosztów poniesionych na wyposażenie dzierżawionego od miasta lokalu (400 tys. zł) oraz przyznanie bez przetargu jednemu z brzeskich przedsiębiorców budowlanych zlecenia na remont szkoły podstawowej nr 3.
Tym panom już dziękujemy, i wzajemnie
- Przepraszam wszystkie osoby oraz instytucje, które w jakikolwiek sposób zostały urażone przez panów Wojtyczę i Kaputę - stwierdza dzisiaj poseł Zenon Tyma, szef opolskiego zarządu wojewódzkiego "Samoobrony". Parlamentarzysta twierdzi, że posługując się szyldem partii, obaj panowie narazili na szwank nie tylko dobre imię organizacji, ale próbowali wykorzystać ją do - jak to określa - załatwienia własnych interesów. - U nas nie ma miejsca na prywatę - kontynuuje poseł. - Jesteśmy ludźmi odpowiedzialnymi, którym ufa społeczeństwo. Nie mogą reprezentować nas awanturnicy polityczni, którzy próbują pod naszymi sztandarami "Samoobrony" dojść do władzy.
4 czerwca do mediów trafił komunikat podpisany przez szefa powiatowego partii Andrzeja Cieślika (informowaliśmy o tym jako pierwsi na stronach powiatowych "NTO". Powołując się na decyzje posłów Tymy i Tomali, poinformował, że Andrzej Wojtycza i Jerzy Kaputa nie są już członkami "Samoobrony". Nie mają też prawa w jakikolwiek sposób reprezentować organizacji.
- Dla mnie do dzisiaj sprawa jest niejasna i czekam na jakieś orzeczenie rady krajowej partii i przewodniczącego Leppera - mówi Jerzy Kaputa, powołując się na zapisy statutowe organizacji precyzujące sposób i tryb wykluczenia z partii. - Może to zrobić tylko rada krajowa - podkreśla działacz.
Tymczasem po wydaniu oświadczenia przez Cieślika Wojtycza z Kaputą zwołują zarząd powiatowy, podczas którego z partii zostaje wykluczony... Andrzej Cieślik. W sytuacji kiedy wszyscy się wzajemnie wykluczają, kto ma prawo rządzenia w partii?
- Andrzej Cieślik jest szefem powiatowym i przedstawicielem naszej organizacji w terenie - mówi poseł Tyma. 10 czerwca informuje media o rozwiązaniu miejskiego koła partii.
- To dla dobra organizacji - argumentuje swoją decyzję. Zapewnia, że koło zostanie reaktywowane, a dotychczas należące do niego osoby będą mogły w nim działać. Ostrzega jednak: - Bacznie przyjrzymy się jego członkom. Nie chcemy, aby powtórzyła się sytuacja z panem Wojtyczą i Kaputą.
Co było powodem decyzji posła? Tyma nie chce zdradzać nam szczegółów wydarzeń, jakie miały miejsce w brzeskim kole. Również Andrzej Cieślik odmawia nam rozmowy na ten temat. Odsyłając nas do posła Tymy, twierdzi, iż znajomość dziennikarza "NTO" z Wojtyczą gwarantuje brak obiektywności w przedstawianiu całej sytuacji.
Okazuje się, że przyczyną wewnętrznej zawieruchy, która doprowadziła do rozwiązania brzeskiego koła "Samoobrony", były kłótnie pomiędzy trzema liderami partii. Wojtyczą i Kaputą z jednej strony, a Andrzejem Cieślikiem. Dwaj pierwsi zarzucili szefowi powiatowemu złamanie ideałów organizacji.
- Uprawiał po prostu zwykły liberalizm, czyli był układny z ludźmi, z którymi naszej organizacji nie powinno być po drodze - mówi Wojtycza. - Kiedy my wspieraliśmy protestujących pod olejarnią robotników, Cieślik był przeciwny takim akcjom. Kiedy składaliśmy doniesienia do prokuratury o przestępstwach władz Brzegu, Cieślik również stał z boku. Teraz już wiemy dlaczego. Po prostu jego firma miała prywatne interesy z zarządem olejarni, dla której Cieślik wykonywał zlecenia. Jak się o tym dowiedzieliśmy to postanowiliśmy go odsunąć od kierowania naszą organizacją.
- On jest po prostu rządny władzy - mówi o Cieśliku, Kaputa. - Zrobi wszystko aby być tym pierwszym i najważniejszym. Nawet poświęci dobro wszystkich działaczy "Samoobrony" w powiecie aby dopiąć swego. Ten człowiek nie zna słowa kompromis. Dziwię się tylko, iż poseł Tyma dał się wmanewrować w jakieś gierki pana Cieślika.
Cieślik postanowił jednak uprzedzić swoich kolegów. Oprócz mediów o tym, że jego niedawni koledzy partyjni nie są już członkami "Samoobrony" w pierwszej kolejności powiadomił burmistrz Stefańskiego i przewodniczącego rady miejskiej Romualda Nowaka. Kaputa dodaje, że w przejęciu całkowitej kontroli nad brzeską "Samoobroną" Cieślikowi pomógł asystent posła Tymy, Janusz Jedynak.
- Nie zamierzam tego komentować - skwitował w rozmowie telefonicznej asystent Jedynak. Odesłał nas do posła Tymy.
Tyma nas się przestraszył
Andrzej Wojtycza ma jeszcze inne wytłumaczenie tego co się stało w brzeskiej "Samoobronie". Twierdzi, że to sam poseł przestraszył się siły jaka emanowała od jej działaczy. W tym od samego Wojtyczy. Wcześniej jednak - jak twierdzi Wojtycza - poseł widział zagrożenie w samym Cieśliku, którego chciał wykluczyć z ugrupowania.
- Poseł po prostu obawiał się o swoją pozycję w regionie - mówi Wojtycza. - Kiedy zobaczył, jak jesteśmy aktywni, to uświadomił sobie, iż "Samoobrona" brzeska będzie na pewno jedną z najsilniejszych struktur partii. A to z kolei mogłoby w przyszłości osłabić znaczenie posła Tymy na Opolszczyźnie. Najpierw zagrożeniem dla niego był Cieślik. Są na to świadkowie, że chciał go usunąć. Potem nagle zmienił zdanie i my oraz członkowie "Samoobrony" staliśmy się ofiarami jakiejś niezrozumiałej dla nas polityki posła. Rozgonił ludzi nie patrząc się na interes ugrupowania, tylko swój własny.
- To jakaś przesada - komentuje te słowa Tyma. Poseł nie chce wdawać się w polemikę z byłymi członkami ugrupowania. - Nie ma dla nich miejsca w "Samoobronie", ponieważ są osobami nieodpowiedzialnymi i działającymi na własną rękę.
Poznali się na nich?
Wojtycza i Kaputa mają przydomek "zadymiarze". Pierwszy był radnym pierwszej kadencji samorządu, a jako funkcjonariusz policji dosłużył się stanowiska komendanta miejskiego policji w Opolu. Obecnie przeciwko niemu prowadzone jest sądowe postępowanie. Prokuratura zarzuca mu nieprawidłowości w kierowanym przez niego wcześniej wydziale ruchu drogowego komendy miejskiej. O Kapucie z kolei lokalni politycy mówią, że rozwala od środka wszystko, co sam zbuduje. Czy poseł Tyma znał doskonale przeszłość ludzi, którzy zakładali "Samoobronę"?
- Tak - potwierdza nam Tyma. - Tu nie chodzi o przeszłość obu panów, ponieważ mogli wcześniej popełniać różne błędy. Tak jak każdy z nas. Wykluczenie ich z partii związane było tylko z ich działalnością w naszej organizacji. Z niczym więcej...
- Nie jestem żadnym zadymiarzem - twierdzi Wojtycza. - Uważam się po prostu za osobę aktywną, posiadającą stałe i niezależne źródło dochodu, mogącą sobie pozwolić na niezależność polityczną. Daje mi to możliwość działania poza jakimiś układami politycznymi.
Jak zakończy się afera w brzeskiej "Samoobronie"? Andrzej Cieślik, który według zapewnień posła Tymy jest nadal szefem powiatowym, odsyła nas po odpowiedź na to pytanie do parlamentarzysty.
- Niedługo reaktywujemy koło w Brzegu - zapewnia poseł.
Andrzej Wojtycza czuje się zawiedziony i twierdzi, iż partii - bez takich ludzi jak on i Kaputa oraz kilkudziesięciu innych osób - nie uda się skutecznie przygotować do wyborów samorządowych. - Ludzie w rozwiązanym kole czują się pokrzywdzeni decyzją posła - podkreśla Wojtycza. - Ja sam rozważam możliwość wycofania się z polityki.
Jerzy Kaputa nie daje za wygraną. - Napisałem wyjaśnienie do przewodniczącego Leppera i czekam na odpowiedź - mówi Kaputa.
Tyma jest jednak przekonany co do swoich racji. Zapewnia nas, iż interwencja u szefa krajowego "Samoobrony" nic nie pomoże Kapucie ani Wojtyczy. - Przewodniczący Lepper o wszystkim wie.
Oskarżany o nadużycia burmistrz Stefański czuje się urażony działaniami byłych działaczy "Samoobrony".
- Czekałem tylko, kiedy pan poseł Tyma zorientuje się, jakich ludzi ma w ugrupowaniu - mówi Stefański. - Ich oskarżenia nie mają potwierdzenia w faktach i są po prostu tanim chwytem politycznym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska