Kołodko majstruje zamiast naprawiać

Redakcja
dr. Robert Gwiazdowski
dr. Robert Gwiazdowski
Z dr. Robertem Gwiazdowskim, ekspertem podatkowym z Centrum im. A. Smitha, rozmawia Joanna Jakubowska.

- W ubiegłym tygodniu minister Kołodko przedstawiał program naprawy finansów państwa. Powiedział wtedy, że podatki w Polsce należą do najniższych na świecie, dlatego nie trzeba ich mocno obniżać. Pan jest za radykalną obniżką stawek. Co pan odpowie na słowa ministra?
- Okay, tylko że Kołodko nic nie mówi o progach dochodowych. Porównajmy podatki w Polsce i Stanach Zjednoczonych: w USA 15 procentowa stawka obowiązuje tego, kto osiągnął dochód powyżej 28 tysięcy dolarów. No to proszę porównać, jaka to jest różnica w stosunku do tej rzekomej 13-procentowej stawki, którą w Polsce pobiera się już od dochodu wynoszącego od 0 złotych do 37 tysięcy złotych. Co więcej, w Polsce tzw. klasa średnia płaci 30 proc. podatku od dochodu, który w USA jest jeszcze zwolniony z podatku, bo tam taki dochód uchodzi na niski. Nieporozumieniem jest więc porównywanie naszych stawek podatkowych ze stawkami na Zachodzie, bez uwzględnienia kwot dochodu, od których te stawki się płaci. Jeśli przyjrzymy się jednemu i drugiemu, to okaże się, że niestety, płacimy takie same stawki podatkowe od dużo niższych dochodów.
- Minister Kołodko tłumaczy reformę sprawiedliwym podziałem dochodów, jednak ludzie umiejący liczyć dostrzegają, że jedynym wymiernym efektem zmian będzie większy fiskalizm. Słowem, podatnicy na reformie stracą a nie zyskają. Ale może zyska na tych zmianach gospodarka?
- Zmiany są potrzebne po to, żeby pobudzić gospodarkę, jednak to, co proponuje minister, nie jest w stanie wyzwolić w Polsce ducha przedsiębiorczości. Nawet minister Hausner i wiceminister Piechota dostrzegają, że programu pobudzania gospodarki nie da się wprowadzić w życie przy pomocy tych instrumentów, które w tej chwili proponuje minister Kołodko. Takie samo zdanie mają analitycy, przedsiębiorcy i pracodawcy.
- Centrum im. Adama Smitha przygotowuje swój własny projekt reformy finansów państwa. Czy po tym, co zaproponował minister finansów, dalej będziecie nad nim pracować?
- Oczywiście. Co więcej, chcemy go przedstawić w Sejmie w dniu wolności podatkowej, czyli gdzieś na przełomie czerwca i lipca. Projekt Kołodki nie wnosi bowiem żadnej istotnej zmiany do systemu podatkowego: majstruje tylko przy tym, co jest, a w naszej ocenie, to, co jest, jest skrajnie złe i tutaj niczego nie da się zreperować, nie ma materiału do naprawy. Ten materiał trzeba wyrzucić i zacząć wszystko od początku.
- Czy program naprawy finansów Kołodki ma jakieś plusy?
- Plusem jest wskazanie świętych krów, które dotąd przeszkadzały polskiej gospodarce, czyli różnych agencji i funduszy, które trzeba zlikwidować. Słuszna jest też likwidacja ulg i zwolnień podatkowych. Ale Kołodko w jednej części swego planu chce to zrobić i mówi, że to jest do przeprowadzenia, ale w drugiej części, w której już mowa o podatkach, to minister wręcz nie robi nic. Propozycja zmiany stawek podatkowych o jeden procent to nie jest żadna propozycja, a sama likwidacja ulg bez radykalnej obniżki stawek podatkowych i pozostawienie tego bajzlu, który jest w tej chwili, tylko pogorszy sytuację.
- Program Kołodki zakłada zniesienie wszelkich ulg. Centrum Adama Smitha także za tym optuje. Może dałoby się znaleźć więcej zbieżnych punktów?
- Niestety, nie. Likwidacja ulg, których chce Kołodko, jest rozwiązaniem dobrym, ale pod jednym warunkiem: że ci, którzy nie będą mogli już z ulg korzystać, dostaną coś w zamian. Tym czymś w zamian jest właśnie znaczące obniżenie stawek podatkowych i uproszczenie systemu. Najlepiej, żeby to był podatek liniowy.
- Minister powiedział, że liniowy jest niesprawiedliwy społecznie, a cały świat stosuje progresję podatkową.
- Sprawiedliwość to nie jest domena ekonomii. W ekonomii liczy się matematyka, a nie filozofia. W związku z powyższym, minister sam się zapętlił, bo najpierw wygłosił tyradę o tym, że podatek liniowy jest niesprawiedliwy, a potem skonkludował, że nie ma na niego szans z powodów ekonomicznych. A to nieprawda, dlatego, że z powodów ekonomicznych, podatek liniowy jest: po pierwsze - prostszy, po drugie - tańszy w pobieraniu, po trzecie - jest bardziej efektywny, po czwarte - jest bardziej wydajny, bo część przedsiębiorców przestanie ukrywać dochody. A więc: prostszy, tańszy, efektywniejszy i wydajny. To są wszystko argumenty za podatkiem liniowym, a nie przeciwko niemu.
- W Polsce przeważa przekonanie, że bogatsi powinni płacić więcej i to jest właśnie sprawiedliwe.
- Przy podatku liniowym bogatsi wcale nie będą płacić mniej ani tyle samo co mniej zamożni. Jeżeli 15 procent podatku zapłaci zarówno ten, kto zarabia sto złotych i ten, który zarabia tysiąc, to jest to w miarę sprawiedliwe. Dziesięć razy więcej zarabia i dziesięć razy więcej płaci. Ale jeżeli podatnik, który zarabia tysiąc złotych, płaci piętnaście razy więcej podatku w relacji do swoich dochodów, niż ten, który zarabia sto złotych, to gdzie tu sprawiedliwość? Taki system komplikuje przepisy i stwarza dyskomfort dla tych, którzy muszą udźwignąć nadmierne obciążenia. Dlatego uciekają oni w szarą strefę. Opodatkowanie wszystkich dochodów 15-procentowym podatkiem byłoby najlepszym rozwiązaniem także dla budżetu państwa, bo 40-procentowej stawki polski podatnik nie akceptuje.
- Spora część Polaków, która ma bardzo niskie dochody, kupi propozycje Kołodki, bo opierają się one na haśle sprawiedliwości społecznej. Zerowa stawka podatkowa dla najbiedniejszych to jest nośne hasło. Jak pan przekonałby ludzi, że te zmiany nie są dla nich dobre?
- Rozumiem, że minister chce zdjąć z osób najmniej zarabiających obciążenia podatkowe, ale rodzi się pytanie, czy lepsze dla tych najbiedniejszych będzie to, że odzyskają 100-300 złotych rocznie, czy to, że zyskają nadzieję na lepiej płatną pracę? Tylko wraz ze wzrostem gospodarczym mogą liczyć na wyższy dochód.
- Jednak SLD bardzo zależy na propagandowo pozytywnym odbiorze proponowanych zmian, bardziej niż na prawdziwej poprawie fundamentów finansowych państwa.
- Parę dni temu Mieczysław Czerniawski z SLD, przewodniczący sejmowej komisji finansów publicznych w programie "Puls Biznesu" w Polsacie przyznał, że on prywatnie jest za liniowym. To oznacza, że do ludzi z SLD także zaczyna przemawiać racjonalizm. Przestają myśleć w kategoriach ideologicznych, bo opór przeciwko podatkowi liniowemu jest oporem ideologicznym.
-Kołodko nie chce liniowego, bo może słusznie boi się, że w roku wprowadzenia reformy może dojść do zachwiania równowagi finansów państwa?
- Wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują, że można uzyskać te same dochody w pierwszym roku reformy podatkowej, tylko inaczej kontrolując przepływem. Ja nie mówię, że polepszy się w pierwszym roku, natomiast powinno się polepszyć już w drugim - trzecim. Pierwsze dwa lata po wprowadzeniu reformy mogą być trudniejsze, tylko że samo odwlekanie operacji, przekładanie jej na okres późniejszy niczego nie poprawi, bo prędzej czy później tę operację trzeba będzie przeprowadzić, czego najlepszym dowodem są Niemcy. Niemcy przeżyły ze złym systemem podatkowym znacznie dłużej niż Polska i my się dławimy po 12 latach transformacji, a Niemcy ten absurdalny system podatkowy mają od lat czterdziestych. I oczywiście, może być tak, że my poczekamy jeszcze następne trzy dekady, tak jak Niemcy, i dojdziemy do takiego samego stanu, w którym nasi sąsiedzi są dziś. Nie ma innej drogi: trzeba zreformować podatki.
- Jeżeli odejdziemy od progresji podatkowej i wprowadzimy podatek liniowy, to jak będziemy rozliczać się z fiskusem?
- W ogóle nie będziemy. Nasza wersja reformy zakłada, że podatek od wynagrodzeń w ogóle zlikwidujemy i wprowadzimy podatek od funduszu płac. Oznacza to, że Jan Kowalski, który pobiera w firmie wynagrodzenie, w ogóle nie będzie wypełniał żadnych rozliczeń rocznych, a liniowy podatek, który my postulujemy, będzie pobierany tak, jak podatek Belki od zysków z odsetek. Pracodawca wypłacając pod koniec miesiąca wynagrodzenie, nie będzie mówił, że wysyła za panią podatek, tylko przedstawi do urzędu skarbowego deklarację: "w styczniu 2004 roku nasze wydawnictwo wypłaciło tytułem honorariów kwotę miliona złotych, 150 tys. odprowadzamy tytułem podatku dochodowego". Koniec, kropka. Głównym argumentem podatku liniowego jest to, że nie trzeba będzie kontrolować indywidualnego podatnika, inwigilować go i zakładać mu podsłuchu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska