Kombatanci z Opola zagrali "Kopciuszka" dla wychowanków fundacji państwa Jednorogów

fot. Krzysztof Świderski
Grzegorz Frydmański sporo czasu po spektaklu spędził na rozmowie z rodziną królewską.
Grzegorz Frydmański sporo czasu po spektaklu spędził na rozmowie z rodziną królewską. fot. Krzysztof Świderski
Po spektaklu były rozmowy, uściski i dużo śmiechu. Zwłaszcza gdy aktorzy pokazali swoje ściągi... napisane ogromną czcionką.

Ściągi muszą być, żeby przypadkiem nie zapomnieć tekstu. Wzrok, niestety nie ten, więc trzeba było zastosować troszkę większą czcionkę - śmieje się Michał Piszczek, pokazując kartkę z gigantycznymi literami. Pan Michał to najstarszy, 96-letni aktor z Domu Kombatanta w Opolu.

Jego mieszkańcy odwiedzili w czwartek Dom Rodzinnej Rehabilitacji Dzieci z Porażeniem Mózgowym państwa Teresy i Kazimierza Jednorogów. Wystawili bajkę o Kopciuszku. Choć gromkie brawa były podziękowaniem dla wszystkich aktorów, podopieczni Teresy i Kazimierza Jednorogów podkreślali, że na scenie najbardziej podobał się im tytułowy Kopciuszek.

- Dla mnie cały występ to majstersztyk. Przyznam, że już prawie zapomniałam o tej bajce. Tymczasem ostatnio przypomniał mi o niej mój siostrzeniec. Pomyślałam sobie wtedy, że warto byłoby ją sobie znów przeczytać. A tu proszę, nie trzeba było sięgać do książki, bo obejrzałam u nas przedstawienie - cieszy się Mariola Jaszczyńska, jedna z wychowanek fundacji.

Czwartkowy spektakl był czwartym występem artystów kombatantów. Wcześniej pokazali się między innymi na deskach Teatru Lalki i Aktora w Opolu. Na widowni zasiedli wtedy najsurowsi krytycy, czyli przedszkolaki. - Mimo doświadczenia, teraz też mieliśmy termę - podkreślają aktorzy.

"Kopciuszka" przygotowali z wdzięczności. - Chcieliśmy podziękować dzieciakom. Często nas odwiedzają z występami, akademiami. "Kopciuszek" to dla nas szansa, by role odwrócić choćby na chwilę - mówi Joanna Bojkowska, inspektor kulturalny w Domu Kombatanta, a na scenie zła macocha. Planowanie "Kopciuszka" zaczęło się jakiś rok temu, ale najgorętszy okres przypadł na miesiąc przed premierą.

Grzegorz Frydmański sporo czasu po spektaklu spędził na rozmowie z rodziną królewską.
(fot. fot. Krzysztof Świderski)

Kombatanci sami budowali dekoracje, stroje. - W tej kwestii największe podziękowanie należy się pani Joannie. Bez niej nic byśmy nie zdziałali. To ona nas dopinguje, nakręca i mobilizuje. Jest naszym słoneczkiem. Drugą osobą, bez której spektakl nie byłby możliwy jest pani Kazimiera Chrabąszcz, nasz terapeuta i główna dekoratorka bajkowych wnętrz - wylicza Nina Brzezińska, która grała jedną ze złych córek.

Kombatanci wdzięczni są także wypożyczalni strojów "Lucynka", której właścicielka udostępniła im stroje za darmo.
Seniorzy podkreślają, że samo przygotowanie przedstawienia było dla nich wielką radością. - Działanie dodaje nam skrzydeł. Mamy poczucie, że mimo sędziwego wieku jesteśmy jeszcze komuś potrzebni - uważa Aleksander Nawrot.

- Jakiego wieku? Ja tam czuję się młodo - żartuje się Nina Brzezińska i pokazuje swoje blond włosy wystające spod peruki. - A tak naprawdę to ciągle jesteśmy aktywni. Tylko nikt o nas nie mówi. To wielki błąd - dodaje.Czwartkowy występ był ostatnią w sezonie okazją, by podziwiać talenty sceniczne opolskich kombatantów.

- Nie zaprzestajemy pracy, ale teraz musimy zająć się przygotowaniem akademii z okazji powstania warszawskiego - mówi Aleksander Nawrot. Teresa Jednoróg ma nadzieję, że kombatanci tę akademię także pokażą w fundacji.
- Świetnie się nam współpracuje. Kombatanci są zawsze u nas mile widziani - mówi.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska