W środę (8 marca) w nto piszemy o wygibasach szefów opolskich szpitali, którzy zamiast skupić się na ratowaniu zdrowia i życia, muszą kombinować, jak dopasować się do przepisów.
Sposobem na przeżycie klinik zajmujących się naszymi sercami jest swoiste handlowanie umowami.
To przypomina znany z innej dziedziny handel zielonymi certyfikatami uzyskiwanymi za spełnianie ekologicznych norm, które kupują ci, którzy trują na potęgę. Tylko że w przypadku szpitali stawką nie są wyższe kary, ale być albo nie być medycznych placówek.
A co za tym idzie być albo nie być naszego życia i zdrowia.
Trudno pochwalać takie zabiegi, ale jeśli nie w Warszawie, to dobrze że chociaż w Kędzierzynie-Koźlu i Nysie ktoś myśli o dostępności Opolan do nowoczesnego lecznictwa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?