Komisja wyborcza odrzuciła listę do rady powiatu. Bo za mało na niej mężczyzn...

Piotr Krzyżanowski / Polskapresse
Wybory samorządowe odbędą się 16 listopada.
Wybory samorządowe odbędą się 16 listopada. Piotr Krzyżanowski / Polskapresse
W okręgu wyborczym w Białej i Lubrzy na 10 kandydatów było tylko 3 panów. Komisja wyborcza zaleciła wprowadzenie poprawki.

- W tych wyborach mamy bardzo dużo kandydatek. Młodych, wykształconych pań, które chcą wyjść z domu, zrobić coś dla swojego środowiska. Taka jest specyfika Opolszczyzny, że panów brakuje, bo wyjechali do pracy za granicą, a kobiety zostały - mówi Teresa Hreczaniuk, liderka koła Platformy Obywatelskiej w Białej koło Prudnika.

To właśnie ten komitet odnotował wpadkę przedwyborczą. Zgłosił powiatowej komisji listę kandydatów do rady powiatu, a komisja ją odrzuciła. Z powodu za małej liczby mężczyzn.

Wprowadzony w 2011 roku w ordynacji wyborczej wymóg tzw. kwot, czyli odpowiedniej liczby miejsc dla obu płci, przewiduje, że na każdej liście wyborczej do powiatu, województwa, Sejmu czy Parlamentu Europejskiego ma być co najmniej 35 procent kobiet.

Tymczasem w okręgu wyborczym w Białej i Lubrzy na 10 kandydatów było tylko 3 panów. Komisja wyborcza zaleciła wprowadzenie poprawki.

- Udało się, znalazłam młodego mężczyznę chętnego do udziału w wyborach - śmieje się Teresa Hreczaniuk. W efekcie jednej z kandydatek trzeba było podziękować za współpracę i skreślić ją z listy.

- Błędnie zaokrągliliśmy - przyznaje Zygmunt Trojniak, pełnomocnik wyborczy PO w powiecie prudnickim. - W tym okręgu możemy zgłosić 10 kandydatów. 35 procent to 3,5 osoby. My zaokrągliliśmy w dół i tak powstał błąd. To jednak świadczy o dużej aktywności pań w Białej.

- Mechanizm kwotowy, zapewniający obu płciom minimalną liczbę miejsc na liście wyborczej, to dość kontrowersyjne narzędzie, które w tym przypadku pokazało swoją słabość, działając nieco inaczej, niż planował to ustawodawca- komentuje dr Błażej Choroś, politolog z Uniwersytetu Opolskiego. - Rodzi się pytanie, czy kwoty powinny być stosowane na każdym poziomie wyborów. W tych samorządowych małe lokalne komitety mogą mieć problem ze znalezieniem wystarczającej liczby odpowiednich kandydatów obu płci.

Komisje w Nysie i Brzegu też odesłały do poprawki dwa komitety, które nie spełniły wymogu parytetu płci. Tu jednak było za mało kobiet. W Brzegu problem rozwiązano błyskawicznie. Jednego mężczyznę skreślono i proporcje już się zgadzają.

Kobiety pchają się do władzy, ale najważniejsze stołki wciąż zarezerwowane są dla mężczyzn

Dziś co czwarty radny to kobieta. Parytet nie oznacza, że będzie ich więcej, bo często trafiają na "miejsca niebiorące", czyli na koniec listy.

W nadchodzących wyborach do samorządów po raz pierwszy nałożono na komitety wyborcze obowiązek zapewnienia obu płciom przynajmniej 35 procent miejsc na listach. - Tylko raz odmówiliśmy z tego powodu rejestracji listy, ale pełnomocnicy dzwonili do nas i upewniali się, czy prawidłowo wyliczają wymaganą liczbę kandydatów obu płci - przyznaje Halina Lisiecka z Powiatowej Komisji Wyborczej w Prudniku.

- Sprawdzamy to w pierwszej kolejności - mówi Barbara Gwóźdź ze Starostwa Powiatowego w Opolu. - Mamy listy z przewagą kobiet, ale zachowują wymóg parytetu.

Tzw. ustawa kwotowa w wyborach parlamentarnych w 2011 zwiększyła liczbę kobiet w Sejmie tylko o 3 procent.

- Praktyka pokazuje, że sam system kwotowy nie zapewnia odpowiedniej reprezentacji - twierdzi dr Błażej Choroś. - Po wyborach z 2010 roku w radach różnego szczebla zasiadało co prawda 25 proc. kobiet, ale wśród wójtów, burmistrzów i prezydentów stanowiły one zaledwie 9 procent. Zmianę tej sytuacji mógłby przynieść dopiero większy udział kobiet w gremiach decydujących o samym tworzeniu list wyborczych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska