Komitet referendalny w Nysie chce odwołania władz miasta

fot. Klaudia Bochenek
fot. Klaudia Bochenek
Członkowie komitetu złożyli dwa kolejne wnioski o przeprowadzenie głosowania w gminie. Jeden dotyczy sprzedaży rynku, drugi odwołania władz.

Mamy tysiące podpisów. Jak widać, ludzie mają już dość tych głupich pomysłów naszych władz, ich nieprzemyślanych decyzji - twierdzi Zbigniew Stachowiak z komitetu referendalnego, który dwa dni temu złożył w nyskim magistracie ostatni wniosek w sprawie przeprowadzenia w gminie głosowania.

Jako pierwszy bowiem wpłynął dokument do delegatury krajowego biura wyborczego w Opolu w sprawie odwołania burmistrz Jolanty Barskiej i całej rady miejskiej.

- Za złe sprawowanie władzy - tłumaczy Stachowiak. - I nieważne, że do wyborów samorządowych zostało tak niewiele czasu. Jeśli w ten sposób możemy uratować miasto, to na pewno warto spróbować. Lepszy komisarz, niż taka burmistrz...

Problem jest bowiem w tym, że jeśli referendum w sprawie odwołania władz dojdzie do skutku, a może się to stać najwcześniej w okolicach kwietnia, zostanie zaledwie kilka miesięcy do kolejnych wyborów.

- W takim wypadku nie przeprowadza się wyborów uzupełniających, ani tym bardziej żadnych innych przedterminowych, a funkcję gminnego włodarza pełni osoba wyznaczona przez prezesa rady ministrów - tłumaczy Rafał Tkacz, szef delegatury krajowego biura wyborczego w Opolu.

Za to Stachowiak obiecuje, że jeśli pierwsze referendum się powiedzie i nysanie odwołają Barską ze stanowiska oraz całą radę, to komitet referendalny odpuści sobie drugie głosowanie. Czyli to w sprawie sprzedaży i zagospodarowania nyskiego rynku.

- Bo nie będzie już takiej potrzeby - przyznaje pan Zbigniew. - Zwłaszcza, że nie tyle kwestionujemy sprzedaż rynku, co oddanie go w prywatne ręce bez żadnej gwarancji, jak on później będzie wyglądał.

Stachowiak nie ukrywa, że odwołanie władz jest dla komitetu ważniejsze, niż referendum w sprawie rynku. - Referendum obnaży stosunek mieszkańców do obecnych włodarzy i w razie, gdyby ci sami zamierzali kandydować w najbliższych wyborach, będą już przed społeczeństwem spaleni - dodaje.

Burmistrz Jolanta Barska uważa, że wszystkie wnioski o głosowanie to ewidentnie sprawa polityczna.

- To już nawet nie bitwa, a wojna, jaką toczę od kilku lat z moim kontrkandydatem z ostatnich wyborów - mówi o Januszu Sanockim burmistrz Nysy. - Ale nie przejmuję się i z pokorą przyjmuję te wnioski.

W końcu takie są prawa demokracji.Barska dodaje jeszcze tylko, że ubolewa nad tym, że mieszkańcy są nieustannie wprowadzani w błąd. Że ona wcale żadnego rynku nie sprzedaje, a jeśli już, to tylko wytyczone w nim działki. Oraz że w żadnym wypadku supermarket w nim nie stanie, bo zaplanowane w zabudowie są tylko i wyłącznie kamienice.

- To zwykłe bujdy - uważa Stachowiak. - Jak ktoś już to kupi, to będzie po ptakach. Zrobi jakiś parking podziemny i Bóg wie, co jeszcze.

Oba wnioski o przeprowadzenie referendum muszą być sprawdzone pod względem formalnym. W Opolu zrobią to komisarze, w Nysie specjalna komisja powołana przez radę miejską. - Machina ruszyła - mówi Barska. - Wyznaczyliśmy nadzwyczajna sesję na 21 stycznia, później rozpocznie prace komisja.

A to wszystko są dodatkowe koszty, nie mówiąc już o samym referendum, za które przyjdzie zapłacić około 200 tys. zł. Szkoda tych pieniędzy tym bardziej, że cała ta awantura oparta jest tylko i wyłącznie na powtarzanych wielokrotnie kłamstwach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska