Cała sprawa zaczęła się w czerwcu tego roku. Ciepłe, długie wieczory przyciągnęły na boisko dzieci z okolicznych domów. Dziesięciolatki grały w piłkę nożną i siatkową (są dwa kosze do gry). Przeszkadzało to niektórym mieszkańcom.
- To jest dziecięca mafia. Dzieci są niegrzeczne, a gdy zwróci się im uwagę, to w najlepszym wypadku reagują śmiechem. Niszczą samochody, a ostatnio wybili szybę - mówi nasza czytelniczka, która pragnie pozostać anonimowa.
Mieszkańcy czterech domów zebrali podpisy i wystosowali pismo do zarządcy domów, firmy "Feroma". Po kilku dniach na boisku pojawiły się tablice "zakaz gry w piłkę nożną".
- To był wniosek mieszkańców, właścicieli lokali przy ulicy 1 Maja, a my musimy działać zgodnie z ich wolą - twierdzi Andrzej Gabryś z "Feromy".
W obronie dzieci stanęła Ewa Kołodziejczyk. Pani Ewa mieszka na tym osiedlu od urodzenia i odkąd pamięta, dzieci tam zawsze grały w piłkę. Wśród nich był dzisiejszy piłkarz Józef Żymańczyk.
- Grały także dzieci tych osób, które teraz najgłośniej krzyczą. Ich dzieci wyrosły, a nasze są jeszcze małe. To gdzie się mają bawić, może w pobliżu kamionki? Część dawnego placu zabaw zajęły samochody, a piaskownica nie nadaje się do użytku, bo starsze panie puszczają tam swoje pieski - twierdzi pani Ewa.
- Od przeciwników tablic nie dostaliśmy żadnego sygnału w tej sprawie - mówi Andrzej Gabryś