Nawet bezpośrednie wybory wójtów i burmistrzów, które miały być wyborczym magnesem, odbywały się bez szczególnej dramaturgii. Nie licząc pożałowania godnych incydentów, w których obrzucono błotem kontrkandydatów (Byczyna), albo w tani sposób starano się pozyskać głosy wyborców (Kędzierzyn-Koźle).
Na Opolszczyźnie, poza spektakularną wygraną w Opolu Ryszarda Zembaczyńskiego, zabrakło w wyborach liderów o wyrazistych postawach i charyzmie, indywidualistów, którzy potrafią do swych poglądów przekonać wyborców. Zamiast więc tłumów przy urnach, mieliśmy ledwie przekraczającą 21 proc. frekwencję w Gorzowie Śląskim i niewiele lepszą w innych gminach.
Zaskoczeniem może być przegrana doświadczonych samorządowców, często o dużych zasługach dla swych środowisk, którym tym razem wyborcy podziękowali. Być może zmyliły ich nowe, niewiele mówiące, szyldy kandydatów?
Sojusz Lewicy Demokratycznej, uważany za faworyta wyborów, będzie miał w tej kadencji jednego prezydenta oraz ośmiu wójtów i burmistrzów. W Opolu, dotąd uważanym za swój bastion, stracił nie tylko prezydenta, także większość w radzie miasta. Straty przyjdzie długo odrabiać. Lepiej poszło Mniejszości Niemieckiej, która ma przewagę w kilkunastu radach gmin i 19 swoich wójtów i burmistrzów.
Opolska prawica, choć wygrała w kilku miastach, już teraz ma kłopoty z dogadaniem się. A przecież to dopiero początek kadencji. Obietnic wyborczych nie zrealizuje się bez silnego zaplecza politycznego i mając przeciw sobie opozycję. Jeśli więc także i samorząd ma nie przegrać, to burmistrzowie i wójtowie są skazani na współpracę z nowymi radami. W przeciwnym razie sypać się będą wnioski o referenda odwoławcze. W naszych warunkach zresztą też mało skuteczne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?