Zbigniew Czyż: Sezon lekkoatletyczny już za nami, dla Dawida Tomali, nie ma co kryć nie był udany. Podczas lekkoatletycznych mistrzostw świata w Budapeszcie nie byłeś nawet w stanie ukończyć rywalizacji na 35 kilometrów. Można mówić o kryzysie mistrza olimpijskiego z Tokio na 50 kilometrów?
Dawid Tomala: Ten sezon nie przebiegał po mojej myśli. W kwietniu przechodziłem covid, a po tej chorobie powrót do normalnych treningów i zawodów był trudny. Pod koniec lipca wystartowałem na mistrzostwach Polski w Gorzowie Wielkopolskim na dystansie 10 kilometrów, zająłem drugie miejsce ale nie był to wynik, który w pełni mnie satysfakcjonował. W Budapeszcie, nie ma co kryć mój występ nie był udany.
Dla ciebie to chyba dobra wiadomość, że podczas przyszłorocznych igrzysk olimpijskich w Paryżu tego dystansu nie będzie?
Bardzo się z tego cieszę, nie mam dobrych wspomnień ze startami na 35 kilometrów. Myślę o tym, aby skupić się na dystansie 20 kilometrów i ewentualnym występie w sztafecie. Jak jednak to wszystko będzie wyglądało? Nie wiem.
Jak to możliwe?
Prawda jest taka, że w naszej dyscyplinie panuje teraz ogromne zamieszanie. I mówię to nie tylko w swoim imieniu, ale wszystkich chodziarzy. Nie wiemy nawet jak mają wyglądać kwalifikacje olimpijskie, gdzie się odbędą, kto ostatecznie weźmie w nich udział. Podejrzewam, że odbędą się na wiosnę przyszłego roku, ale takiej pewności nie ma. Na pewno dla profesjonalnego sportowca to nie jest korzystna sytuacja. Nie mamy informacji z Polskiego Związku Lekkoatletyki, czy w eliminacjach trzeba będzie startować na dystansie 10 kilometrów, czy dwa razy dłuższym, jeśli chodzi o sztafetę.
To jak będą wyglądać eliminacje jeszcze nie wiadomo, ale czy wiemy już jak ma wyglądać olimpijska sztafeta w Paryżu?
To jest już pewne. W zawodach weźmie udział jedna kobieta i jeden mężczyzna, mamy wystartować dwa razy po 10 kilometrów, łącznie jeden duet będzie miał do pokonania 40 kilometrów. Czeka nas niewątpliwie bardzo trudne zadanie. Po przejściu 10 kilometrów będziemy mieć około czterdzieści minut przerwy, w tym czasie odpowiednia regeneracja w dużej mierze zadecyduje o wyniku całej rywalizacji. Cały maraton będzie liczył 42 kilometry i 195 metrów, sztafetę ma rozpocząć mężczyzna.
Postawisz na start indywidualny czy sztafetę w Paryżu?
Dziś nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Tym bardziej, że z informacji, które do nas docierają nie będzie możliwy start w zawodach indywidualnych i sztafecie. To jest dosyć trudna sytuacja i prawdę mówiąc, nie wiem, kto z uprawiających naszą dyscyplinę dziś potrafiłby odpowiedzieć na to pytanie. Zdajemy sobie sprawę, że występując w sztafecie, końcowy wynik nie zależy tylko od ciebie, decyzja nie będzie łatwa.
Polscy kibice życzyliby sobie pewnie, aby w sztafecie wystąpił Dawid Tomala i Katarzyna Zdziebło, dwukrotna wicemistrzyni świata z Eugene na 20 i 35 km?
Nie rozmawialiśmy jeszcze na ten temat. Tak jak powiedziałem wcześniej, jest bardzo dużo niewiadomych. Chciałbym zaprezentować się na igrzyskach z jak najlepszej strony bo one są dla mnie ponad wszystko.
Twoim trenerem jest ojciec Grzegorz Tomala, wasza współpraca to ze względu na więzy krwi sielanka, czy zdarzają się nieporozumienia?
Mamy wzloty i upadki, czasami jest lepiej, czasami gorzej. Tym bardziej, że miniony sezon był dla nas w pewnym sensie eksperymentalny.
Dlaczego?
Zmieniłem technikę chodu ze względu na to, aby na dystansie móc przyspieszyć i żeby pokonywać dystans na większej prędkości. To nie jest jednak łatwe zadanie, bo przez dziewiętnaście lat przywiązany byłem do jednej techniki. Nie da się wszystkiego zmienić w jeden rok, w przysłowiowe pięć minut. Wszystko idzie jednak w dobrym kierunku, jestem do tej zmiany nastawiony pozytywnie. Rozwijam się także innych kierunkach w życiu niż tylko sport i to daje mi jeszcze większą siłę i motywację.
W ubiegłym roku podczas naszej rozmowy nie kryłeś zdziwienia, że reprezentację Polki chodziarzy przejął Robert Korzeniowski. Najbardziej utytułowany polski olimpijczyk wziął pod swoje skrzydła między innymi Katarzynę Zdziebło, którą do tamtego czasu trenował twój ojciec. Ostatecznie ich współpraca zakończyła się kilka tygodni temu, potem doszło do wymiany zdań między tobą a Robertem Korzeniowskim na łamach innych mediów. Jak dziś wyglądają wasze relacje?
Spotkaliśmy się z Robertem niedawno temu w Krynicy podczas Forum Ekonomicznego, wyjaśniliśmy sobie tę sytuację i żyjemy teraz w zgodzie. Chcemy budować wspólnie siłę naszej dyscypliny w kraju. Powiedziałem Robertowi, że jeśli w przyszłości pojawią się między nami jakieś niesnaski, czy niedopowiedzenia, to będziemy je wyjaśniać między sobą a nie na łamach mediów. Chcemy budować siłę chodu sportowego i w ogóle lekkoatletyki. Kłótnie nigdy nie budują, zawsze prowadzą do złych skutków. Fajnie, że mogliśmy się spotkać i porozmawiać, na tę chwile wszystko między nami jest dobrze.
Jest taka możliwość, żebyś korzystał z porad Roberta Korzeniowskiego?
Ja nie chcę się nigdy zamykać na wiedzę. Tylko ci, którzy nie dążą do mistrzostwa zamykają się na nią. Trudno jest mi powiedzieć jak to będzie wyglądało w przyszłości, ale wiem na pewno, że dla mnie każda rada jest cenna. Mogę ją wykorzystać lub nie, ale jeśli jej nie poznam, nie będę miał żadnej możliwości, aby z niej skorzystać. Wiemy jakie wyniki osiągnął Robert Korzeniowski, jest w pewnym sensie niedoścignionym mistrzem dla wielu sportowców, nie tylko chodziarzy.
Po wywalczeniu mistrzostwa olimpijskiego w Tokio stałeś się gwiazdą polskiego sportu, założyłeś między innymi Fundację ToMali Zwycięzcy. Jak dziś ona funkcjonuje?
Mogę powiedzieć, że coraz bardziej się rozwija. W tym roku zorganizowaliśmy w centrum Katowic zawody Mocna Piątka, które polegały na połączeniu biegu, chodu sportowego i nordic walkingu na dystansie 5 kilometrów. Czegoś takiego w Polsce jeszcze nie było. Zawody przypadły uczestnikom do gustu, stały na wysokim poziomie nie tylko sportowym, ale tez organizacyjnym. Wiem już, że w kolejnych latach chce organizować kolejne edycje tego eventu. Stworzyłem mocną ekipę organizacyjną, znalazłem ludzi, którzy chcą się podejmować tego typu działań a to nie było łatwe zadanie.
A co z wyszukiwaniem młodych talentów?
Wziąłem pod skrzydła dwie młode chodziarki, będę je wspierał zarówno jeśli chodzi o stypendium jak i trening i przekazywanie różnego rodzaju rad.
Jak będą wyglądać twoje przygotowania do nowego sezonu?
Razem z tatą opracowaliśmy plan, jeszcze nie został zatwierdzony przez PZLA. W listopadzie mam zamiar trenować w Polsce, w grudniu być może wyjedziemy za granicę. W styczniu bardzo chciałbym pojechać do Australii.
Rozmawiał Zbigniew Czyż