Koniec szalonej wycinki drzew. Ale szkody w przyrodzie są nie do odrobienia

Jarosław Staśkiewicz
Nikt nie wie, ile drzew wycięto w ciągu tych kilku miesięcy obowiązywania Lex Szyszko, bo nikt nie prowadził żadnej ewidencji.
Nikt nie wie, ile drzew wycięto w ciągu tych kilku miesięcy obowiązywania Lex Szyszko, bo nikt nie prowadził żadnej ewidencji. Archiwum
16 czerwca weszły w życie przepisy dotyczące wycinki drzew na prywatnych posesjach. - Ale strat w przyrodzie nikt nie cofnie - mówią ekolodzy.

 

Przygotowane przez ministra środowiska Jana Szyszkę zmiany w prawie, które Sejm uchwalił w grudniu, doprowadziły na początku roku do prawdziwej rzezi drzew.

Zlikwidowano bowiem konieczność ubiegania się o zezwolenie na ich wycinkę, więc pod byle pretekstem - wystarczyły liście, które zaśmiecały trawę - cięto na potęgę.

 

Po kilku miesiącach parlament zmodyfikował przepisy i od piątku nie można już dowolnie usuwać drzew.

Teraz trzeba swój zamiar zgłosić w urzędzie gminy. I poczekać, aż urzędnicy zgłoszą się na oględziny.

 

- Nie powinniśmy mieć z tym problemu, bo do ubiegłego roku nasi urzędnicy chodzili na takie oględziny - przypomina Aneta Rabczewska, wójt Olszanki. - Na szczęście na naszym terenie nikt nie pojawił się żaden developer i nie było jakichś masowych wycinek drzew.

 

Obdzwoniliśmy urzędy w różnych rejonach Opolszczyzny i na razie zainteresowania wnioskami o usunięcia drzew nie ma.

- Bo kto miał je wyciąć, to już to zrobił - komentuje anonimowo jeden z urzędników. - Nowe przepisy na pewno przysporzą papierologii, niestety, nie wiem, czy przyniosą skutek, bo nie są zbyt restrykcyjne. I jest tam sporo bubli prawnych, dotyczących np. wysokości, na której mierzy się obwód drzewa, zapisów dotyczących właściciela działki czy drzew rosnących na granicy dwóch posesji.

 

Gmina będzie mogła wnieść sprzeciw tylko w ściśle wyznaczonych przypadkach, np. gdy teren, gdzie rośnie drzewo, jest w planie zagospodarowania oznaczony jako teren zielony.

Żeby ochronić przyrodę przez zakusami developerów wprowadzono również zapis, że gdy na działce, gdzie usunięto drzewa, w ciągu 5 lat rozpocznie się budowa związana z działalnością gospodarczą, właściciel działki będzie musiał zapłacić karę za usunięcie drzewa.

 

Nikt nie policzył, ile drzew wycięto, bo ustawa nie wymagała żadnych ewidencji

 

Niestety, rolnicy, którzy chcą przywrócić zarośnięte drzewami nieużytki do uprawy rolnej, nadal nie muszą niczego zgłaszać.

 

 

- To, co się stało, już się nie odstanie - komentuje Krystyna Słodczyk, biolog i ekolog z Opola. - I nie mam wielkich nadziei, że te przepisy coś naprawią, bo zmienianie prawa co kilka miesięcy doprowadziło tylko do dezorientacji wśród ludzi. Tyle lat pracowaliśmy nad świadomością ekologiczną Polek i Polaków, wspólnie z mediami prowadziliśmy edukację od najmłodszych lat, a potem władze jednym ruchem to zniszczyły. To oznacza klęskę mojego zawodu.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska