Unijne fundusze na tzw. transport publiczny w Regionalnym Programie Operacyjnym na lata 2007-2013 miały zostać wydane na trzy cele: port lotniczy w Kamieniu Śląskim, zakup nowych szynobusów i dotację do zakupu autobusów komunikacji miejskiej.
Zobacz: Wojna autobusów w Opolu
W tym ostatnim przypadku w grę wchodziły tylko cztery miasta, które takową mają: Opole, Kędzierzyn-Koźle, Nysa i Brzeg. Nikt się tam specjalnie nie śpieszył, bo nabór miał zostać ogłoszony jesienią 2011 r. i było sporo czasu na przygotowanie projektów do konkursu.
W kwietniu okazało się jednak, że czasu nie ma, bo zarząd województwa nabór wniosków o dotacje na nowe busy przyśpieszył o całe dwa lata. Po to, by jak najszybciej wydać unijną kasę i załapać się na dodatkowe pieniądze z Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. A to oznacza, że wnioski trzeba złożyć do połowy listopada tego roku.
- W tej sytuacji zastanawiamy się, czy w ogóle przystąpić do konkursu - mówi Tomasz Zawadzki, rzecznik opolskiego MZK. - Nie mamy gotowego projektu i nie mamy pieniędzy na wkład własny, bo pod koniec roku kupiliśmy dwie scanie. Liczyliśmy jednak na to, że do 2011 roku ten wkład uzbieramy.
Zobacz: 5 lat w Unii Europejskiej
Od biedy MZK mogłoby poprosić o pieniądze z kasy Opola. Problem jednak w tym, że budżet miasta na 2009 r. został uchwalony, zanim zmieniono harmonogramy. I tych pieniędzy w budżecie nie ma.
MZK poczuł się tak bardzo wyprowadzony w pole, że jego prezes Tadeusz Stadnicki napisał do urzędu marszałkowskiego ostry protest. Zwraca w nim uwagę i na to, że reguły przyjęte przez zarząd województwa tak naprawdę... eliminują z gry wszystkie miasta.
Mówią one bowiem, że o pieniądze mogą walczyć tylko samorządy oraz ich jednostki organizacyjne. O spółkach komunalnych, takich jak MZK, w ogóle nie ma mowy. Czyli o dotację może powalczyć jedynie Kędzierzyn-Koźle, bo tam pasażerów wozi nie spółka, ale zakład komunalny. Ale - wywodzi prezes Stadnicki - tylko teoretycznie, bo na dniach mają wejść w życie przepisy, które likwidują zakłady budżetowe. Czyli w lutym 2010 r., kiedy to zarząd województwa chce spisywać umowy, nie będzie miał z kim, bo także w Kędzierzynie-Koźlu będzie już jakaś spółka.
Andrzej Kasiura, który w zarządzie województwa odpowiada za sprawy transportu, wcale nie jest pewien, czy MZK w Opolu ma rację.
Zobacz: Ten gigant ściągnie z drogi wszystko
- Zbadamy sprawę - obiecuje. - Nie wiem, czy rzeczywiście jest problem, bo przecież to miasto może kupić autobusy i przekazać je przewoźnikowi. My tak robimy z szynobusami.
Tak też planują zrobić władze Kędzierzyna-Koźla, które przymierzają się do zakupu ośmiu busów. - Choć nie jesteśmy zachwyceni, że mamy tylko pięć miesięcy na przygotowanie wniosku - mówi otwarcie wiceprezydent Piotr Gabrysz.
Podobnie do sprawy podchodzi Nysa, która chce zdążyć do listopada. - Jest tylko taka różnica, że jako miasto nie możemy przy zakupie odliczyć podatku VAT - mówi rzecznik nyskiego magistratu Edyta Bednarska-Kolbiarz.
Na ten sam problem wskazuje Mirosław Pietrucha, rzecznik prezydenta Opola. - Na starcie jesteśmy o te 22 proc. stratni - mówi.
Prezes opolskiego MZK wprost pisze, że reguły narzucone przez władze regionu zmuszają tych, którzy starają się o dotacje, "do podejmowania niekorzystnych ekonomicznie i nieracjonalnych gospodarczo decyzji”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?