Na pewno sobie poradzi, bo kraje położone na wschód i północ od Polski nie są mu obce. W latach 1982-1986 pracował w Ambasadzie RFN w Moskwie. Przed przyjazdem do Opola był niemieckim dyplomatą w Sztokholmie, a potem na południu, w Madrycie. Do opolskiego konsulatu trafił po 14 latach pracy w bońskim MSZ. I udało mu się pozyskać wielu przyjaciół.
- Miałem zaszczyt poznać wszystkich konsulów Niemiec w Opolu, począwszy od Manfreda Gerwinata - mówi Ryszard Galla, poseł MN - który tworzył podstawy tej placówki czy Ralfa Papenberga tak bardzo oddanego dla naszego regionu. Ludwig Neudorfer jest człowiekiem podobnego formatu. Aktywnie uczestniczył nie tylko w życiu województwa, angażując się np. w sprawy gospodarcze, ale i w funkcjonowaniu mniejszości. I nie myślę tu tylko o jej finansowaniu.
Po prostu konsul jest obecny wszędzie, na każdej choćby małej imprezie mniejszościowej. To nie jest dyplomata w godzinach pracy konsulatu. To jest ktoś, kto ma dla nas zawsze czas. Podobnie jak jego żona angażująca się w pracę z dziećmi w opolskim przedszkolu.
Józef Kotyś, wicemarszałek województwa opolskiego, uważa, że konsul Neudorfer byłby dobrym burmistrzem. Bo umie jednocześnie myśleć o kwestiach strategicznych i być blisko ludzi. Ma czas na wielką politykę i np. dla dzieci w Strzelcach Opolskich, którym czytał po niemiecku bajki. No i autentycznie interesuje się życiem naszego regionu.
- Przykładem takiego zaangażowania w sprawy zdawałoby się szczegółowe są choćby zmiany Programu Niwki, który konsulat finansuje wraz z Urzędem Marszałkowskim - mówi Józef Kotyś. - Interesowało go, jak będziemy modyfikować kształt programu pod kątem zainteresowań nauczycieli.
Szczególnie po wprowadzeniu nauczania niemieckiego jako języka mniejszości do przedszkoli. Jedną z wizytówek konsula były też organizowane cyklicznie spotkania biznesu, czyli tak zwane stoły gospodarcze.
Konsul Neudorfer w pamięci Opolan, którzy się z nim zetknęli, zostanie nie tylko jako niemiecki dyplomata, ale także jako sympatyczny, uśmiechnięty człowiek. Tak postrzegali go ci, którzy widzieli, jak jeździ do pracy na rowerze oraz bliscy współpracownicy. Jednym z nich jest jego asystent, Leonard Malcharczyk.
- Tworzy w konsulacie przyjazny klimat - mówi pan Malcharczyk - nie tylko dlatego, że chętnie pyta współpracowników o zdanie i naprawdę interesuje go to, co myślą.
Wprowadził u nas taki zwyczaj, że jak ktoś obchodzi urodziny konsul osobiście kupuje mu i wręcza kwiaty, a potem śpiewamy mu "Sto lat", a wcześniej jakąś sympatyczną urodzinową piosenkę, np. "Wie schön, dass du geboren bist". Świetnie wie, kiedy ocieplić atmosferę i kiedy przypomnieć: Panowie wracamy do pracy.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?