Kontrakty nie do odrzucenia

Redakcja
Wczoraj minął termin podpisania kontraktów między szpitalami i opolską kasą chorych. Wszystkie umowy zostały zawarte. Ostatnie skapitulowały Prudnik i Głogówek.

Najbardziej niekorzystny kontrakt otrzymał szpital w Grodkowie, gdyż w praktyce może on oznaczać jego upadek. - Podpisałam go pod presją - powiedziała "NTO" Helena Jarosz, dyrektor tej placówki - bo inaczej nie otrzymalibyśmy już żadnych pieniędzy na działalność. Nie mam pojęcia, co teraz zrobić, na razie mam chaos w głowie.

Dwa oddziały grodkowskiego szpitala: chirurgia i interna, dostały kontrakty tylko na 3 miesiące (licząc od maja). Na pediatrii jedynie 10 łóżek ma mieć charakter całodobowych, a pozostałe 10 ma "działać" w ramach tzw. hospitalizacji jednego dnia - np. dziecko dostanie kroplówkę i wróci do domu. Natomiast na internie, która liczy 30 łóżek, 10 będzie całodobowych, a pozostałe zostaną przeznaczone dla pacjentów dziennych lub wymagających długoterminowej opieki.

Z powodu tych zmian, jak oblicza dyrektorka szpitala, co najmniej 60 osób zostanie zwolnionych (lekarze, pielęgniarki, pozostała obsługa). Cała placówka zatrudnia 176 pracowników.
- Kasa dała nam tak mało pieniędzy, że ginekologia będzie w rezultacie działać jeszcze tylko przez miesiąc - twierdzi Helena Jarosz, która jednocześnie jest dyrektorem Brzeskiego Centrum Medycznego. - Grodków ma już 36-procentowe bezrobocie, więc gdzie ci zwolnieni ludzie się podzieją? Do szpitala w Brzegu można przenieść najwyżej kilka osób, nie więcej, bo on też dostał kontrakt na żenującym poziomie.
Konkurs ciągnął się od 5 miesięcy, gdyż szpitale nie chciały przyjąć zaoferowanych im stawek - kasa dawała im od 40 do 80 proc. ubiegłorocznych stawek. I nie ustąpiła. Szpitale musiały się ugiąć. Dyrektorzy jeździli na negocjacje po kilkanaście razy, aż w końcu skapitulowali. Wszyscy zgodnie wyznali, że podpisali kontrakty pod przymusem.
Dopiero wczoraj umowę z kasą zawarło sześć placówek, które miały najwięcej do stracenia, a więc najdłużej się opierały: szpitale w Grodkowie, Kluczborku, Ozimku (temu ostatniemu udało się w końcu uratować oddział pediatryczny, któremu groziła likwidacja), szpital w Głubczycach (zagrożona ginekologia z położnictwem i urologia dostały kolejną szansę na 3 miesiące), szpital w Namysłowie (też uratował położnictwo z ginekologią i pediatrię), a najdłużej walczył dyrektor ZOZ-u w Prudniku dr Zdzisław Imiołek, któremu podlegają dwa szpitale - w tym mieście i w Głogówku. Skapitulował tuż po godz. 19.
- Znalazłem się po ścianą, umowa jest dla nas bardzo niekorzystna, ale nie dostalibyśmy na maj już ani grosza. Kasa zapowiedziała, że w lipcu może być renegocjacja tej umowy, więc tej nadziei trzeba się trzymać - powiedział "NTO".

Doktor Imiołek uratował oddział zakaźny w Prudniku (na razie na 3 miesiące), ale złożył wczoraj na radzie powiatu dymisję ze swojego stanowiska. Od dzisiaj ma być na urlopie.
- Było ciężko - stwierdził Kazimierz Łukawiecki, dyrektor Opolskiej Regionalnej Kasy Chorych. - Wszyscy mamy jakąś granicę wytrzymałości, więc należało w końcu kontrakty podpisać. Dyrektorzy szpitali mają teraz dużo pracy, bo czekają ich placówki pewne zmiany organizacyjne. Dużo czasu stracili na jeżdżenie do kasy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska