Kontrakty pod presją

Redakcja
Dzisiaj opolska kasa chorych ma zakończyć konkurs dla szpitali. Jej dyrektor ostrzega, że kto nie podpisze umowy, nie dostanie żadnych pieniędzy.

KOMU NA RESTRUKTURYZACJĘ
- Zespół Opieki Zdrowotnej nad Matką i Dzieckiem w Opolu - 250 tys. zł
- Wojewódzki Szpital Chorób Płuc i Gruźlicy w Kup - 80 tys. zł
- Szpital Wojewódzki w Opolu - 110 tys. zł
- ZOZ Nysa - 250 tys. zł
- ZOZ Głubczyce - 240 tys. zł
- ZOZ Ozimek - 40 tys. zł
- ZOZ Kędzierzyn-Koźle - 51 tys. zł

ZOSTALIŚMY OSZUKANI
Adam Maciąg, starosta powiatu namysłowskiego:
- Wybudowaliśmy w ubiegłym roku hospicjum, które służy trzem powiatom: naszemu, kluczborskiemu i oleskiemu. Wydaliśmy na nie 500 tys. zł z własnych środków i według obietnic Regionalnego Komitetu Sterującego ds. Restrukturyzacji w Ochronie Zdrowia, mieliśmy otrzymać 300 tys. zł, co by nam choć w części zrekompensowało poniesiony wydatek. Tymczasem nie dostaliśmy nic. Okazało się, że Ministerstwo Zdrowia zmieniło zasady i jeśli ktoś zakończył inwestycję w ubiegłym roku, to w tym już mu się żadne pieniądze na restrukturyzację nie należą. Zostaliśmy zrobieni w konia. Uważamy, że regionalny komitet powinien nam zaproponować finansowanie z innego źródła, a tu nic. Postanowiłem więc skierować wniosek na zarząd powiatu, aby przerwać funkcjonowanie hospicjum, bo na jego utrzymywanie nas nie stać. Jego specyfiki nie uwzględnia też kontrakt z kasą chorych, który jest zbyt niski.

Nadal nie podpisały umów: ZOZ w Prudniku (któremu podlegają dwa szpitale: w tym mieście i Głogówku), szpitale w Namysłowie, Kluczborku, Ozimku, Głubczycach i Grodkowie.
Dyrektor kasy chorych Kazimierz Łukawiecki podkreśla, że jeśli któryś z zoz-ów kontraktu nie podpisze, to sam skaże się na to, że już żadnych pieniędzy nie otrzyma.
- Kontrakty już zawarte - zaznacza dyrektor - zabezpieczają potrzeby zdrowotne społeczeństwa. - Pacjenci będą kierowani tylko do tych placówek, które mają umowę.
Opolszczyzna jest jedynym województwem, w którym konkurs na lecznictwo szpitalne ciągnie się aż do dzisiaj. Kasa chorych robiła wszystko, żeby go wreszcie sfinalizować. Większość szpitali w końcu zgodziła się na zaproponowane im stawki, bo nie miała innego wyjścia. Największym zwyciezcą okazał się chyba tylko dyrektor ZOZ-u w Nysie, który uratował w swoim szpitalu oddział zakaźny, przeznaczony wcześniej do likwidacji.

Dzisiaj okaże się, czy kontrakty podpiszą też pozostałe placówki. Tymczasem konwent starostów niespodziewanie zaproponował własną koncepcję kontraktowania usług szpitalnych. W swym oficjalnym stanowisku (o czym pisaliśmy we wczorajszej "NTO") domaga się, aby kasa, przy zawieraniu umów kierowała się tzw. wskaźnikami kierunkowymi określonymi przez Ministerstwo Zdrowia, które ustaliło, ile łóżek szpitalnych na poszczególnych oddziałach ma przypadać na 10 tys. mieszkańców. Kasa płaciłaby tylko do wysokości tych wskaźników, natomiast resztę łóżek powiaty musiałyby utrzymać same - jeżeli chciałyby je utrzymać. Wskaźniki dotyczące naszego województwa można znaleźć w opracowaniu, które powstało - w oparciu o wytyczne ministerstwa - w departamencie zdrowia urzędu marszałkowskiego.
Wynika z nich, że na terenie niektórych powiatów, zwłaszcza: brzeskiego, nyskiego, głubczyckiego, namysłowskiego i prudnickiego, musiałoby dojść do zlikwidowania nawet po kilkadziesiąt łóżek. Czy faktycznie wszyscy starostowie zgodzili się na przyjęcie takiego stanowiska?
- Starostowie się zgodzili - wyjaśnia Joachim Czernek, przewodniczący konwentu powiatów - bo są to obiektywne kryteria. Natomiast obecnie kasa kieruje się uznaniowością przy zawieraniu kontraktów, decyduje też siła przebicia niektórych dyrektorów.

Konwent liczy 12 osób. Zbigniew Majka, starosta powiatu nyskiego, twierdzi jednak, że oprócz niego jeszcze czterech starostów - z Prudnika, Brzegu, Kluczborka i Olesna - nie zgadza się na likwidację dużej liczby łóżek. - Mamy jednak demokrację, a my byliśmy w mniejszości.
W powiecie nyskim na oddziałach wewnętrznych jest 151 łóżek, a według wskaźników ma być 109. - Z 20 moglibyśmy zrezygnować, ale nie 40 - uważa Majka. - Będziemy walczyć.
Jeżeli chodzi o łóżka internistyczne, to najbardziej poszkodowany okazałby się powiat prudnicki - ze 113, według wskaźników, miałoby pozostać 46. Łóżka te są rozlokowane w trzech szpitalach: w Prudniku, Głogówku i Białej.
- Nie odpowiada nam to, co wynika ze wskaźników, i wczoraj to wyraźnie oświadczyłem - podkreśla Edward Cybulka, starosta powiatu prudnickiego. - Każdy region jest inny, więc trzeba wziąć pod uwagę tzw. czynniki korekcyjne. W naszym powiecie 17 procent mieszkańców jest w wieku poprodukcyjnym i ludzie ci częściej wymagają pobytu w szpitalu. Poza tym po powiecie głubczyckim mamy największą umieralność w województwie - głównie z powodu chorób układu krążenia. A pacjenci z takimi schorzeniami trafiają m.in. na internę.
Wczoraj Joachim Czernek przekazał stanowisko konwentu do kasy chorych, marszałka i wojewody. Natomiast starostę Cybulkę zaskoczył ten pośpiech, gdyż - jak twierdzi - uważał, że wszystkie punkty stanowiska zostaną jeszcze przedyskutowane.
- W trakcie dyskusji na konwencie - mówi Czernek - kilku starostów, owszem, podało w wątpliwość konieczność likwidacji łóżek. Natomiast gdy tekst stanowiska został oficjalnie ogłoszony i gdy zapytałem, czy ktoś jest przeciwny, to nikt się nie zgłosił. Żadnego głosowania nie było.

Autorem opracowania dotyczącego wymaganej ilości łóżek w województwie jest dr Roman Kolek. Powstało ono w kwietniu br., kiedy był on jeszcze dyrektorem departamentu zdrowia urzędu marszałkowskiego. Z opracowania wynika, że na Opolszczyźnie jest niedobór 62 łóżek zakaźnych.
- Natomiast jak pan Kolek został zastępcą dyrektora kasy chorych - podkreśla dr Zdzisław Imiołek, dyrektor ZOZ-u w Prudniku - to nagle zmienił punkt widzenia i jest zwolennikiem likwidacji oddziału zakaźnego w naszym szpitalu. Przecież wtedy ten niedobór łóżek zakaźnych zwiększy się do 87. To samo miało spotkać taki sam oddział w Nysie, ale on się wybronił.
- Biorąc pod uwagę to, co się na tych oddziałach leczy - ripostuje Roman Kolek - to faktycznie stanowią one zabezpieczenie w przypadku pojawienia się pacjentów z chorobą zakaźną. Ale przecież częściowo tę rolę mogą także pełnić oddziały internistyczne.
Ostatnie masowe zatrucie salmonellą w Namysłowie pokazało jednak, że oddziały zakaźne są potrzebne i w Nysie, i w Prudniku, bo część chorych właśnie tam trafiła.

- Każdy ma trochę inne interesy - uważa Adam Maciąg, starosta powiatu namysłowskiego. - Stanowisko konwentu zawiera pewne kompromisy i mnie to odpowiada. Jeżeli ktoś mi udowodni, że mam gdzieś za dużo łóżek, to ja to muszę przyjąć do wiadomości, bo są to obiektywne wskaźniki.
Zdaniem Cybulki, jest wiele pomysłów na kontraktowanie usług szpitalnych. - Ale są one nieskoordynowane - twierdzi. - Nie mogą też dwie, trzy osoby decydować o wszystkim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska