MKS rozegrał w Międzychodzie chyba najlepszy mecz w sezonie. Ostatecznie nie sprostał znacznie wyżej notowanemu Sokołowi, ale grając w osłabieniu bez m.in. doświadczonych Tomasza Łakisa i Macieja Lepczyńskiego czy też Mirosława Chorosteckiego napędził gospodarzom wiele strachu. O końcowym wyniku zadecydowała dopiero druga dogrywka.
Początek meczu należał do gości. Po dwóch celnych „trójkach” Patryka Garwola i jednej Łukasza Kłusia MKS prowadził w 5. min 9:1. Po pierwszej kwarcie było natomiast 20:13 dla niego. Kolejnych 13 punktów zdobył Sokół, ale nie zdeprymowało to naszej drużyny. W połowie meczu nadal miała ona siedem „oczek” przewagi.
Po przerwie otmuchowianom też zdarzył się przestój. W 28. min było 57:43 dla nich, ale potem znów stracili 12 punktów z rzędu. W ostatniej kwarcie podopieczni trenera Marcina Łakisa znowu odskoczyli i w 37 min prowadzili 73:65. Niespodzianka wisiała w powietrzu. Sześć sekund przed końcem ostatniej odsłony po jednym celnym rzucie osobistym Kłusia było 77:74 dla MKS-u. Wyrównał celną trójką najskuteczniejszy w szeregach Sokoła Jakub Nowak (35 punktów w całym meczu). W dogrywce nasi koszykarze twardo walczyli, ale ostatecznie przegrali.
Sokół Międzychód - MKS Otmuchów 92:88 po dwóch dogrywkach (13:20, 19:19, 18:18, 27:20, dogr. 6:6, 9:5)
MKS: Zieliński 4, Kłuś 20 (5x3), Garwol 30 (7x3), Wilk 10, Barycza 17 (1x3) - Siołek, Frącz, Krawiec 5, Pazdur, Matejka 2. Trener Marcin Łakis.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?