Koty - pasja i niezły biznes

fot. Sławomir Mielnik
Sfinks to propozycja dla kociarzy alergików. Nie ma bowiem sierści, która najczęściej jest przyczyną uczuleń.
Sfinks to propozycja dla kociarzy alergików. Nie ma bowiem sierści, która najczęściej jest przyczyną uczuleń. fot. Sławomir Mielnik
Mruczek modnej rasy kosztuje do 3 tysięcy złotych. Ale prawdziwy biznes na miauczących pupilach robią wcale nie renomowani hodowcy.

- Bo kota rasowego posiada się dla prestiżu, a nie by robić na nim interes - twierdzi Aneta Makowska, hodowczyni persów z Wrocławia, jedna z organizatorek międzynarodowej wystawy kotów rasowych, która w miniony weekend odbyła się w Opolu.

Od dachowca do rasowca
Wielu z renomowanych "kociarzy" swoją karierę hodowlaną zaczynało wprawdzie od posiadania znajd lub wziętych ze schroniska (koty domowe wciąż są wystawiane na wystawach), ale...

- ... w końcu chcesz mieć kota pod swój gust: o konkretnej szacie, budowie ciała i charakterze - mówi Mirosława Mazur z Wrocławia, hodowczyni kotów devon rex, o sierści jak na baranku.

A wtedy zaczyna się nowy etap twego życia: niezauważenie cały twój świat, finanse zaczynają się kręcić wokół zwierząt:

- Kupiłem pierwszego sfinksa dlatego, że jestem alergikiem, a bardzo chciałem mieć jakąś przytulankę - mówi Paweł Jaremba z Wałbrzycha. - Sfinks to kot bez sierści. Jak się już ma kota rasowego, nie wypada nie jeździć co weekend po wystawach, nie wypada karmić go byle czym, a do pielęgnacji skóry trzeba kosmetyków za niezłą sumkę.

Hodowla rasowca jest jak hazard - wydajesz fortunę, a zyski to duży znak zapytania. Pan Paweł ma już trzy koty: - Boję się mamie do tego przyznać - uśmiecha się.
Joanna Szlachta z Rybnika, hodowczyni niedawno uznanej rasy neva masquerade, swej pasji hodowlanej poświęciła się całkowicie, zrezygnowała nawet z pracy. - Mogłam sobie na to pozwolić, bo mąż dość dobrze zarabia - przyznaje. - Niewiele osób ma takie szczęście. Ja na hodowli właściwie nie zarabiam, głównie ponoszę związane z nią koszty.

Kupno jej pierwszego kota to był wydatek ponad tysiąca złotych: - Oczywiście, że można kupić koty niby-rasowe za 500-800 złotych, ale mnie interesowały jakieś nieodgadnione mieszanki genów - mówi.

Na allegro taniej
Takie "rasowe o nieodgadnionej mieszance genów" sprzedawane są czasem pokątnie przy okazji wystaw, ale przede wszystkim za pośrednictwem ogłoszeń w prasie oraz na portalach aukcyjnych. Właściciel może wystawić zwierzę np. na Allegro, a zainteresowani licytują jego cenę. Koty często są niby rasowe, ale papierów nie mają: bo właścicielowi nie chciało się ich wyrabiać albo uznał to za niepotrzebny wydatek.

- Te tłumaczenia są zwykle nieprawdziwe - twierdzi Joanna Szlachta. - Wyrobienie papieru to koszt rzędu 40 złotych, czyli nie majątek. Dałam się kiedyś nabrać na takie tłumaczenia, tyle że dotyczyły one psów, i kupiłam trzy yorki bez papierów. Szybko je traciłam: jeden, po drugim. Były chorowite i nie przeżyły nawet kilku miesięcy.

Aukcje na portalach handlowych są co jakiś czas oprotestowywane przez stowarzyszenia miłośników kotów rasowych: - Piszemy do Allegro petycje, ale proceder wciąż trwa - mówi pani Joanna.

Umowa na pięć stron
Wysoka cena kociaka nie przesądza o tym, że nasz pupil jest piękny, rasowy i mądry. Umowy związane z kupnem miauczącego pupila pochodzącego z hodowli są równie rozbudowane jak te dotyczące kupna auta:

- Moje umowy mają pięć stron i ponad trzydzieści paragrafów. Kupujący dostaje pisemną gwarancję, że koty są zdrowe. Ale jeśli wykonana w ciągu czterech dni kontrola weterynaryjna wykaże jakieś choroby, hodowca pokrywa koszt leczenia. W przypadku wad genetycznych możliwy jest zwrot kosztów kupna kociaka - wyjaśnia hodowczyni.

To nie wszystko: umowy szanujących się hodowców określają nawet, kiedy zwierzę należy wysterylizować, a kiedy nie. Bo to różnica: czy kupujący chce mieć pupila takiego "na kolanka", czy kota wystawowego i hodowlanego. Jeśli rasowy kot ma być jedynie maskotką, po 10 miesiącach winien być wysterylizowany.

- Aby zapobiec jego niekontrolowanemu rozmnażaniu się i krzyżówce genów - wyjaśniają hodowcy.

Jeśli na wystawy - zastrzeżeń o kastracji czy sterylizacji w umowie nie ma. Ale też cena jest nawet dwa razy wyższa niż kota "nakolankowego". - Koty mojej rasy neva masquerade przeznaczone do hodowli kosztują do 2,5 tysiąca złotych, te "maskotki" - 1,2 tysiąca. Oczywiście ceny zawsze są negocjowane indywidualnie - mówi Joanna Szlachta.

A co, jeśli kupujący sam jeszcze nie wie, po co mu "mruczek": dla medali, czy dla czystej przyjemności?
- To także uściśla umowa. Ja na przykład wkrótce pojadę z nabywcą kota z mojej hodowli na wystawę i tam, po ocenie sędziów, podejmiemy decyzję co do dalszych losów zwierzęcia - mówi.

Jeśli kot "pójdzie w championy" - trzeba będzie dopłacić do pierwotnej ceny jego zakupu.

Hodowcy lubią utrzymywać kontakt z ludźmi, którzy nabywają ich kociaki. Jeśli warunki umowy są złamane przez kupca, hodowcy mogą nawet odebrać zwierzaka.
- My już na etapie pytań o możliwość zakupu chcemy jak najwięcej wiedzieć o ewentualnym nabywcy. Ostatnio trafiła do mnie pani poszukująca kota do domu, w którym przebywał też obłożnie chory, podłączony do aparatury medycznej. Chciała, aby kociak nie miał instynktu zabawy i nie interesował się przewodami tej aparatury. Odmówiłam, bo po co mam potem widzieć tytuły w gazetach: "Kot zabił człowieka"? - mówi Joanna Szlachta.

Kto więcej zarabia?
Hodowcy przedstawiają wyliczenia, że to nie oni robią interes na swych pupilach. Sprzedają kociaka po cenie od 1000 do 3000 zł - wszystko zależy od rasy i pochodzenia rodziców. Teraz są modne main coony oraz koty brytyjskie. Te pierwsze - bo są największymi hodowlanymi kotami, dorosły samiec może mieć nawet 15 kilogramów, mają nieco psi charakter, a wyglądają przy tym jak dzikusy. Te drugie - bo przypominają misiaki. - Poza tym, odkąd wymyślono kota Garfielda, modne są kociaki o rudym umaszczeniu - dodaje Aneta Makowska. - Persy nie są już tak popularne jak kiedyś, ale to wciąż ceniona rasa. Na Zachodzie piękne persy kosztują od tysiąca do czterech tysięcy euro.

Takie ceny uzyskuje się za koty pochodzące z renomowanych hodowli, kiedy rodzice kociaków to championy, a w samo utrzymanie pupilów trzeba inwestować kilka tysięcy złotych rocznie. - Doprowadzenie kota do tytułu oznaczającego championa europejskiego to wydatek rzędu 6 tysięcy złotych - mówi Aneta Makowska. Składają się na to wyjazdy na wystawy (około 150 zł wpisowego plus koszty przejazdu, zakwaterowania) oraz niezbędne do właściwej pielęgnacji kosmetyki i opieka medyczna.

Renomowana para hodowlana ma miot raz na rok, półtora. W hodowlach "tanich" kotka rodzi co kilka miesięcy, jej kociaki są stosunkowo tanie, bo po kilkaset złotych, ale sprzedawane hurtowo.

- No i na utrzymanie takiej hurtowej hodowli nie wydaje się majątku. Bo na przykład za poród kotki przy pomocy cesarskiego cięcia płaci się lekarzowi weterynarii około 300 złotych. Za mieszankę witamin dla kotki w ciąży - 100 zł. W hurtowej hodowli nikt nie chce ponosić takich wydatków - twierdzą hodowcy.

Mysz na prąd, żwirek z makulatuiry
Koci interes robią za to na pewno sprzedawcy wszelkich akcesoriów dla miauczących pupilów.

Kota mamy dla prestiżu, ale miskę z 24-karatowego złota kupuje się już dla próżności - mówi Aneta Makowska. Jej koleżanka wydaje fortunę na sprowadzane z USA kocie pachnidła i ekskluzywne zabawki oraz drapaki. Kot może bowiem uganiać się za myszką za 2 złote, nasączoną kocimiętą. Może też urządzać polowania na mysz zawieszoną na wędzisku wprawianym w ruch za sprawą dwóch baterii paluszków (taką zabawkę można było kupić na wystawie w Opolu za niecałe 100 złotych).

Pazurki można na przykład skracać kotu obcinarką sensoryczną, która kosztuje wprawdzie 140 złotych, ale wyczuwa żywą tkankę w kocim pazurku. Jeśli na obcinarce zapali się czerwona dioda - to znak, że nie można ciąć! - mówi Dorota Wirska ze sklepu firmowego Mr. Groom.

Hit sezonu to żwirek dla kotów wykonany z makulatury - po zużyciu nie trzeba go wynosić do zsypu, można po prostu wrzucić do toalety i spuścić wodę. Hodowcy cenią sobie wygodę i wydają na żwirek kilka razy więcej niż na jego tani odpowiednik z supermarketu.

Szampon dla kota kosztuje 40 zł, tyle samo balsam. Puder do sierści - niemal 30 zł (a przed wystawą na długowłosego kota trzeba wysypać trzy opakowania takiego pudru).

Cóż, każdego z moich persów kąpię raz w tygodniu - mówi Aneta Makowska. - Kosztuje to na pewno więcej niż strzyżenie z uczesaniem u "ludzkiego" fryzjera.
Ale to jeszcze nie wszystko: dla swych ulubieńców pani Aneta kupiła specjalną kocią suszarkę. Ma ona o wiele większą moc od "ludzkiej". Efekt - pers jest suchy po czterdziestu minutach, czyli dwa razy szybciej niż przy użyciu suszarki dla ludzi. Cena urządzenia: 1000 zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska