Krapkowice. Pracownik komisu rozbił McLarena za 850 tys. zł, ale nie zapłaci ani złotówki. To już pewne!

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
McLaren Spider był wart ok. 850 tys. złotych. Sprawca wypadku miał początkowo twierdzić, że pokryje koszty, ale ostatecznie tak się nie stało. Straty w całości spadły więc na właściciela komisu.
McLaren Spider był wart ok. 850 tys. złotych. Sprawca wypadku miał początkowo twierdzić, że pokryje koszty, ale ostatecznie tak się nie stało. Straty w całości spadły więc na właściciela komisu. Mario/archiwum
Sąd pierwszej instancji uznał, że pracownik komisu był niepoczytalny. Od wyroku odwołał się m.in. właściciel komisu. Dziś (18.06) zapadł prawomocny wyrok w tej sprawie.

Niecodzienna historia z Krapkowic z drogim samochodem w tle wywołała zainteresowanie w całej Polsce.

Martin G. w 2017 roku odpowiadał za czyszczenie pojazdów w komisie z luksusowymi autami. Feralnego dnia mężczyzna, bez zgody właściciela, zabrał z placu McLarena Spider o wartości ok. 850 tys. złotych.

100 metrów dalej wymusił pierwszeństwo, zderzył się z fordem focusem, a następnie wyleciał z ronda i rozbił nieswoje cacko. McLaren, jak mówił właściciel komisu, nie miał ubezpieczenia, bo był przeznaczony na sprzedaż.

Sprawa znalazła finał w sądzie w Strzelcach Opolskich, który orzekł, że przyczyną zdarzenia była... cukrzyca kierowcy. Martin G. feralnego dnia był tak pochłonięty pracą, że najprawdopodobniej nie zauważył, iż w jego organizmie doszło do hipoglikemii, czyli znacznego spadku poziomu cukru we krwi.

Z tego powodu mężczyzna zaczął się dziwnie zachowywać, a w pewnym momencie wsiadł za kierownicę luksusowego auta i ruszył przed siebie.

W styczniu 2021 roku zapadł pierwszy wyrok w tej sprawie. Sąd uznał, że z powodu hipoglikemii Martin G. nie mógł kontrolował swojego zachowania, a co za tym idzie - z powodu zniesionej poczytalności - nie może też odpowiadać za zabór i rozbicie luksusowego auta.

Właściciel komisu uznał, że rozstrzygnięcie jest krzywdzące i zapowiadał apelację.

- Wyjazd samochodem na drogę publiczną był złamaniem wszystkich, dotychczasowych zasad obowiązujących w komisie - tłumaczył naszemu reporterowi Radosławowi Dimitrowowi. - Ten McLaren nie był nawet ubezpieczony, bo był przeznaczony na sprzedaż i Martin G. doskonale o tym wiedział. Nie miał prawa nim jeździć.

W trakcie procesu strzelecki sąd ustalił też, że G. wykonując obowiązki w komisie, nie miał umowy o pracę. Właściciel komisu twierdził, że mężczyzna korzystał w tym czasie z zasiłku w Niemczech, a do niego przychodził czasami dorobić, myjąc auta.

Martin G., jak wynikało ze słów właściciela komisu, nie chciał umowy o pracę, by nie stracić zasiłku z niemieckiego urzędu pracy.

Sprawca wypadku miał początkowo twierdzić, że pokryje koszty, ale ostatecznie tak się nie stało. Straty związane z rozbiciem McLarena w całości więc spadły na właściciela komisu.

Wyrok sądu pierwszej instancji utrudniałby odzyskanie pieniędzy, dlatego właściciel komisu, który był w tej sprawie oskarżycielem posiłkowym, złożył apelację (od wyroku odwołał się również obrońca oskarżonego).

Sąd Okręgowy w Opolu, który dziś (18.06) orzekał w tej sprawie, uznał, że obie apelacje są bezzasadne i utrzymał w mocy wyrok strzeleckiego sądu. Wyrok jest prawomocny.​

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska