Kredyt ratunkowy

Monika Kluf
Samodzielny Publiczny Zespół Opieki Zdrowotnej w Kluczborku jest bliski utraty płynności finansowej.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, zobowiązania wobec wierzycieli sięgają ok. 6 mln zł. Naczelnik wydziału zdrowia w starostwie powiedział nam o kilku milionach złotych długu, unikając wymieniania konkretnych liczb.
- Sytuacja naszej placówki nie różni się wiele od sytuacji innych publicznych ZOZ-ów w województwie czy w kraju - zaznaczył. - A poza tym z kasy chorych dostajemy za mało pieniędzy za wykonane usługi medyczne.
Wśród wierzycieli kluczborskiego SPZOZ są m.in. zakład energetyczny, kotłownia miejska, apteki, dostawcy sprzętu jednorazowego użytku.
W ubiegłym roku dochodziło już na przykład do chwilowych wyłączeń prądu lub ostrzeżeń, że to nastąpi, kiedy o swe należności zaczął się domagać zakład energetyczny. Po czym, w wyniku negocjacji, udawało się ustalić warunki spłaty zadłużenia.

Kolejną grupę wierzycieli stanowią pracownicy SPZOZ, którzy czekają na zaległe "trzynastki" i ustawowe 203 zł podwyżki, nie wypłacane od marca do grudnia.
- Na dyrektorów ZOZ-ów nałożono obowiązek wypłacenia tych pieniędzy, wynegocjowanych po fali protestów, tylko nie wskazano, skąd mają na to brać - mówi naczelnik Zaleciński. - Efekt jest taki, że pracownicy podają dyrekcję do sądu, o te podwyżki i mają ku temu słuszne podstawy. Tyle, że jeśli pracownik sprawę wygrywa, i tak nie ma z czego tych pieniędzy ściągnąć.
Żeby kluczborski SPZOZ utrzymał płynność finansową, trzeba te wszystkie zobowiązania spłacić. Wówczas będzie mógł regulować wszelkie nowe należności na bieżąco.

- To jest podstawa utrzymania placówki - mówi sekretarz powiatu Jan Piekiełek. - Jest to też bardzo ważny atut w negocjacjach z kasą chorych. Musimy być wiarygodni.
Ale jedynym sposobem, żeby się pozbyć zobowiązań, jest zaciągnięcie przez ZOZ kredytu. Za poręczeniem powiatu.
Takie wyjście proponuje zarząd powiatu i dyrekcja SPZOZ. Natomiast ostateczna decyzja w tej sprawie należy do rady powiatu i będzie to jedyny temat najbliższej sesji, zwołanej na 7 lutego.
Pojawiają się natomiast wątpliwości, czy SPZOZ, w sytuacji, kiedy dostaje za mało pieniędzy z kasy chorych, będzie w stanie wysoki kredyt (choć urzędnicy liczb nie podają) spłacić. I czy nie dojdzie do sytuacji, że występujący w roli żyranta powiat będzie musiał spłacać w pewnym momencie kredyt z własnej kieszeni, czyli z budżetu, w którym i tak po ostatnich cięciach brakuje pieniędzy na wydatki w wielu dziedzinach.
Naczelnik Zaleciński twierdzi, że ZOZ jest w stanie kredyt spłacać.

- Tak wynika z symulacji zrobionych przez służby finansowe ZOZ-u. Poza tym zrobiliśmy już i tak dużo, żeby zminimalizować koszty utrzymania placówki. Przeprowadziliśmy najgłębszą w województwie restrukturyzację, która nadal trwa. Sprywatyzowała się większość przychodni, stomatologia, specjalistyka, położne, nie wspominając o służbach technicznych. Jest jeszcze kilka poradni, z których część jeszcze w tym roku się sprywatyzuje. ZOZ-owi został więc praktycznie szpital.
W opinii zarządu zaciągnięcie kredytu gwarantuje, że szpital w ogóle przetrwa - brzmią najbardziej dramatyczne argumenty.
Czy podzielą je radni powiatu, okaże się 7 lutego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska