Krystyna Ciemniak - zadziorna i nieustępliwa

Tomasz Gdula
Krystyna Ciemniak mówi zwięźle i przekonująco. Podczas protestu udzieliła kilkudziesięciu wywiadów dla różnych stacji telewizyjnych.
Krystyna Ciemniak mówi zwięźle i przekonująco. Podczas protestu udzieliła kilkudziesięciu wywiadów dla różnych stacji telewizyjnych.
Nic dziwnego, że pielęgniarka z Kędzierzyna-Koźla, stała się liderką protestu przed Kancelarią Premiera, ulubienicą mediów i... obiektem zainteresowania policji.

Ostatnie dni całkowicie odmieniły moje życie - przyznaje Krystyna Ciemniak i odbiera kolejny telefon od reporterów TVN24. Proszą, żeby jak najszybciej wróciła do Warszawy, chcą koniecznie nagrać jej wypowiedź. - Nie mogę, za kilka dni mam ślub córki! - odpowiada ochrypłym od wygłaszania płomiennych przemówień głosem. I tak jest bez przerwy: jak nie telewizja, to radio albo jakaś gazeta. Każdy chce mieć komentarz pani Krysi, bo mówi zwięźle, przekonująco, a do tego barwnie. - Powinnam oszczędzać głos, tak kazał lekarz, ale ciągle muszę z kimś gadać. Telefonu przecież nie wyłączę. Chyba nie wypada, co?

Pod wrażeniem dokonań Krystyny Ciemniak jest Rafał Olejnik, przewodniczący Związku Zawodowego Lekarzy na Opolszczyźnie.
- Wiele razy darłem z nią koty, ale dziś chylę przed Krystyną czoła - mówi. - To ona, nikt inny, swoją charyzmą przekonała całe środowisko pielęgniarskie, by w proteście stanęło ramię w ramię z lekarzami. Tej zasługi nie sposób przecenić.
Mieczysław Walkiewicz, lekarz i szef opolskich struktur PiS, jest bardziej surowy.
- Ona zbija teraz kapitał polityczny do następnych wyborów parlamentarnych - twierdzi poseł. - Już w 2005 roku startowała z Partii Demokratycznej i na pewno chce spróbować jeszcze raz. Nie mam wątpliwości, że to jej główny cel.

20 tysięcy szło za nią
Krystyna Ciemniak pielęgniarką jest od ponad 30 lat, a od kiedy wolno - także związkowcem. Zaraz po Sierpniu zakładała "Solidarność" w kędzierzyńskim szpitalu. To była trzecia komisja zakładowa w mieście. Potem, w stanie wojennym, wojskowi z Opola przesłuchiwali ją, sprawdzając czy jest "wywrotowym elementem antysocjalistycznym".
- Aż tak to nie... Chodziło mi tylko o obronę praw pielęgniarek - uśmiecha się pani Krystyna i zapewnia, że do dziś nic się nie zmieniło.
Obecnie Ciemniak jest przewodniczącą wojewódzkich struktur Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, należy też do prezydium Zarządu Krajowego. Właśnie to gremium powierzyło jej prowadzenie manifestacji na ulicach Warszawy. W poniedziałek 19 czerwca pielęgniarka z Kędzierzyna-Koźla szła na czele 20-tysięcznej armii zdesperowanych kobiet w białych czepkach. - Teraz mogę zdradzić, że już wtedy miałyśmy przygotowane wszelkie scenariusze, włącznie z budową miasteczka namiotowego - wyjawia związkowa liderka.
- Była perfekcyjna i niezwykle przekonująca w słowach oraz w gestach - ocena dr Olejnik, który jako jedyny lekarz z Opolszczyzny towarzyszył pielęgniarkom podczas manifestacji.

Gdy okazało się, że czasu dla protestujących nie ma żaden z marszałków Sejmu ani premier - cztery pielęgniarki postanowiły zostać w pokoju nr 7 Kancelarii Premiera. Była wśród nich Dorota Gardias, przewodnicząca związku. Z tą chwilą Krystyna Ciemniak stała się przywódczynią protestu w Alejach Ujazdowskich. Spędziła z tam osiem dramatycznych dni.

Przewodnicząca na masce
- Są co najmniej dwie Krysie - przyznaje Beata Zamojska, oddziałowa na dermatologii Szpitala Zespolonego w Kędzierzynie-Koźlu i bliska związkowa koleżanka przewodniczącej Ciemniak. - Z jednej strony, bardzo zdecydowana i bezkompromisowa w walce o nasze prawa. Z drugiej, pełna serca, ciepła, gotowa do poświęceń dla innych. Zawsze z żarem w oczach - wyjaśnia pani Beata.
Kilka lat temu obie brały udział w blokadzie polsko-czeskiego przejścia granicznego w Pietrowicach Głubczyckich. Pielęgniarki chciały w ten sposób zamanifestować swoje niezadowolenie z niskich płac.

- Tam Krysię potrącił samochód, bo nie chciała zejść z drogi kierowcy, mknącemu w kierunku granicy. Ona taka właśnie jest - jak coś robi, to na całego - opowiada Beata Zamojska. - W wyniku tego zdarzenia wylądowała na masce samochodu i miała kilka potłuczeń. Na szczęście niegroźnych.
Krystyna Ciemniak jest dumna, że należała do pierwszej "Solidarności". - Tej z Wałęsą - podkreśla, nie kryjąc szacunku dla legendarnego lidera. Ma z nim zresztą wiele wspólnego - jest energiczna, a gdy przemawia, potrafi przekonać słuchaczy, by poszli za nią w ogień.

Stąd niełatwe życie z nią mają dyrektorzy ZOZ-ów, z którymi walczy o interesy swych koleżanek po fachu. Nie jest jednak niezdolna do kompromisu. Dowiodła tego, gdy kilka lat temu ze szpitala w Kędzierzynie-Koźlu odeszła połowa pracowników.
- Taka była ekonomiczna konieczność - tłumaczy Krystyna Ciemniak. - Ale nawet wtedy nie pozwoliłam skrzywdzić pielęgniarek. Zdecydowana większość odeszła na wcześniejsze emerytury. Nigdy bym się nie zgodziła na zwyczajne wyrzucenie ich z pracy.

Mama na ekranie
Przed Kancelarią Premiera w nocy z 19/20 czerwca pozostało - według Krystyny Ciemniak - około 80 pielęgniarek. Następnego ranka zostały zepchnięte z ulicy przez kordon policjantów. Ich opolska liderka nie ucierpiała, bo w tym momencie stała pod oknem siedziby szefa rządu, gdzie dwóch mundurowych przyprowadziło przewodniczącą Dorotę Gardias.
- Zażądałyśmy tego, żeby mieć pewność, że ona i pozostałe trzy dziewczyny wciąż są w budynku - opowiada Ciemniak. - Gdy się odwróciłam, przed oczami zrobiło mi się czarno od mundurów. Policjanci otoczyli koczujące na ulicy koleżanki. Zaczęłam krzyczeć, że żądam rozmowy z dowódcą akcji, ale nic to nie dało.
Pielęgniarki zajęły chodnik i trawnik po przeciwnej stronie Alei Ujazdowskich. To był początek medialnej kariery Krystyny Ciemniak, która w płomiennych wystąpieniach zagrzewała kobiety do trwania w oporze. Apelowała też o wsparcie pozostałych pielęgniarek. Dzięki temu namiotowe miasteczko rosło z godziny na godzinę.
Aktywność i posłuch, jakim cieszy się wśród protestujących Krystyna Ciemniak, natychmiast dostrzegli dziennikarze. A ona chętnie udzielała wywiadów każdej stacji i redakcji.

- Dzięki temu byłam spokojniejsza. Gdy widziałam ją w telewizji, mogłam mieć pewność, że nic złego się nie stało. Każdą wolną chwilę spędzałam przed telewizorem - wspomina Katarzyna Ciemniak, córka związkowej działaczki z Kędzierzyna-Koźla.

Okazji do oglądania mamy na szklanym ekranie pani Kasia miała bez liku, bo Krystyna Ciemniak udzieliła łącznie kilkudziesięciu wywiadów. Wiele z nich szło "na żywo" w różnych kanałach TV.
Od wtorku Krystyna Ciemniak jest w Kędzierzynie-Koźlu. Musiała wrócić, bo wywiady, a nade wszystko przemówienia do tłumów spowodowały, że niemal całkowicie straciła głos. - Teraz przechodzę kurację. Tylko że ciągle zdzieram gardło, bo co chwilę ktoś dzwoni i czegoś chce. A ja nie odmawiam, ponieważ nie zdezerterowałam z "białego miasteczka". Wciąż jestem z koleżankami, tyle że chwilowo na odległość. Do 8 lipca.

Problemy ze strunami głosowymi to nie jedyny powód powrotu do domu. 7 lipca Katarzyna Ciemniak stanie na ślubnym kobiercu. Mama chce pomóc jej w przygotowaniu najważniejszej uroczystości w życiu.
- Ale 8 lipca wracam do Warszawy - zapowiada Krystyna Ciemniak. - Chyba, że protest do tego czasu się skończy, w co wątpię.

"Ty czerwona suko!"
Takie i podobne słowa Krystyna Ciemniak usłyszała już kilka razy w swoim telefonie komórkowym. Pielęgniarki mówią, że to akcja ojca Rydzyka, który zdobył ich numery i przekazał swojej "moherowej armii". Dowodów jednak nie ma, zresztą za obelgami może stać każdy - komórki wszystkich liderek protestu bez trudu można znaleźć w internecie.

- Jestem też pod obserwacją policji. Ciągle za mną jeżdżą - opowiada Krystyna Ciemniak. - A premier i politycy PiS-u tylko udają, że chcą rozwiązać problemy pielęgniarek. Głównym celem rządzących jest złamanie naszego oporu. Nie uda im się!
Pielęgniarki są zdesperowane, poza tym czują wsparcie warszawiaków. Odwiedzają je także politycy. Opozycji.

- Jedyna osoba, którą poprosiłyśmy o spotkanie, to prezydentowa Kaczyńska. Zignorowała nasze zaproszenie - mówi z żalem Krystyna Ciemniak. - Za to z własnej woli przyszła do nas Jolanta Kwaśniewska. Był też Piotr Najsztub, przyniósł nam rosół. Sama robię lepszy, ale liczy się gest...

Jedność pielęgniarek jest dziś większa niż kiedykolwiek wcześniej. A przykład Krystyny Ciemniak dowodzi, że protestowi przewodzą osoby skuteczne.
- Nasza Okręgowa Rada Pielęgniarek i Położnych płaci za kursy i szkolenia, podnoszące zawodowe kwalifikacje białego personelu - informuje Rafał Olejnik ze związku lekarzy. - Tak jest tylko na Opolszczyźnie, gdyż tylko my mamy Krysię z jej zdecydowaniem i umiejętnością osiągania wyznaczonych celów.

Pielęgniarki zwarły szeregi, ale i symbolicznie wykluczyły ze swego środowiska jedną osobę.
- Panią poseł Jolantę Szczypińską. Kiedyś działała z nami ręka w rękę, a teraz potrafi tylko kłamać - oburza się Krystyna Ciemniak. - W telewizji mówiła, że zaglądała do naszych koleżanek protestujących w Kancelarii Premiera, dbała, by miały co jeść. A nie przyszła ani razu, nie kiwnęła nawet palcem! Na razie mówię to tylko wam, lecz po strajku ujawnimy całą prawdę, jak z nami postępowano. Teraz najważniejsza jest poprawa losu pielęgniarek. Wrócę do Warszawy i osiągniemy ten cel!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska