Krzysztof Maksel: Marzenia się spełniły

fot. www.pzkol.pl
Krzysztof Maksel na moskiewskim torze, na którym święcił największe sukcesy w swej karierze.
Krzysztof Maksel na moskiewskim torze, na którym święcił największe sukcesy w swej karierze. fot. www.pzkol.pl
- Po wyścigu na kilometr o niczym już nie myślałem tylko o tym, żeby wrócić do domu. Byłem strasznie zmęczony. Zająłem 11. miejsce, ale udało się pobić rekord Polski i z tego jestem bardzo zadowolony - mówi Krzysztof Maksel, podwójny brązowy medalista mistrzostw świata juniorów w kolarstwie torowym.

Pochodzący z leżącej koło Nysy miejscowości Wyszków Śląski 18-letni zawodnik w ostatnich tygodniach notuje pasmo sukcesów. Najpierw zdobył dwa srebrne medale na mistrzostwach Europy juniorów, a w zakończonych w Moskwie mistrzostwach świata juniorów był wraz z kolegami trzeci w sprincie drużynowym i także trzeci w wyścigu na 1 km.

Polska reprezentacja zdobyła w stolicy Rosji tylko te dwa medale. Maksel reprezentuje barwy klubu WLUKK Brzeg Nysa, a na co dzień uczy się w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Żyrardowie.

- Spodziewałeś się tak dobrego występu na mistrzostwach świata?
- Na zgrupowaniu w Pruszkowie nie czułem się najlepiej. Wprawdzie czasy z dnia na dzień były coraz lepsze, ale coś mi stale nie pasowało. W Moskwie wszystko się zmieniło. Poczułem siłę. Nie tylko fizyczną, ale też psychiczną. Wiedziałem, że musi być dobrze. Po pierwszych treningach czułem, że jestem w stanie bić rekordy Polski.

- Najpierw był sprint drużynowy. Przystępowaliście do niego jako wicemistrzowie Europy, więc byliście w gronie faworytów.
- W eliminacjach jechałem z drugiej zmiany. Wykręciliśmy czwarty czas. Do medalu było jednak bardzo daleko. Stanęliśmy do walki o brąz z Australijczykami, którzy w eliminacjach osiągnęli znacznie lepszy czas od nas. Wiedzieliśmy z trenerem, że musimy postawić wszystko na jedną kartę. Trener przesunął mnie na ostatnią zmianę. Jak się okazało decyzja była trafna. Wygraliśmy z faworyzowanymi rywalami. Pierwszy medal mistrzostw świata, niesamowite uczucie. Wszyscy ludzie cieszą się razem z nami, kibice robią zdjęcia. Coś wspaniałego.

- Potem była druga konkurencja - keirin.
- Liczyłem w niej na lepszy występ. W pierwszym biegu trafiłem jednak na przyszłego mistrza świata i chyba to zadecydowało, że skończyłem tę konkurencję na 8. miejscu. Nie byłem z siebie zadowolony. Z trenerami zastanawialiśmy się, czy startować w wyścigu na kilometr. Czułem już zmęczenie, a konkurencja na świecie jest strasznie mocna i znacznie bardziej doświadczona ode mnie. Postanowiliśmy zaryzykować. To miał być mój ostatni start, w którym miałem pojechać na sto procent.

- Wyszło znakomicie, bo zdobyłeś brązowy medal.
- Na ten wyścig założyłem w rowerze twardsze przełożenie. Początek był znakomity. Miałem najlepszy czas. Po drugim okrążeniu (czyli po 500 metrach - dop. red.) nad drugim zawodnikiem miałem ponad pół sekundy przewagi. Niestety, twardsze przełożenie dało o sobie znać. Nie wytrzymalem tempa i skończyłem na trzecim miejscu bijąc rekord Polski. Trochę szkoda, że nie znalazłem się wyżej, ale jakby ktoś wcześniej powiedział mi, że mogę być na trzecim miejscu na świecie w konkurencji indywidualnej, to nie uwierzyłbym mu. Marzyłem o medalach i te marzenia się spełniły.

- Na koniec był jeszcze sprint indywidualny.
- Po wyścigu na kilometr o niczym już nie myślałem tylko o tym, żeby wrócić do domu. Byłem strasznie zmęczony. Zająłem 11. miejsce, ale udało się pobić rekord Polski i z tego jestem bardzo zadowolony. Cały występ w Moskwie był znakomity i te sukcesy na zawsze zostaną mi w pamięci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska