Krzywe, ciasne i nie zawsze własne. Za to ciepłe. Życie w wielkiej płycie ma plusy i minusy

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Grażyna Cebula z wieżowca w Kędzierzynie-Koźlu: – Tutaj mieszkania są małe, jeden grzeje drugiego.
Grażyna Cebula z wieżowca w Kędzierzynie-Koźlu: – Tutaj mieszkania są małe, jeden grzeje drugiego. Tomasz Kapica
Mieszkanie w bloku z wielkiej płyty kiedyś było szczytem marzeń. Dziś na tle nowoczesnych osiedli wyglądają siermiężnie, mimo to wciąż mają wzięcie w agencjach nieruchomości.

Ludzie się tu za bardzo nie znają. Kiedyś na ósmym piętrze był burdel przez pół roku, a sąsiedzi nawet o tym nie wiedzieli - opowiada pani Joanna, mieszkanka jednego z kilku wieżowców na osiedlu NDM w Kędzierzynie-Koźlu. - Sąsiadka kiedyś tam rozmawiała z tymi dwiema dziewczynami, które wynajmowały mieszkanie. One jej powiedziały, że są studentkami. Ale jakie to mogły być studentki, jak u nas żadnej uczelni nie ma.

Sąsiadce, pani Lidii, burdel nie przeszkadzał. Nikt u "studentek" libacji nie urządzał, bo tam się płaciło za godziny.

Więc klient tylko wchodził, brał za co zapłacił i wychodził. Najczęściej na paluszkach, bo w niczyim interesie jest zdradzać światu, że się po zamtuzach szlaja. Pani Lidia ma dużo większy problem: nie może żyć przez windę.

- Pieruństwo chodzi tak głośno, że zmarłego mogłoby obudzić. Wymieniali te windy, ale nowe dalej hałasują. Spać człowiek po nocach nie może. Jak wsiądzie taki jeden o drugiej w nocy to zaraz mnie zbudzi i już mam po nocce - skarży się kobieta.

Nie chcą płacić za windę

O windę mieszkańcy się ostro pożarli z miejscową spółdzielnią. Od lat ci mieszkający na parterze byli zwolnieni z opłaty za korzystanie z dźwigu, co miało sens, bo przecież nim nie jeżdżą.

Ale w zeszłym roku dostali pisma, że od teraz będą musieli ponosić już opłatę, i to w takiej samej kwocie jak lokatorzy z dziesiątego piętra. 10 złotych miesięcznie piechotą nie chodzi, były więc oficjalne protesty, zbieranie podpisów. Wszystko na nic, bo prezes spółdzielni wyjął ustawę o spółdzielniach mieszkaniowych, gdzie jest napisane, że winda to mienie wspólne lokatorów i należy wspólnie za nie płacić.

Ale nie brak i takich, co sobie chwalą. - Blok niedawno ocieplili, bardzo ładnie teraz wygląda. Ostatniej zimy ani razu nie musiałam odkręcać kaloryfera, a miałam w mieszkaniu 20 stopni. Tutaj mieszkania są małe, jeden grzeje drugiego - opowiada Grażyna Cebula z wieżowca przy ulicy Pionierów w Kędzierzynie.

W Opolu w blokach z tzw. wielkiej płyty mieszka około 20 tysięcy osób, kolejnych kilka tysięcy - w Kędzierzynie-Koźlu. W Polsce jest w sumie 4 miliony takich mieszkań, w których żyje około 10 milionów ludzi, czyli co czwarty Polak.

Spora część bloków zbudowanych z prefabrykatów powstała 40, a nawet 50 lat temu. Problem w tym, że ich żywotność wstępnie określono właśnie na... 50 lat. W zeszłym roku problemem na poważnie zajęli się posłowie z sejmowej komisji infrastruktury.

Przekonywali, że trzeba koniecznie przeprowadzić kompleksowe przeglądy wszystkich budynków postawionych w tej technologii. A w razie potwierdzenia się obaw dotyczących ich stanu technicznego - znaleźć finansowanie dla niezbędnych remontów.

Zastanawiano się nawet nad tym, czy prosić o pomoc Unię Europejską. Pierwsze kompleksowe badania z użyciem zaawansowanej aparatury przeprowadzono już w Poznaniu i Bydgoszczy. Można było odetchnąć. Trwałość sprawdzonych budynków została określona jeszcze na co najmniej 100 lat.

W spółdzielni mówią, że to solidne konstrukcje

- Nasz najstarszy budynek z wielkiej płyty ma obecnie 36 lat. Ale z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że postoi jeszcze kolejne 50 lat, a prawdopodobnie i więcej - mówi Gerard Konczala, kierownik osiedla nr 1 Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko-Własnościowej w Opolu.

Konczala tłumaczy, że bloki objęte są standardowymi przeglądami budowlanymi. Regularnie prowadzone są także prace modernizacyjne, by wyeliminować ewentualne usterki mogące doprowadzić do korozji całej konstrukcji. - Możemy mieć pewne uwagi do jakości pracy budowlańców w tamtych czasach, ale trzeba powiedzieć, że są to solidne konstrukcje - dodaje kierownik Konczala. - Spójrzmy chociażby na budynki na Zaodrzu, które zostały podtopione przez powódź. Długo stały w wodzie, a mimo to ich konstrukcja nie została naruszona, fundamenty są cały czas solidne.

Wywołany przez posłów alarm i wniosek o pilnej sprawdzenie wszystkich budynków zaniepokoił część lokatorów. - Kilka lat temu z elewacji bloku zaczęły się odrywać azbestowe płyty.

Jeden z takich elementów, długi na dwa metry, spadł z drugiego piętra na chodnik. Gdyby ktoś tamtędy przechodził, raczej nie miałby szans - opowiada Marzena Latacz z ulicy Kosmonautów w Kędzierzynie-Koźlu. - W sumie takich kawałków oderwało się kilka. Ludzie bali się o życie. Na szczęście zdjęli już te płyty i położyli nową elewację.

O ile pracujący w czasach PRL budowlańcy jako tako przykładali się do roboty przy stawianiu samych konstrukcji, o tyle jakość wykończenia wnętrz pozostawia wiele do życzenia.

- Ściana przy podłodze ucieka o pięć centymetrów w bok. Jak kładłam kafelki, to musiałam najpierw zamontować regips, żeby to wszystko wyrównać - opowiada pani Marzena.

Zmorą są także krzywe podłogi. Niektórzy przy remontach decydowali się kłaść panele bezpośrednio na stare linoleum, które przyklejono tu jeszcze przed oddaniem mieszkań do użytkowania. W większości przypadków panele szybko się łamały, trzeba było je zdejmować i robić wylewkę samopoziomującą.

Lokatorzy mają też uwagi do ówczesnych projektantów. Nie chodzi tylko o to, że mieszkania są ciasne. Problem w tym, że układ pomieszczeń często jest bardzo nieprzemyślany.

- Architektom chodziło chyba o to, żeby na jak najmniejszej powierzchni wykroić jak najwięcej izb - domyśla się pan Remigiusz, jeden z lokatorów. - Mój najmniejszy pokój jest tak mały, że nie wchodzi tam praktycznie nic oprócz łóżka. Drugi, owszem, jest długi, ale za to strasznie wąski. Wygląda jak wnętrze wagonu kolejowego. U sąsiada jedno z okien jest skryte we wnęce. Więc z prawej i z lewej strony ma ścianę. Może się patrzeć tylko na wprost.

O co należy się obawiać, biorąc pod uwagę stan techniczny bloków z wielkiej płyty? W większości z nich płyty elewacyjne montowano na metalowych hakach. Miały one być nierdzewne, jednak o taką stal w PRL-u było ciężko, więc niekiedy zastępowano je elementami gorszej jakości. Dziś wiele bloków oklejonych jest styropianem, więc bardzo trudno jest sprawdzić stan tych mocowań.

Bloki jak termosy, czyli dlaczego w mieszkaniach wychodzi grzyb

Są także budynki z prefabrykatów, w których nie mocowano tych płyt za pomocą niepewnych uchwytów. Niektórzy twierdzą, że z tego powodu nie powinno się ich w ogóle nazywać blokami z wielkiej płyty, chociaż samo nazewnictwo jest tylko umowne.

Tu zarządcy martwią się czymś innym. Projektując przed kilkudziesięcioma laty wentylację, nie zakładano, że w przyszłości bloki będą opakowywane w styropian, a drewniane okna wymieniane na dużo szczelniejsze, plastikowe.

Mieszkańcy zbyt rzadko je wietrzą, a kanały wentylacyjne nie odprowadzają zużytego powietrza i nadmiaru wilgoci. Wtedy blok staje się jak termos, na ścianach pojawia się grzyb. Kierownicy spółdzielni wysyłają do mieszkańców całe instrukcje, jak należy wietrzyć mieszkanie.

Dopłacają także do wymiany okien, ale tylko pod warunkiem, że lokator kupi wersję z tzw. napowietrznikami, czyli niewielkimi nieszczelnościami.

Ludzi martwią jednak inne rzeczy. - Ściany to mieszanka kamieni, betonu, do tego dochodzą pręty zbrojeniowe. Żeby wywiercić jedną porządną dziurę, trzeba zrobić ze trzy, cztery. Bo jak się trafi na kamień albo na pręt, to każde wiertło można złamać - opowiada pan Remigiusz.

I chociaż mieszkania te mają wiele wad, to okazuje się jednak, że wciąż można na nie znaleźć kupców. - Nie wszystkich stać na lokale w nowym budownictwie - podkreśla Brygida Jakimiak z biura nieruchomości Baj w Opolu. - Te z rynku wtórnego, np. na osiedlach z wielkiej płyty, kupują przede wszystkim młodzi ludzie, którzy już się chcą usamodzielnić i jednocześnie sposobem gospodarskim mają zamiar powolutku remontować lokal do takiego standardu, jakiego oczekują.

Zdarza się nawet, że ceną dorównują tym nowym. Dotyczy to zwłaszcza mieszkań o dobrym standardzie wykończenia. - Kupując nowy lokal, trzeba wydać około 800 do 1000 złotych na wykończenie jednego metra kwadratowego. Dlatego ludzie wciąż wybierają te mieszkania z rynku wtórnego.

Czy łatwo wysadzić wieżowiec?

Przeciwnicy blokowisk z wielkiej płyty mówią, że to niebezpieczne miejsca. Takie współczesne betonowe getta. Trochę w tym prawdy jest, bo o tym, co się działo w blokach przy ulicy Kosmonautów w Kędzierzynie-Koźlu, nie raz pisały gazety i pokazywały telewizje. W "piątce" doszło przed 17 laty do głośnego morderstwa.

Do jednego z mieszkań zwabiono przedsiębiorcę, który handlował telefonami komórkowymi. To były czasy, gdy komórki niewielu ludzi w ogóle odróżniało od krótkofalówek. Przestępcy bili go kijem bejsbolowym, a na koniec udusili. Motywem była chęć przejęcia lukratywnego biznesu.

Ciało ofiary zawinęli w dywan i znieśli z ósmego piętra wieżowca do piwnicy. Potem pod osłoną nocy wsadzili do samochodu, a następnie wywieźli i wyrzucili ciało do rzeki. Sprawców szybko udało się złapać, szef gangu, jeden z mieszkańców bloku przy Kosmonautów, dostał 25 lat więzienia.

Pięć lat później w sąsiednim wieżowcu doszło do jeszcze bardziej potwornej zbrodni. Do mieszkania Jana K. na parterze przyszło jego dwóch kumpli. Lokator przez kilka godzin stawiał im wódkę. Kiedy w końcu odmówił, goście zaczęli się nad nim znęcać. Kopali go, przypalali, kłuli szpadą, którą znaleźli w mieszkaniu.

Gdy zorientowali się, że nie żyje, postanowili zatrzeć ślady. Uznali, że w tym celu... wysadzą w powietrze cały blok z ponad 200 lokatorami. Odkręcili gaz w piwnicy i w mieszkaniu. Następnie skonstruowali prymitywny zapalnik z nakrętki po butelce wódki oraz klamerki.

Topiący się plastik miał zapalić benzynę, a pożar - doprowadzić do wybuchu gazu. Na szczęście zapalnik nie zadziałał. Mieszkańcy budynku do dziś mówią, że to cud iż nie zostali pogrzebani pod walącym się od eksplozji budynkiem.

Z powodu dużego zagrożenia tego typu wypadkami i przewidywanej bardzo dużej liczby ofiar pojawiły się pomysły wymiany wszystkich instalacji gazowych w wieżowcach na elektryczne.

Zwolennikiem takiego rozwiązania jest m.in. Andrzej Dobrucki, prezes Krajowej Rady Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa. Inż. Dobrucki jako główny inspektor nadzoru budowlanego w 1995 roku był na miejscu akcji ratowniczej w Gdańsku-Wrzeszczu, gdzie po wybuchu gazu częściowo zawalił się wieżowiec, zginęły 22 osoby.

- Sam budynek całkowicie się nie zawalił, osiadł na trzech zniszczonych kondygnacjach - mówi. Dobrucki twierdzi, że należy zlikwidować instalacje gazowe w blokowiskach.

Wymieniać raczej nie będą, bo to za drogie

- Urządzenia gazowe bez dopływu świeżego powietrza nie działają prawidłowo. A wciąż nagminne zjawisko to zatykanie kratek wentylacyjnych prowadzące do zatrucia czadem czy do wybuchu - podkreśla Andrzej Dobrucki. - W bloku takie zagrożenie jest znacznie większe i bardziej niebezpieczne niż gdzie indziej, bo tu do jednego ciągu wentylacyjnego podłączonych jest kilkanaście mieszkań.

Zarządcy ze spółdzielni mieszkaniowych twierdzą jednak, że w najbliższym czasie raczej nikt nie będzie wymieniał instalacji gazowych na elektryczne. - Przede wszystkim taka operacja niesie za sobą spore koszty. Ponadto instalacje gazowe są regularnie sprawdzane - zapewnia Gerard Konczala.

W obiegowej opinii w blokowiskach pełno jest robactwa. Tak było, ale kiedyś, gdy jeszcze działały zsypy na śmieci.

Budowano je żeby lokatorzy nie musieli jeździć windą z koszami ze śmieciami. Wówczas worki na odpady nie były jeszcze popularne, kubły wykładało się co najwyżej gazetą, żeby nie ubrudzić ścianek i dna. Ze zsypami był ten problem, że się notorycznie zapychały.

Wtedy strasznie śmierdziało, sporadycznie zdarzały się także pożary zsypów, gdy ktoś do zapchanego kanału wrzucił niedopałek. Większość zsypów już zamurowano.

- Trochę nas postraszono, że te bloki trzeba będzie za niedługo wyburzać albo przeprowadzać jakieś wielkie remonty. A ja tak sobie myślę, że one postoją jeszcze dłużej niż te, które są budowane obecnie - uśmiecha się pan Remigiusz, jeden z lokatorów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska