Ks. Dariusz Kowalczyk: „Kler” to fałszywy obraz Kościoła

Anita Czupryn
Bartosz Mrozowski/KLER
- Smarzowski nie ma pojęcia ani o Kościele od ołtarza, ani o Kościele od zakrystii. Jego film, to raczej fabularyzacja publicystyki „Nie” oraz „Faktów i mitów”, czyli wulgarna katofobia - mówi ks. Dariusz Kowalczyk w rozmowie z Anitą Czupryn.

Pójdzie Ksiądz na film „Kler” Wojciecha Smarzowskiego? A może już go Ksiądz widział?
Mieszkam w Rzymie, a tu chyba nie będą grali filmu „Kler”. Ale nawet gdyby grali, to się raczej nie wybiorę. Nie widziałem żadnego filmu Smarzowskiego, to dlaczego miałbym iść akurat na ten film. Widziałem trailer, na którym klechy, bo inaczej granych tam postaci nazwać nie można, nic sensownego nie robią, tylko chlają wódę, uprawiają seks i gonią za kasą. Z różnych tekstów o filmie wnioskuję, że taki jest cały film. Dodatkowo zniechęcają mnie do jego obejrzenia wypowiedzi pana Gajosa, który gra biskupa, oraz samego reżysera. Ten ostatni w rozmowie z TVN24 opowiada, że posłał dzieci do szkoły i wtedy zobaczył pozycję księdza, liczbę godzin religii, i że nie są one na ostatniej i pierwszej lekcji, tylko w środku, że dużo w Polsce wysokich krzyży oraz egzorcystów. No i Kościół nie rozliczył się z pedofilii. A do filmu przygotowywał się czytając książki o „grzechach Kościoła”. Żenada i bardzo niski poziom refleksji.

Wojciech Smarzowski powołuje się na księży, którym ten film pokazał. Stwierdzili, że jest bardzo prawdziwy, ale Polacy będą mieli kłopot, żeby uwierzyć w świat, jaki pokazuje, bo znają kościół tylko z jednej strony - od ołtarza, a on go pokazuje od zakrystii. Myśli Ksiądz, że wierni w swoich parafiach nie znają księży od zakrystii?
Ze wspomnianej rozmowy z TVN24 wynika, że Smarzowski nie ma pojęcia ani o Kościele od ołtarza, ani o Kościele od zakrystii. On prawdopodobnie nie wie, co to jest i do czego służy zakrystia. Stąd jego film, to raczej fabularyzacja publicystyki „Nie” oraz „Faktów i mitów”, czyli wulgarna katofobia. Byłem ministrantem od 4 roku życia, w zakonie jestem od 1983, a święcenia kapłańskie przyjąłem w 1994. Jako kapłan jezuita byłem m.in. prowincjałem, a od 6 lat jestem dziekanem Wydziału Teologicznego na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, gdzie studiują ludzie z ponad 120 krajów świata. I tylko wzruszeniem ramion mogę potraktować tego, kto będzie chciał mnie przekonać, że pokazywanie przez 2 godziny pijanych, chciwych, rozpasanych, zdemoralizowanych klech, to obraz o Kościele od zakrystii. To obraz fałszywy, który zaczął tworzyć w latach 90-tych Jerzy Urban. Na Facebooku jakaś internautka napisała mi, że jako ksiądz jestem członkiem mafii i powinienem czuć się odpowiedzialny za jej zbrodnie. Film „Kler” będzie rewelacją dla tego rodzaju osób.

Jaki jest obraz Kościoła od zakrystii według Księdza?
Dla mnie Kościół to przede wszystkim wspólnota wiary, Lud Boży, który gromadzi się w imię Jezusa, Pana i Zbawiciela. I proszę mi nie mówić, że mówię tak, bo ksiądz musi tak mówić. Kiedy w 1983 roku podjąłem decyzję o porzuceniu studiów biologii na Uniwersytecie Warszawskim, a chciałem zostać genetykiem, to nie miałem żadnej innej motywacji, jak to, że czuję się powołany przez Jezusa. Trwam w zakonie i kapłaństwie, bo wciąż to powołanie słyszę... Od strony społeczno-administracyjnej Kościół, to wiele różnych podmiotów (diecezje, parafie, sanktuaria, zakony, stowarzyszenia, fundacje, uniwersytety, szkoły, media i wiele innych dzieł), które są bardzo różnie umocowane w kościelnej i świeckiej przestrzeni prawnej. Stąd najczęściej nie ma wielkiego sensu gadanie, że Kościół coś zrobił, albo nie zrobił. Jaki Kościół? Ponad 1,2 miliarda katolików, w tym ponad 400 tys. księży, w ciągu 2 tys. lat coś zrobił, a czegoś nie zrobił? Trzeba mówić konkretnie, kto, co, gdzie i kiedy… Kościół istnieje we wszystkich zakątkach świata. Wszędzie sprawowana jest Eucharystia. Doświadczam tej wielości pracując na wspomnianym już Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Nie ma jednego obrazu Kościoła od jakiejś tam zakrystii. Jest Kościół świętych mężczyzn, kobiet i dzieci, jest Kościół grzeszników, czasem głęboko zepsutych. Tak jest od początku. Apostołowie ponieśli śmierć za wiarę, ale jeden z Dwunastu był złodziejem i zdrajcą, który się powiesił. Jest obraz Piotra i jest obraz Judasza. Ale przede wszystkim jest oblicze Jezusa.
Jeśli mówić konkretnie, to sprawa szczególnie bulwersująca, czyli molestowanie seksualne dzieci, których dopuścili się księża. Jedyne dostępne w Polsce statystyki, które przedstawił ksiądz Adam Żak, zajmujący się w Episkopacie ochroną dzieci i młodzieży to 19 prawomocnych wyroków skazujących duchownych za przestępstwa pedofilskie w latach 2010-2013. Powiedział też, że skali zjawiska pedofilii w Kościele nie jest znana ze względu na opór samych księży. Marek Lisiński z Fundacji „Nie lękajcie się” mówi o 56 wyrokach, ale ofiar jest znacznie, znacznie więcej. Ksiądz Andrzej Kobyliński, który zajmuje się tym tematem już 20 lat używa terminu „cichy holokaust XXI wieku”. Jego zdaniem, jeśli chodzi o diagnozę plagi molestowania dzieci, jesteśmy spóźnieni o 30 lat wobec innych państw. Co robi Kościół by temu zapobiegać?
No, właśnie mam wątpliwości, czy o dramatycznym problemie pedofilii mówimy konkretnie, a przede wszystkim, czy mówimy kompetentnie, całościowo, z czystą intencją obrony naszych dzieci przed zboczeńcami. Pisano w światowych mediach wiele o sprawie abpa Wesołowskiego, który miał się dopuszczać czynów pedofilskich na Dominikanie (duchowny na początku procesu karnego zmarł). Ale przecież na Dominikanie przed Wesołowskim i po nim kwitła i kwitnie turystyka pedofilska. Kto o tym pisze? Kto z tym walczy? Jak nie dotyczy Kościoła, to nie ma tematu? Na stronach Senatu wisi list podpisany przez ówczesnego podsekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, który podaje dane dotyczące skazanych za pedofilię na rok 2012. Dowiadujemy się, że w 2012 roku wyroki za akty pedofilskie i „inne czyny seksualne z nieletnimi” odsiadywało 1468 osób, w tym: 900 bez wyuczonego zawodu, 70 murarzy, 40 pracowników dorywczych, 30 ślusarzy, 30 rolników, 25 mechaników. Osadzeni w więzieniach duchowni wyznania katolickiego, wychowawcy, pedagodzy i nauczyciele stanowili „pojedyncze przypadki”. Oczywiście te pojedyncze przypadki, to też dramat. Dramat dzieci. Mam 55 lat. Mówiłem już, że od 4 roku życia byłem ministrantem. A zakonnikiem jestem od 35 lat. Poznałem mnóstwo księży i sióstr zakonnych. Nigdy nie doświadczyłem bezpośrednio w moim otoczeniu żadnego przypadku pedofilii. Nigdy też nikt mi nie mówił, że był jako dziecko przez księdza pedofila molestowany. Za to znam z bezpośrednich opowieści historie pedofilii w rodzinach. Oczywiście problem pedofilii w Kościele istnieje, choć często jest ona mylona z efebofilią, czy też molestowaniem nieletnich. Przełożeni w Kościele mają tutaj swoją odpowiedzialność, której niekiedy nie potrafili sprostać, ale jednocześnie podkreślam: jeśli ktoś ma wiedzę na temat przypadku pedofilii, to niech zgłasza sprawę do odpowiednich organów państwa. Biskupi i przełożeni wspólnot nie powinni dać się wepchnąć w kanał, że będzie się od nich oczekiwać działań typowych dla śledczych, prokuratorów, sędziów. Ksiądz, który dopuszcza się czynów pedofilskich, powinien być traktowany jak każdy inny obywatel, a nawet ostrzej, o ile prawo na to pozwala. Co Kościół robi, by zapobiegać pedofilii? Myślę, że więcej, niż inne środowiska, choć zapewne można i należy robić więcej. Byle fachowo. Na przykład na Gregorianie w Rzymie mamy Centre for Child Protection, które prowadzi profesjonalne szkolenia na całym świecie, jak rozpoznawać niebezpieczeństwo aktów pedofilskich i jak im przeciwdziałać.

Centre for Child Protection czyli Centrum Ochrony Dziecka powstało w związku ze skandalem, jaki wybuchł w 2010 roku, a który dotyczył aktów pedofilii duchownych w Niemczech. Sprawa została nagłośniona medialnie. I również w Polsce media podnoszą, że Kościół nie oczyszcza się z tych ciężkich zarzutów sam, tylko dzieje się tak za przyczyną czy to mediów, czy świeckich instytucji. CCP prowadzi szkolenia w wielu krajach, jak na przykład we Włoszech, Niemczech, Argentynie, Meksyku, Indiach, czy krajach Afryki. Ale nie w Polsce. A może się mylę?
Tam gdzie w takich czy innych strukturach Kościoła ujawnia się pedofil, który krzywdzi dzieci, Kościół nie ma się oczyszczać sam, bo cóż to miałoby znaczyć, ale w ramach obowiązującego prawa ma współpracować z różnymi organami państwa. Dla dobra dzieci. Problem pedofilii jest problemem społecznym, a nie tylko kościelnym, i trzeba współpracy różnych instytucji, aby się z nim skutecznie zmagać. Media mają tutaj swoją rolę do odegrania, ale też mogłyby zrobić sobie rachunek sumienia, na ile gonią za sensacją, materiałami, które się sprzedają, a na ile pomagają w rzeczywistej walce z pedofilią. Bo wygląda na to, że im bardziej media „walczą” z pedofilią (w Kościele), tym bardziej rosną strony pedofilskie i turystyka pedofilska. Nikt nie ma tutaj łatwych rozwiązań. Według wspomnianego listu przestępcy, którzy obcowali płciowo bądź dopuścili się innej czynności seksualnej z osobą poniżej 15-go roku życia, odsiedzą w więzieniu tylko - średnio - 4 lata i 2 miesiące. Tak decydują sądy, a nie Kościół. Co dalej z takimi osobami, które przecież - pomimo odbytej kary - pozostają niebezpieczne. Czy na przykład jeśli duchownego pedofila wyrzuci się z zakonu, to problem rozwiązany? Wręcz przeciwnie! Przecież on w społeczeństwie tym bardziej stanowi niebezpieczeństwo dla dzieci. Kiedyś premier Tusk zapowiedział przymusową kastrację pedofilów? I co? Powtarzam: potrzeba mądrej współpracy rządu, parlamentu, policji, prokuratury, sędziów, lekarzy, wychowawców, Kościoła dla dobra dzieci, a nie ciągłego krzyku, że Kościół nie oczyścił się z pedofilii. Co do Centre for Child Protection, to pani wymieniła kraje, gdzie Centrum ma tzw. partnerów, ale szkolenia są dostępne on-line albo stacjonarnie w Rzymie, a zatem także dla Polaków.

Jakie są dziś najważniejsze wyzwania Kościoła? Laicyzacja społeczeństwa, kryzys wiary, kryzys powołań - o tym mówią hierarchowie Kościoła już od dłuższego czasu, choć akurat w Polsce ostatni rok zdaje się przełamywać te kryzysy. Ale przed jaką najważniejszą próbą stoją dziś duchowni?
Wyzwania dla Kościoła opisał celnie Jan Paweł II w Liście Apostolskim „Novo millennio ineunte”, napisanym na zakończenie Wielkiego Jubileuszu roku 2000. To swoisty testament Papieża Polaka dla Kościoła XXI wieku. Polecam, jeśli ktoś nie czytał. Znajdujemy w nim wiele konkretnych wskazówek, ale najpierw Jan Paweł II stwierdza: „Nie, nie zbawi nas żadna formuła, ale konkretna Osoba oraz pewność, jaką Ona nas napełnia: Ja jestem z wami! Nie trzeba zatem wyszukiwać «nowego programu». Program już istnieje: ten sam, co zawsze, zawarty w Ewangelii i w żywej Tradycji”. Kościół może i powinien korzystać z różnych nauk, jak statystyka, socjologia, psychologia, ale jego natura i misja polega na czymś innym. Czy apostołowie, którzy wyszli z Wieczernika, by głosić Ewangelię, zaczynali od społecznych analiz? Po ludzku rzecz biorąc byli nikim wobec ogromu ówczesnego pogańskiego świata, wobec Imperium Rzymskiego. Mieli jednak wiarę w Ducha Świętego. Dzisiaj struktury Kościoła wydają się wciąż potężne, ale dalej jest prawdą, że bez mocy Ducha jesteśmy niczym. Kościół w Polsce będzie mniej masowy, ale to kurczenie się trzeba przekuć w szansę stawania się Kościołem bardziej dojrzałym, duchowym. Bliski mi jest obraz parafii jako wspólnoty wspólnot, to znaczy łączenie elementów duszpasterstwa masowego z tworzeniem różnego rodzaju małych wspólnot, grup, w których ludzie mogą się bardziej dzielić doświadczeniem, wspierać. Fundamentalne znaczenie ma duszpasterstwo narzeczonych, małżeństw, rodzin. Jan Paweł II mówił o duchowości komunii, ale dziś katolicy w Polsce i na świecie wydają się być podzieleni z powodów politycznych, ale także z powodów dotyczących rozumienia doktryny. W Polsce podziały w Kościele wyraźnie są związane z podziałami politycznymi. To jest problem, ale przestrzegałbym przed budowaniem fałszywej jedności na siłę. Czasem trzeba trwać w napięciach. Co do duchownych, to nie wolno ulegać pokusie, że w obliczu zmniejszającej się liczby powołań bierzemy i święcimy każdego, kto się zgłosi. Lepiej mieć brak księży, niż grono duchownych z dużymi problemami osobistymi. Wśród różnych cech dobrego kapłana wymieniłbym gorliwość i roztropność. Tyle że formacja seminaryjna nie zrobi cudów, jeśli kandydat do kapłaństwa nie nauczył się podstawowych wartości w rodzinie.
Rozmawiałam niedawno na temat powołań z księdzem profesorem Wojciechem Góralskim, który przez jakiś czas był rektorem Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku. Powiedział, że o powołania jest spokojny, ale też pierwszorzędną sprawą jest to, co potem księża sobą reprezentują. I tu wrócę do początku naszej rozmowy, kiedy przywołał Ksiądz sceny z trailera filmu Wojciecha Smarzowskiego, w których klechy nie robią nic sensownego, tylko chlają wódę, uprawiają seks i gonią za kasą. To oczywiście przerysowany obraz. Ale czy alkoholizm, żądza, chciwość a także chęć władzy - to grzechy, których księża są pozbawieni? I druga sprawa - który etap według Księdza jest najbardziej istotny przy kształceniu i formowaniu przyszłych kandydatów na duchownych?
Seks, pieniądze i władza - to trzy podstawowe pokusy człowieka, a księża muszą się z nimi mierzyć, jak wszyscy inni ludzie. Tyle że rozwiązłe życie jakiegoś urzędnika nie stanowi tak chwytliwego tematu jak seksualne przygody księdza wikarego. Co oczywiście można zrozumieć. Mogę też zrozumieć, że Smarzowski zrobił film „Kler”, a nie - w tej samej konwencji - np. film „Sędziowie” albo „ Reżyserzy”. Tylko niech pan Zanussi nie tłumaczy, że poparł finansowanie filmu, bo ten może przyczynić się do odnowy Kościoła. Bo do żadnej odnowy czegokolwiek się nie przyczyni, a jedynie posłuży do budowania skojarzeń: ksiądz - pijak, złodziej i pedofil. Twórcy tego filmu powinni być tego świadomi. Co do formacji księży, to wskażę na dwie rzeczy. Po pierwsze, ważne jest, aby wychowawcy seminaryjni umieli „podziękować” w czas tym, którzy do kapłaństwa się nie nadają. Po drugie, bardzo ważne są pierwsze lata kapłaństwa. Biskup nie może wysyłać neoprezbitera gdziekolwiek. Bo jeśli młodziutki kapłan trafi na słabego proboszcza i będzie musiał uczyć katechezy w ciężkiej szkole, gdzie większość patrzy na niego wrogo, to jest możliwe, że się załamie, stanie się cyniczny albo ucieknie. Większym problemem od liczby kandydatów do kapłaństwa, jest liczba tych, którzy porzucają kapłaństwo w ciągu 10 lat od święceń. W dojrzewaniu młodego kapłana istotna jest wspólnota, której posługuje. Są tacy, którzy pomagają wzrastać młodemu kapłanowi, ale są i tacy, którzy sprawiają, że ten zaczyna bać się ludzi i tylko czeka, z której strony dostanie cios.

Z domu wyniosłam szacunek do księży i wielu wspaniałych spotkałam potem na swojej drodze. Ale świat się zmienił - ludzie nie mają czasu na życie duchowe, laicyzacja postępuje, służba kapłańska często jest wyszydzana. W jakim sensie te nowe, zglobalizowane czasy są wyzwaniem dla księży? Jacy oni dziś powinni być? Jak wykorzystywać do pracy duszpasterskiej nowe technologie?
Komuniści walczyli z Kościołem. Wielu księży pobito lub zabito. Prymasa Stefana Wyszyńskiego wsadzili do więzienia. Dziś stosuje się inne metody. Z pewnego punktu widzenia bardziej skuteczne. Ktoś taki, jak kardynał Wyszyński, byłby dziś cały czas wyszydzany, obdzierany z godności. W naszych czasach trudno być księdzem, jeśli nie jest się gotowym na niesprawiedliwe osądy, drwiny, pogardę. Dlatego Kościół potrzebuje dziś kapłanów twardych, a zarazem pokornych, gotowych na różnego rodzaju krzyże. Nowe technologie trzeba oczywiście wykorzystywać. Ale mam wrażenie, że akurat na tym polu różne podmioty kościelne nieźle sobie radzą. Pamiętam dyskusje z drugiej połowy lat 90-tych, kiedy dałem chyba pierwsze w języku polskim rekolekcje w internecie. Niektórzy mieli wątpliwości, czy takie internetowe duszpasterstwo nie odwiedzie ludzi od realnej wspólnoty. Dziś internetowe rekolekcje, to normalka. W katolickim internecie jest wiele propozycji ewangelizacyjnych, katechizacyjnych, informacyjnych. Tego rodzaju propozycje mogą być jednak tylko dodatkiem, wstępnym zaproszeniem, uzupełnieniem. Doświadczenie wspólnoty wiernych, głoszenie Słowa, Eucharystia i inne sakramenty potrzebują realu. Jakiś wirtualny Kościół nie miałby sensu.

W ogóle wybieranie wirtualnego życia ponad realne spotkania, moim zdaniem nie ma wielkiego sensu, ale jednak świat przeniósł się do cyberprzestrzeni. Są portale, na których można zapalić świeczkę na grobie bliskiego zmarłego, zamiast iść na cmentarz, a nawet kilka lat temu pojawiła się witryna, gdzie można się wyspowiadać online. Jak Ksiądz na to patrzy?
Sam kiedy pisałem o możliwości spowiedzi sakramentalnej zapośredniczonej elektronicznie. Oczywiście nie chodzi o żaden program do spowiedzi, bo to nie miałoby sensu, ale spowiedź przed kapłanem, tyle że np. via skype. Nie jest to jednak dzisiaj jakiś istotny duszpastersko problem. Wirtualne cmentarze? Nic grzesznego w tym nie widzę, ale wolę wybrać się osobiście na grób mojego taty. Ale już dobrze prowadzona, aktualizowana strona parafii, to dzisiaj powinien być standard. To samo dotyczy innych podmiotów kościelnych. Wiele osób, które myśli o pójściu zakonów, a nie ma żadnych bezpośrednich znajomości z takim czy innym zakonem, często zaczyna od przejrzenia stron internetowych poszczególnych zgromadzeń. Trzeba zatem mieć ładne, czytelne strony. Innym polem internetowego duszpasterstwa jest np. udzielanie drogą elektroniczną odpowiedzi na pytania dotyczące wiary. Warto to robić. Chociaż z życiowymi poradami przez internet trzeba uważać, bo jak się nie zna osoby, to łatwo się pomylić. A zatem nowe technologie w Kościele i Kościół w nowych technologiach jak najbardziej, ale bez łudzenia się, że to rozwiąże nam problemy duszpasterskie.

Który z problemów duszpasterskich dzisiaj uważa Ksiądz za najbardziej palący i najważniejszy, który należy rozwiązać?
Odwoływałem się już do programu duszpasterskiego, jaki znajdujemy w liście Jana Pawła II „Novo millennio ineunte”. Powiedziałbym jednak, trochę przekornie, że misją Kościoła nie jest rozwiązywanie problemów duszpasterskich. Kościół nie może zredukować się do instytucji zajmującej się rozwiązywaniem problemów stworzonych wcześniej przez samą siebie. Sensem jego istnienia są słowa Jezusa: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przekazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,19-20). Ten sam Jezus obiecał nam Ducha Prawdy, który doprowadzi nas do całej prawdy (zob. J 15,13). Przecież do seminariów i zakonów nie przychodzą ludzie, którzy chcą rozwiązywać jakieś problemy, ale ci, którzy doświadczyli Jezusa w Kościele i chcą Go głosić innym. Zgorszenia we wspólnocie Kościoła były już od samego początku, o czym dowiadujemy się np. z listów Pawła Apostoła. Ale św. Paweł nie koncentrował się na owych zgorszeniach, choć ich nie lekceważył, ale na głoszeniu Słowa Bożego. We wspomnianym liście Jan Paweł II stwierdza: „Perspektywą, w którą winna być wpisana cała działalność duszpasterska, jest perspektywa świętości”. Rzeczywiście, jak patrzymy na 2 tys. lat historii Kościoła, to był on odnawiany głównie przez świętych. Takich jak św. Ignacy Loyola, założyciel jezuitów. Zdawał sobie on sprawę z dość opłakanego stanu duchowieństwa w jego czasach, tj. w XVI wieku. I co? Zaczął od osobistego nawrócenia i od dzielenia się swoim osobistym doświadczeniem, że Boga trzeba postawić w centrum swego życia. Kościół musi mieć odwagę mówienia własnych językiem, zakorzenionym w Ewangelii i Tradycji Kościoła, mówienia także tego, co światu dzisiaj się nie podoba. Co do duszpasterskich konkretów, to nie ma jednej odpowiedzi. Każdy podmiot kościelny musi rozeznawać, szukać woli Bożej patrząc na znaki czasu. A te podmioty są różne: uniwersytet katolicki, sanktuarium maryjne, duża wielkomiejska parafia, mała wiejska parafia, dom rekolekcyjny, radio katolickie itd. Różne zatem są wyzwania i różnie można na nie odpowiadać, w zależności od posiadanych w danym miejscu sił i środków. Ważne, aby w centrum tego wszystkiego stał Bóg. W świetnej książce-wywiadzie „Światłość świata” Benedykt XVI wskazuje na „konieczność, aby Bóg znowu znalazł się na pierwszym miejscu”. Każdy ksiądz powinien rano i wieczorem zadawać sobie pytanie: czy w centrum tego, co zrobiłem, co robię, co chcę zrobić, stoi rzeczywiście Bóg?

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ks. Dariusz Kowalczyk: „Kler” to fałszywy obraz Kościoła - Portal i.pl

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska