Ks. Jerzy Kowolik objął parafię Naczęsławice w 1969 roku. Wrażliwy na na piękno muzyki proboszcz zaczął skromnie, od dziecięcego zespołu fletowego.
O założeniu czegoś większego pomyślał, słuchając miejscowych muzyków grających na weselu. Z uznania dla ich talentu powstała blisko 40 lat temu pierwsza i pewnie jedyna na świecie wiejska orkiestra symfoniczna "Symfonia Rusticana".
W Naczęsławicach upadku zespołu nie spowodowały ani nowe muzyczne mody, ani masowa emigracja za pracą. Tylko skład orkiestry zmienił się przez lata bardzo. Proboszcz szacuje, że Mozarta, Beethovena i Schnabla gra w jego parafii już szósty skład muzyków.
Muzyka za darmo
Aneta Knura, nauczycielka języka niemieckiego w jednej z kędzierzyńskich szkół, w "Symfonii Rusticana" gra od dziecka. Na skrzypcach. Jest jedną z tych wielu osób w Naczęsławicach, których proboszcz zachęcił do muzyki.
- Teraz mamy satysfakcję, że robimy coś dobrego dla ludzi - mówi pani Aneta.
- Koncertując w okolicznych kościołach i jeżdżąc z orkiestrą po Europie, przekonaliśmy się, że muzyka wzbogaca. I nas, i ludzi, którzy jej słuchają.
Ks. Kowolik szacuje, że jego orkiestra zagrała już co najmniej w 300 kościołach Górnego i Dolnego Śląska. Dwa miesiące temu dała pięć koncertów w niemieckim Lindenfels. Zawsze grają za darmo, bo zdaniem proboszcza wykonywanie muzyki religijnej musi być bezinteresownym darem.
Dyrygent najbardziej lubi koncertować w wiejskich kościołach, gdzie publiczność otwarta na nowe wrażenia chłonie muzykę najmocniej. Zwykle "Symfonia Rusticana" gra w zapełnionych świątyniach, ale warto postarać się i dla garstki słuchaczy.
- Kiedyś koncertowaliśmy w Gliwicach - wspomina ks. Jerzy. - Do sporego kościoła, w dodatku niedobrze przygotowanego akustycznie, przyszło wtedy może ze 150 osób. Pustawo. Kiedy zabrzmiał ostatni dźwięk, do muzyków podeszła wzruszona kobieta i powiedziała: "Choćbyście tylko dla mnie przyjechali, warto było". Wróciłem z tego koncertu poruszony jak nigdy, bo stało się to, na czym najbardziej mi zależy
- muzyka uderzyła o duszę ludzką.
Ks. Kowolik uważa muzykę za narzędzie ewangelizacji. Jego zdaniem, religia i muzyka są jak dwie połączone ze sobą studnie, które się uzupełniają.
Lepiej wcale niż źle
- Jeśli w kościele gra się i śpiewa, ludzie nie przejdą obok niego obojętnie
- przekonuje ks. Kowolik. - Bez muzyki nie ma uroczystości. Tak samo jak nie ma jej bez pięknych ornatów czy kwiatów. A ludzie przeżywania uroczystości potrzebują, jak jej zabraknie, będą wychodzić z kościoła. Żeby uroczystość była udana, muzyka musi być na poziomie. Fałszów proboszcz nie znosi.
Jego zdaniem lepiej recytować, zamiast źle śpiewać i lepiej śpiewać bez organów niż przy wtórze robiącego błędy organisty. Na uniknięcie fałszów jest tylko jeden sposób, stary jak muzyka - trzeba ćwiczyć.
- Na próbach orkiestry spotykamy się raz w tygodniu - w piątki - mówi Rafał Bartoń, licealista z Kędzierzyna-Koźla, a w naczęsławickiej orkiestrze wiolonczelista. - Ale przed koncertami ćwiczymy czasem nawet trzy razy w tygodniu. Ksiądz przypomina, że trzeba też ćwiczyć samemu w domu, codziennie przez godzinę.
Rafał w parafialnej orkiestrze gra wybitne dzieła muzyki religijnej, te, o których proboszcz mówi na próbach, że powstały na kolanach. Nie ukrywa, że przy nich się bawić nie da. Ale dla rozrywki chętnie słucha też rocka, techno i hip-hopu, bo jedno drugiemu nie przeszkadza.
Urszula Cichoń na co dzień uczy dzieci z klas 1-3. Od ponad 30 lat śpiewa w parafialnym chórze.
- Nasz proboszcz jest prawdziwym dobrym pasterzem i to on zaraził nas miłością do muzyki - przyznaje pani Urszula. - To dzięki niemu obcujemy na co dzień z Beethovenem, Mozartem czy Elsnerem. Więc przychodzimy na próby chętnie, choć wymaga to uporu, cierpliwości i dobrej organizacji życia rodzinnego, żeby na wszystko znaleźć czas.
Zapłatą jest możliwość koncertowania ze sławami, takimi jak Bernard Ładysz czy soliści Opery Śląskiej i Akademii Muzycznej w Katowicach.
Stanisław wita
Muzyka, choć ważna, nie wypełnia całego życia parafian i proboszcza.
Mieszkańcy Naczęsławic wymieniają jednym tchem inwestycje, które są wspólnym dziełem księdza i wiernych.
W ostatnich latach w Naczęsławicach wyremontowano organy, przełożono dach, odnowiono wnętrze i wystrój kościoła, z kostki ułożono chodniki na parafialnym cmentarzu. W planach jest nowy cmentarny płot. Ale szczególną dumą proboszcza i parafian jest kaplica św. Stanisława Biskupa, patrona parafii, i będące od niedawna w Naczęsławicach relikwie świętego.
- O kaplicy św. Stanisława myślałem już przed jubileuszowym rokiem 2000 - mówi ks. Jerzy Kowolik, ale bałem się, że to będzie zadanie ponad nasze siły.
Tymczasem odwiedził mnie zaprzyjaźniony profesor z Uniwersytetu Wrocławskiego, wielki miłośnik i znawca św. Stanisława. Zainspirował nas i kapliczka z piękną figurą Stanisława wita wszystkich wjeżdżających do wioski. Sam nie wiem, skąd wzięły się na to pieniądze.
Dzięki życzliwości proboszcza katedry wawelskiej udało się pozyskać - po trzech latach starań - także relikwie świętego. Do Krakowa pojechało po nie z Naczęsławic ponad 300 osób.
A proboszcz w czasie wolnym komponuje. Najczęściej nocami. Przystosowuje też na potrzeby orkiestry i chóru zapomniane dzieła kompozytorów śląskich, które wyszukuje w bibliotekach Wrocławia, Krakowa i Warszawy.
- Wciąż mnie to fascynuje - mówi. - Wystarczy osiem tonów, z półtonami dwanaście, by wyrazić każde bez wyjątku ludzkie uczucie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?